3

273 17 0
                                    

Jako prefekt Slytherinu, miałam możliwość korzystania z łazienki na piątym piętrze w wierzy szpitalnej. Miałam tu święty spokój, nie musiałam msię stresować czy ktoś zobaczy moje rany.  Weszłam pod prysznic i nuciłam coś pod nosem, nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, ktoś wszedł do środka. Lekko się wychyliłam i zobaczyłam, że ktoś zabrał mi ubrania. Wzięłam ręcznik i się nim okryłam, nie chciałam przez całą szkołę iść opatulona w samym ręczniku, stałabym się największą sensacją tego dnia. Wyjrzałam na korytarz, ujrzałam Blacka jak trzyma moje ubrania. Zmarszczyłam gniewnie brwi, bo nie miałam ochoty na jego głupie żarty.
-Oddawaj mi to- krzyknęłam do niego, a on podszedł do mnie z dziwnym jak na niego wyrazem twarzy. Wepchnął mnie spowrotem do toalety i zakluczył drzwi. Wspaniałe jestem zdana na łaskę szanownego pana Blacka. Spojrzałam na niego wściekle, zakryłam ramiona dłońmi. Syriusz podszedł do mnie blisko i zdjął moją rękę z barku. Chwilę dokładnie się mi przyglądał i lustrował każdy centymetr mojego ciała.
- Avery, Oni się znęcają nad Tobą- powiedział przejętym głosem.
- Może, ale co Ciebie to wogóle obchodzi- powiedziałam patrząc na swoje gołe stopy.
- Czy oni Cię do wszystkiego zmuszają- zapytał, unosząc moją twarz tak, żebym na niego spojrzał. Moje oczy się zaszkliły, a ja przykryłam wargi, by się nie rozpłakać.
- Tak- powiedziałam cicho pod nosem.
-Ubierz się. To za raz porozmawiamy o tym- podał mi moje rzeczy. Weszłam do kabiny i szybko nałożyłam na ciało ubrania, związałam włosy w wysoki kucyk. Nie miałam ochoty z nim o tym rozmawiać ale wiedziałam, że mnie nie puści jeśli z nim nie pogadam. Wyszłam i spojrzałam na chłopaka, który usiadł na podłodze. Spojrzał na mnie, poklepał miejsce obok Siebie, a ja usiadłam obok niego.
-Chciałbym Cię najpierw przeprosić za to, że cię poparzyłem na kolacji.-powiedział zawstydzony.
-Nic się nie stało. Szybko się nawet zagoiło i nie została żadna blizna.- odparłam nie wzruszona, lecz w środku poczuła ciepło. Gdy Black usłyszał blizny popatrzył się na moje zakryte ramiona.
- Trochę wolniej się goją ale po dłuższym czasie znikają.
- Czemu masz takie paskudne rany- zapytał, patrząc na mnie i badając mój gest.
- Obrywam za każdą próbę sprzeciwu, jestem zamykana na kilka dni w pokoju bez kontaktu z kim kolwiek. Nieraz też za wasze zachowanie na spotkaniach, bo niby to ja jest prowodyrem wszystkiego - odparłam cicho.
- Lily nie możesz wrócić już do domu.- powiedział poważnie, łapiąc moją dłoń.
- Wiem. Nie chcę tam wracać. Nie chcę wychodzić za twojego brata. To są tak paskudni ludzie- powiedziałam na skraju płaczu.
- Nie wrócisz już tam. Obiecuję Tobie to- mówiąc to złapał mnie mocno za ręce.
- Nie mam, gdzie się udać- odparłam do chłopaka żałośnie. Zabierając dłonie z jego uścisku.
- Mamy jeszcze sporo czasu. Ogarniemy to razem. Pomoże na James, Lupin i Evans.- powiedział pełen entuzjazmu.
- Czemu chcesz mi pomóc, przecież mnie nienawidzisz- odparłam cicho, patrząc na twarz chlopaka.
- Błędnie Cię oceniłem. Trochę Cię obserwowałem i uznaję, że jesteś dobrym człowiekiem, a takim trzeba pomagać- odparł Black wstając z ziemi. Wyciągnął w moją stronę rękę i pomógł mi wstać z ziemi. Podeszliśmy do drzwi, otworzyliśmy je i wyszliśmy szybko by nikt nas nie zauważył razem. Na pożegnanie klepnął mnie lekko w plecy i puścił oczko.

~Syriusz~
Przez długi czas zastanawiałem się, jak zmusić Avery do gadania. Gdybym ją zaczepił przy wszystkich to by się spłoszyła, a później uciekała przedemną. Obserwowałem ją, gdzie tylko było to możliwe. Przyciągała moją uwagę od kolacji przed rozpoczęciem roku. Bardzo dużo czas spędzała z Evans i wyglądały jakby na prawdę się przyjaźniły. Podsłuchałem ich rozmowę, Ruda nie chciała się zgodzić na to, by Avery wracała do domu na święta. Powiedziała Ślizgonce, że boi się o nią. Wspomniała też o znęcaniu się nad Lily. Wszystko było już dla mnie jasne, ale chciałem usłyszeć to z ust szatynki.
- Syriusz ty masz już na jej punkcie obsesję- oznajmił okularnik, wytrącając mnie z zamyślenia.
- Nie nazwałbym tego tak. Raczej mam dobre serce i chcę pomóc jej- oznajmiłem, kładąc rękę na sercu i udając wybawiciela. Przyjaciele głośno wybuchneli śmiechem.
- Kogo ty chcesz okłamać- zapytał poważnie Lupin.
- Chłopaki muszę jej pomóc. Byłem w tej samej sytuacji co ona. Sumienie mi nie pozwala zostawić jej w tej paskudnej pułapce zwanej rodem- oznajmiłem paczce. Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju. Wiedziałem, że oni nie zrozumieją dokładnie, na co są skazane dzieci pochodzące z Konserwatywnych Rodzin Czystej Krwi. To było nasze piętno, które nas prześladowało. Ja się tego wyparłem i stałem się zdrajcą krwi, a matka mnie wydziedziczyła. To wszystko działo się na przestrzeni tych kilku tygodni. To co przegieło moją cierpliwość to kolacja z Avery, po której się wyprowadziłem z domu. Państwo Potter przygarnęli mnie pod swój dach i udzielili pomocy. Lily nie miała takiego szczęścia, więc chcę jej to ułatwić. Jeszcze nie wiem co zrobię, żeby jej siłą nie zaciągnęli przed ołtarz ale nie pozwolę, by chociaż chwilę musiała męczyć się z myśli, że zostanie żona mojego brata.

Nie martw się o mnie BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz