1

276 23 8
                                    

*Leorio*
Rozejrzałem się wkoło. Same zielone znajome mi preria. Nie musiałem nawet nic więcej zobaczyć by wiedzieć że znowu mi się to śni. Znowu stoję tu, niedaleko swojego rodzinnego miasta gdzie wciąż wracałem myślami jak mi było źle by dodatkowo się dobić moimi wspomnieniami.
-Leorio, przyjacielu.- Usłyszałem za sobą znajomy głos.
-Zostaw mnie Pietro!- Zawołałem już zirytowany na myśl o ponownym koszmarze. Jednak niezmienny dotąd scenariusz uległ jednak drobnemu przekształceniu. Usłyszałem że dzwoni telefon.

Zaspany otworzyłem oczy i zobaczyłem swoje biurko. "Cholera znowu zasnąłem przy pracy" pomyślałem zły na siebie.
-Doktorze. Telefon dzwoni!- Zawołała Lucy, moja współpracownica, a jak już bardziej ktoś w rodzaju asystentki, która bywała czasami naprawdę bardzo wścibska i irytująca, ale za to pracowita i troskliwa co naprawdę mi odpowiadało. Spojrzałem na nią przymkniętymi oczami by jakby przeanalizować co brunetka właśnie do mnie powiedziała.

Gdy w końcu skojarzyłem fakty to sięgnąłem zaspany po słuchawkę stacjonarnego telefonu na moim biurku.
-Halo?- "Matko jaki ja mam okropny głos po drzemce".

-Doktorze to nie ten telefon.- Powiedziała Lucy więc się rozejrzałem gdzie coś innego dzwoni. -Poza tym służbowy telefon nie powinien być odbierany w taki sposób! Jakiś pacjent by pomyślał że się dodzwonił do jakiegoś menela po ostrej libacji!- Zawołała poirytowana.
-No dobra rozumiem!- Również podniosłem głos w odwecie i wziąłem swój telefon by odebrać.

-Tutaj służba zdrowia. W czym mógłbym pomóc?- Zapytałem starając się nie brzmieć jak to ujęła Lucy "menel".

-No nie wytrzymam z tobą! Służbowy miałeś tak odebrać!- Lucy zirytowana ruszyła w stronę wyjścia mamrocząc coś jeszcze o tym że za mało jej płacą za użeranie się ze mną.

-Leorio miło cię słyszeć.- Usłyszałem po drugiej stronie telefonu.
-Kurapika?! Coś się stało że dzwonisz?- Zapytałem zszokowany.

-W sumie to chciałem porozmawiać, ale słyszałem czyjś jeszcze głos, więc pewnie jesteś zapracowany.- Powiedział.
-Nie nie. Akurat mam przerwę. Mów dalej.- Odparłem pospiesznie i przysunąłem się do biurka by oprzeć łokcie o blat.

-Gon i Killua się o ciebie martwią. Ja z resztą też.- Po jego słowach siedziałem chwilę w ciszy.
-Czemu się martwicie?- Zapytałem w końcu.

-Gon mówił że zachowujesz się inaczej.- Odpowiedział i naprawdę w jego głosie było słychać że się tym przejął.
-Nie, nic mi nie jest. Byłem po prostu trochę zapracowany. Teraz już jest lepiej.- Podrapałem się nerwowo po karku.

-Na pewno?- Mruknąłem twierdząco na jego pytanie choć sam wiedziałem że nie układa mi się zbytnio najlepiej.

-Czyli nie masz nic przeciwko temu bym do ciebie przyjechał?- Gdy tylko dokończył swoje pytanie mi odrazu przez głowę przebiegł obraz mojego mieszkania w katastrofalnym stanie, oraz mnie w samym środku tego syfu po wielu godzinach pracy.

-Leorio?- Zapytał Kurapika by się upewnić że jeszcze jestem przy telefonie.
-Tak tak jasne. Tylko będę musiał trochę popracować.- Sam nie wiem czy dobrym pomysłem było zgadzanie się, ale nie zostawię go tak w potrzebie. A samo to że do mnie zadzwonił zdawało się mówić że jestem ostatnią deską ratunku jeśli chodzi o szukanie mieszkania czy broń boże udziału w jakiejś misji.

-Nie ma problemu. Podjadę w takim razie do twojej pracy.- Powiedział radośnie.
-Taak, wybornie.- Odparłem starając się udawać entuzjazm choć już było mi głupio że się w ogóle nie przygotowałem na jakąkolwiek wizytę.

-Prześlij mi adres, a ja już będę jechać. Do zobaczenia.- Rozłączył się zanim ja zdążyłem się pożegnać. Opuściłem głowę i westchnąłem. Pora się wziąć do roboty, koniec przerwy. Ale najpierw adres.

Po jakiejś godzinie wypełniania papierów i przechodzenia z sali do sali by wypełnić dyżur zatrzymałem się w korytarzu i oparłem o ścianę. Naprawdę się dzisiaj kiepsko czułem.

-Doktorze, zjadł pan obiad?- Zapytała Lucy przystając blisko mnie. Spojrzałem na nią a jej niebieskie oczy wyjątkowo błyszczały.
-Możesz od razu powiedzieć że chcesz wiedzieć kto dzwonił.- Skrzyżowałem ręce na piersi niezadowolony że znowu będę musiał jej wszystko relacjonować.

-Aaah! Ma mnie pan. Ale niech się Pan Doktor też przyzna że oddał pan swoją porcję obiadu pacjentom na drugim piętrze...- Wydawała się zirytowana, a ja za to uśmiechnąłem się szeroko i wzruszyłem ramionami.

-Lucy, sama wiesz jak bardzo te dzieciaki uwielbiają burgery a u nas na stołówce ciężko o coś smacznego.- Usprawiedliwiłem się zadowolony że sama zmieniła temat.

-Powiem Ursie że uwielbiasz jej specjał kuchni jeśli jeszcze raz tak zrobisz.- Pogroziła palcem a mnie przeszedł dreszcz na samą myśl o pulchnej kobiecie na stołówce od której byłem wprost ulubieńcem.

-Ale wracająąąąc...- Specjalnie przeciągnęła uśmiechając się cwaniacko. -Z kim rozmawiałeś?-

Number one (Leopika- hunter x hunter)Where stories live. Discover now