23

39 1 0
                                    

Ostatni dzień w Hogwarcie te siedem lat minęło jak z bicza strzelił. Nie spodziewałam się, że moje życie zmieni się prawie o sto osiemdziesiąt stopni. Zyskałam przyjaciół, chłopak, kłopoty, które zagrażają mojemu życiu. Już za godzinę odbiorę dyplom ukończenia szkoły z wróżnienie. Stałam przed lustrem w swoim dormitorium i poprawiałam swoje szaty by wyglądać jak najlepiej na zakończenie roku. Spięłam włosy w luźnego lecz schludnego koka, pomalowałam delikatnie twarz. Przyglądałam się sobie tak uważnie, że nie usłyszałam pukania do drzwi. W odbiciu zwierciadła zobaczyłam Syriusza, który był w proszku, a w dłoniach trzyma szatę.
- Czemu się nie szykujesz Syriusz.- za godzinę musimy być w Wielkiej Sali.
- Jeszcze do mnie nie dotarło, że zaraz będziemy absolwentami i wszyscy rozejdziemy się w swoje strony.- odparł smutno Black kładąc się na moim łóżku.
- Nasza paczka zawsze będzie razem mimo wszystko.-odparłam, podchodząc do chłopaka i przytulając go. Szatyn głośno wzdechnął i usiadł na moim łóżku.
- Poza tym. Bardzo ładnie wyglądasz. Jak chcesz Ślicznotko to możemy zostać u Ciebie.- zaśmiał się flirciarsko i przyciągnął do siebie.
- Nie ma mowy. Musimy Cię doprowadzić do stanu wyjściowego, żeby wszystkie dziewczyny na długo zapamiętały, kto był najprzystojniejszym uczniem.- odparłam zachęcająco.
- Tu masz rację Kochana. Muszą zapamiętać, co straciły przez Ciebie.- zawturował mi i namiętnie pocałował.
Szybko się odsunęłam i pociągnęłam go za ręce by wstał, a następnie zaprowadziłam do mojej toaletki i kazałam mu usiąść na stołeczku. Uczesałam jego bujną czuprynę, by wyglądała elegancko, zawiązałam mu krawat na szyji i ładnie ułożyłam pod kołnierzykiem. Sam musiał tylko wkasać spodnie i założyć pelerynę na plecy.
Spojrzałam na zegarek i zostało nam tylko dwadzieścia minut. Popędziłam chłopaka do wyjścia i ruszyliśmy do miejsca inauguracji naszej nauki w Hogwarcie. Weszliśmy do pomieszczenia i musieliśmy się rozsiąść. Ja musiałam iść do Ślizgonów, a on do Gryfonów. Na pożegnaie daliśmy sobie buziaka i ruszyliśmy w swoje strony. Nie lubię tego  typu uroczystości, są długie, nudne i często świadczą o końcu jakiegoś etapu w życiu. Czekałam z niecierpliwością, aż zostanę wyczytana i będę mogła wyjść na środek sali, odebrać świadectwo i gratulację. Po godzinie nudnego przemówienia, nareszcie wyczytali moje nazwisko i musiałam wyjść na środek pomieszczenia. Spojrzałam na stół przyjaciół, którzy radośnie bili mi brawo, a to dodało mi otuchy by szybciej wejść na podwyższenie. Gdy odwróciłam się do znajomych w Wielkiej Sali nastała ciemność i zauważyłam ciemno zielone kłęby dymu pojawiające się z wielu stron. Nastał harmider, ludzie zaczęli krzyczeć i uciekać w różne strony. W tłumie zauważyłam maski śmierciożerców. Szukałam twarze moich znajomych by jak najszybciej się przy nich znaleźć. Poczułam jak ktoś mnie obejmuję i ujrzałam twarz Regulusa, który przeteleportował się ze mną do rezydenci Blacków, którą doskonale znałam z dzieciństwa.
- Regulus co tu się kurwa dzeje- wrzasnęłam prosto w twarz chłopakowi.
- Lily uspokuj się. Gdy zjawią się twoi rodzice wszystko ci wyjaśnią.- odparł spokojne, lecz strasznie chłodno. Chciał wyjść z pomieszczenia.
- Regulus proszę nie zostawiaj mnie tu samej.- poprosiłam go błagalnie.
- Niestety muszę moja droga.- odrzekł i pogłaskał po policzku, wywołało to na moim ciele dreszcze. Odsunęłam się powoli od chłopaka. Zamknął drzwi za sobą, usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza. Wiedziałam, że nie mam szans na ucieczkę stąd. Blackowie nie są tacy głupi, na pewno rzucili tu jakieś zaklęcia. Usiadłam bezsilnie na łóżku i zaczęłam przyglądać się pomieszczeniu i dostrzegłam, że to pokój Syriusza.

~Syriusz~
Wokół mnie panował taki hałas, że nie mogłem skupić myśli, a mój wzrok dopiero co przyzwyczaił się do mroku, który panował w Wielkiej Sali. Gdy otrząsnąłem się z szoku, zrozumiałem, że muszę poszukać Eavry. Zacząłem przeciskać się w stronę podwyższenia, na którym stała i rozglądała się szukając znajomej twarzy. Starałem się jak najszybciej do niej dotrzeć i krzyczałem w jej stronę, by na mnie spojrzała, lecz panował taki haos, że nie byłem w stanie przekrzyczeć tłumu.  Zanim do niej dotarłem, pojawił się przy niej mój młodszy brat, objął ją w tali. Zmotywowało mnie to, żeby się dostać do niej jeszcze szybciej. Niestety nie zdążyłem, bo przeteleportowali się w nieznane mi miejsce. Usiadłem załamany na schodku, doskonale wiedziałem, po co im była i co się stanie, gdy spotka się z rodzicami. Podszedł do mnie James i Lupin.
- Stary chodź musisz z kimś porozmawiać.- odrzekł Lunio, popatrzył w moje oczy, w których był smutek i strach.
- Zrobią jej tam krzywdę.- powiedziałem, załamującym się głosem.
- Syriusz my wiem, że się o nią boisz, ale ty też musisz się ukryć, bo martwy, albo poraniony jej nie pomożesz. Zaciągnęli mnie do gabinetu dyrektora i posadzili tuż przed nim.
- Musimy ją ratować.- odrzekłem żałosnie.
- Ciebie też trzeba ochronić Black. - odparł dyrektor.- Mam nadzieję, że się spakowaliście i możecie jak najszybciej udać się do swoich kryjówek. Udajcie się do nich jak najszybciej. Spotkamy się jutro w południe u Potterów.- wyjaśnił nam Albus i kazał ruszać w drogę.
James doskonale wiedział, że nie dam teraz sam rady, więc przygarnął mnie do siebie. Lupin miał na ten czas ukryć się z Glizdogondm, a Evans rzucić ochronny czar na dom swoich rodziców i dołączyć do mnie i James.
Czemu jak wszystko powoli zaczyna się układać to długo nie zostanie tak dobrze.

Nie martw się o mnie BlackOnde histórias criam vida. Descubra agora