»»---->rozdział szósty

138 29 2
                                    

**•̩̩͙✩•̩̩͙*˚ ˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚***•̩̩͙✩•̩̩͙*˚ ˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚*





     Dziewczyna umarła.





***




     Młodzi nie zwlekali z ceremonią ślubną. Postanowili pobrać się kolejnego dnia po zajęciach szkolnych. Z plecaków wyjęli oni ciuchy na zmianę i zaczęli się przebierać u brzegu rzeki na oddalonej od miasta polanie.

     Luka obiecywał sobie nie widzieć przyszłej żony przed ślubem, ale nie mógł powstrzymać swojej męskiej natury i zerknął dwukrotnie na dziewczynę, która założyła na siebie długą, wygniecioną sukienkę z długimi rękawami. Blondyn pokiwał głową na boki uśmiechając się lekko. Spojrzał na intensywny kolor trawy jaką oświetlały promienie słońca. Rosły na niej także piękne, kolorowe kwiaty i od razu pomyślał o Natalié.

     Zapytał sam siebie czy ona kiedykolwiek się zmieni?

     Chłopak miał na myśli jej nawyk do ukrywania górnej partii ciała. Na wuefach ćwiczyła w bluzach nawet, gdy było gorąco, teraz także przyniosła ze sobą ubranie zakrywające sylwetkę, której na pewno nie musiała się wstydzić.

     Natalié przebrała się błyskawicznie i czekała aż również zrobi to Luka, który guzdrał się gorzej niż jej wytapetowane koleżanki z klasy.

     Szatynka nagle poczuła jak chłopak ułożył coś na jej głowie. Nie ukrywając swoje zdziwienia szatynka dotknęła rękami wianku z kwiatów, a po chwili za dłoń złapał Luka, który nie pozwolił licealistce na to, aby stała do niego tyłem.

     Chwycił za jej obie dłonie, gdy już spoglądał na Natalié i nabrał do płuc powietrza, czując się prawie tak samo zestresowany jakby brał prawdziwy ślub.

     — Nie dotykaj, bo się rozpadnie. Robienie wianków nie jest dla mnie.

     — A ja myślałam, że tyle czasu zapinasz guziki koszuli. Gdyby tak było od razu poprosiłabym o rozwód — dziewczyna uśmiechnęła się do blondyna.

     Czemu nie może być tak zawsze? - pomyślał, nie chcąc przerywać tego momentu.

     — Pożałowałabyś — prychnął teatralnie. — Przecież jestem panem idealnym, NAJLEPSZYM — podkreślił, wyśmiewając się poniekąd z głównego powodu złego samopoczucia, które ulatywało kiedy tylko przebywał z Natalié.

     W jej towarzystwie nie musiał się obawiać żadnych słów jakie raniły jego podświadomość. Nie musiał przechodzić ciągłego stresu związanego z narastającą w tłumie ludzi presją. Przy niej... Mógł być kimś więcej niż sobą.

     Natalié posłała chłopakowi kolejny słodki uśmiech w momencie, gdy wianek z kwiatami nie wytrzymał i rozstąpił się na obie strony. Luka parsknął śmiechem, a dziewczyna zamknęła oczy czując lekkie zawstydzenie.

     — To nie tak miało być — blondyn zacisnął zęby i pospiesznie zaczął wyjmować z brązowych kosmyków listki, które miały trzymać zwartą konstrukcję wianka.

     — Nie wszystko da się zaplanować — wyznała, unosząc powieki, a razem z nimi młodzi poczuli przyjemny wietrzyk.

     Stanęli oni na polanie przy rzece i trzymając się za ręce, patrząc sobie w oczy, zaczęli wypowiadać pierwsze słowa przysięgi :

     — Ja, Luka Dormer śubuję ci wierność.

     — Bez miłości — dodała.

     — Bez cierpienia.

     — I że cię niedługo opuszczę, bo śpieszno mi do śmierci — zakończyła Natalié, która zamiast przypieczętować ich małżeństwo pocałunkiem, wzięła chłopaka za rękę i zaczęła się kierować w stronę wzniesienia. — Chodź. W podróż poślubną zabiorę cię do miejsca, w którym w końcu będziesz mógł się wyszaleć.

     Spacerowali, będąc na starcie u podnóża niewielkiej góry. Biała sukienka z rękawami została zaczepiana przez wiosenny wiatr, a Luka trzymał za rękę Natalié, bojąc się, że mogłaby uciec gdzieś gdzie nigdy by jej nie odnalazł.

     — Słuchałeś dziasiaj wiadomości? — zapytała szatynka, dalej idąc przed siebie.

     — Tak, ale nie jestem pewien co masz na myśli — wyznał, poprawiając czarną muszkę zawiązananą przy szyi.

     Oboje mieli pogniecione ciuchy, które zabrali ze sobą w plecakach. Ledwo dało się je upchnąć między książkami oraz zeszytami, a po wyjęciu wyglądały niechlujnie. Nie miało to dla nich jednak znaczenia skoro mogli być razem.

     Natalié i Luka znaleźli się na wzniesieniu, przez które przebiegały tory kolejowe. Blondyn spojrzał na drobnej postury dziewczynę, która nagle wyrwała się z jego subtelnego uścisku i zaczęła iść po jednej z szyn. Noga za nogą. Chłopak postanowił wykonać tą samą czynność tyle, że po sąsiedniej stronie.

     — W wiadomościach mówili dziś o samobójstwie dwudziestoczteroletniej gwiazdy muzycznej Alice Maison. Słyszałeś jak się odnieśli do tej sprawy, prawda? — Natalié popatrzyła na blondyna, który wreszcie zrozumiał co chodziło po głowie licealistce. — Była taka piękna!

      Natalié krzyknęła z udawanym płaczem będąc na kompletnym odludziu w sukience robiącej za tę najważniejszą podobno w życiu każdej kobiety. Luka dołączył się do tej groteskowej sceny i również krzyknął w niebogłosy :

     — Była taka młoda i utalentowana! — zacytował kolejne słowa prezentera telewizyjnego, który przygotował materiał o samobójstwie Alice Maison.

     Oboje zaczęli udawany płacz, ale on nie oznaczał prześmiewczego podejścia do śmierci młodej kobiety. Natalié i Lukę przejął fakt w jaki sposób została przedstawiona ta tragiczna wiadomość.

     — Co wygląd ma do samobójstwa? — szatynka idąc po szynie pustym wzrokiem popatrzyła przed siebie. —
Być może była piękna, ale nie była szczęśliwa. Tego już nikt nie potrafił zobaczyć. Liczyła się szminka i doczepiane rzęsy, drogie kiecki z butików, a przecież... szczęścia nie da się pomalować — zatrzymała się w miejscu i zerknęła na Lukę, który był w nią zapatrzony jak w obrazek. — Ale zabrałam cię tutaj, żebyś mógł w końcu się wyszaleć, wykrzyczeć to co leży ci na sercu — odparła i jednym ruchem ręki dała mu znak, że scena należała do niego.

     Blondyn zakasał rękawy białej koszuli i posłał licealistce uśmiech, uśmiech wyzwalenia, poczucia pewnego rodzaju wolności. Luka nie zastanawiając się ani chwili dłużej zaczął wykrzykiwać słowa oraz zdania będące ani poprawne, ani taktowne. Zostałby z pewnością za nie upomniany, ale nie przez szatynkę, która stała na uboczu wpatrując się w szkolną gwiazdę i nieco ponad czubek jego głowy, obejmując wzrokiem błękitne niebo.

     Luka nie widział, że cierpienie Natalié przeradzało się w coraz większe pragnienie poznania śmierci.

Mrs&Mr DepressionOù les histoires vivent. Découvrez maintenant