cześć 1

5 3 0
                                    


Stałam pod płotem czekając na przyjaciółki, które miały zjawić się za pięć minut. Dzisiejszego dnia rozpoczynam kolejny rok szkolny, i tym razem mam zamiar porządnie skupić się na nauce, a nie bujać w obłokach przez cały semestr. Z doświadczenia wiem, że nie jest to najlepsze rozwiązanie. Gdy zobaczyłam zbliżające się w moją stronę dziewczyny, uśmiechnęłam się wychodząc im na spotkanie.
— Cześć Eloise! — Zamknęłam brunetkę w uścisku i zwróciłam się do innych.
— Witamy naszą Solone, masz zamiar znowu przespać pół roku szkolnego albo chodzić z głową w chmurach?
— Nawet sobie ze mnie nie żartuj, nie.
Przywitałam się z każdą po kolei po czym skręciłyśmy w lewą stronę aby szybciej dotrzeć do budynku, który stanie się naszym domem na następne kilka miesięcy. Omijałyśmy stare budowle, które dzisiejszego ranka nie zachęcały wyglądem. Ich stonowane ciemne kolory w towarzystwie w pochmurnym niebem, nadawały niemałej grozy temu miejscu. Gdybym była tu po raz pierwszy z pewnością odniosłabym obawy w sprawie tego miejsca. W czwórkę przeszłyśmy na drugą stronę jezdni, z której zobaczyliśmy już dach budynku, do którego zmierzamy.
— Gotowe na ten koszmar? — Niskiego wzrostu, czarnowłosa dziewczyna zapytała nas wszystkich.
— Willow, dobrze wiesz, że żadna z nas nie chce tam iść. Ale musimy. — Przewróciłam oczami i ruszyłam do przodu mocno ściskając metalową rączkę od walizki.
Od kilku lat uczęszczamy do szkoły z internatem, co wiąże się z mieszkaniem w tym budynku. Stąd nasze bagaże, które stukoczą o kostkę wyłożoną na chodniku. Konstrukcja tej budowli jest wielka. Dzieli się na dwie części. Lewe skrzydło to nasze pokoje, stołówki a prawe - szkoła. Budynek jest zachowany w stylu lat 80 i pokrywają go różne gzymsy, które nie przykuwają niczyjej uwagi. Podeszłyśmy do wysokiej bramy i biorąc głęboki wdech, przekroczyłyśmy granicę przechodząc na teren posiadłości. W okół nas zaczęło się zbierać dużo znajomych twarzy, które tak jak my - nie chcą tu być.
Witając się z każdym, opowiadaliśmy jak minęły nam wakacje, ale ja głównie milczałam. Nie czułam potrzeby mówienia, że całe dwa miesiące uczyłam się Japońskiego, który i tak umiem niemalże perfekcyjnie. Nigdy nie dowiedziałam się dlaczego rodzicom tak zależy na znajomości tego właśnie języka, ale nie przeszkadza mi to. Jest przyjemny w nauce więc robię to bez ponaglania.
Szkoła, do której uczęszczam jest jedną z bardziej prestiżowych w Canadzie, a śmiesznym zbiegiem okoliczności jest fakt, że większość osób nosi tutaj królewskie imiona. Na przykład grono moich przyjaciółek: Ann, Eloise, Lavinia i Willow. To tylko grono najbliższych mi osób, które szczęśliwym trafem mieszkają na tym samym piętrze co ja - na czwartym, i jednocześnie najwyższym. Tylko Lavinia, czyli żywiołowa blondynka, swój pokój ma dwa piętra niżej i dzieli je z innymi dziewczynami. Mamy zachowaną granicę w budynku więc chłopcy i dziewczyny mają oddzielne korytarze. Nie wiem z jakiej racji wynika ta zasada, ale nie kryjąc się z tym powiem, że nie tylko ja ją łamię. Ze świecą trzeba szukać osoby, która nie była w części płci przeciwnej - jeżeli w ogóle są takie jednostki.
— Pośpieszmy się, apel zaraz się zacznie. — Willow zwróciła się do nas przyśpieszając kroku. Podążałyśmy więc w kierunku sali gimnastycznej. Obok niej jest wejścia na plac, który wszyscy nazywamy spacerniakiem. Prowadzi do niego jedno wejście i jest otoczone murami budynku. To właśnie tak wszyscy się zbierają. Po niecałych siedmiu minutach jesteśmy na miejscu i ustawiłyśmy się pod tabliczką z numerem naszej klasy - 4c. Po chwili pojawiła się dyrektorka, wchodząca na małą scenę tak aby wszyscy ją widzieli.
— Witamy wszystkich chłopców i dziewczęta! — Pisk z mikrofonu ogłuszył każdego.
— To samo przywitanie od kilku dobrych lat - pewne rzeczy się nie zmieniają. — Willow parsknęła śmiechem przez co została zgromiona prze nauczycieli, który byli w okół nas w jakiejś odległości.
— Dla niektórych jest to pierwszy rok w naszym wspaniałym liceum, a inni już go kończą. Nie zależnie od tego, mamy dla Was niesamowitą niespodziankę. — Na te słowa zamarłam a po minach moich przyjaciółek wnioskowałam, że każdą wystraszyły te słowa. Zasada numer jeden: Nigdy nie ufaj pani Ekierce, która przemawiała. Jej ksywa wzięła się od tego, że gdy byłyśmy w pierwszej klasie ekierką sprawdzała czy spódniczki zakładane przez licealistki, nie są przypadkiem za krótkie. Wariactwo. — Jak wiecie nasza szkoła co rok organizuje różnego rodzaju atrakcje i bonusy. W tym roku jest nim wyremontowanie całej placówki! — Nikt nie odpowiedział, nie zaklaskał - cisza. Dyrektorka, a jednocześnie nauczycielka matematyki, chrząknęła prosto do mikrofonu. — Wiąże się to z tym, że Wasze dotychczasowe pokoje... nie istnieją. Stworzyliśmy nowe, nieco większe. Dzięki temu będą mogły się tam zmieścić cztery osoby. Remont pociągnął za sobą skutki takie jak fakt, że wszystkie rzeczy, które zostawiliście w pokoju zostały usunięte. Nie ma tam niczego prócz mebli, ale spokojnie! — Zawołała gdy po spacerniaku rozległ się przeciągnięty jęk niezadowolenia. Na zakończeniu mówili, że możemy wszystko zostawić. Nasze dekoracje, które kupowaliśmy z własnej kieszeni zostały wyrzucone na śmietnik. Nie dziwię się, że wszyscy są oburzeni - to jakiś skandal! — Wiem, że możecie poczuć się wykorzystani, bo wasze dobra są nie do odzyskania dlatego dostaniecie wyprawkę. Zarówno ostatnia klasa, jak i pierwsza, dostają bon na 500 dolarów. — Na te słowa wszyscy wręcz emanowali radością. Za tą kasę mogę kupić to co miałam przed wakacjami i dwa razy tyle. Spojrzałam na dziewczyny z iskierkami w oczach. — Co za tym idzie dzisiejszy dzień możecie wykorzystać na zakup nowych elementów. Przymkniemy na to oko, ale od jutra nie ma opuszczania placówki - tak jak było to dotychczas. — Odpowiedziała fala rozmów między uczniami na co kobieta w podeszłym wieku skrzywiła się nie co. — Rozpoczynamy losowanie pokoi. — Wszyscy zamilkli. Do tej pory sami dobieraliśmy się w grupy. — Pierwsza będzie klasa pierwsza. — Zaśmiała się na swoje słowa, ale nikt jej nie wtórował. — Poproszę aby wszyscy pierwszoklasiści uważnie mnie posłuchali. Gdy wchodzicie do budynku mieszkalnego od razu natraficie na wielkie schody. Prawa część należy do chłopaków, lewa natomiast do dziewcząt. Każda z grup na cztery piętra. Na każdym poziomie znajduje się pięć pokoi - po cztery osoby w każdym. Wszystko jest jasne? — Pierwszoklasiści odparli, że tak, ale moją głowę zalewały pytania z kim trafię do pokoju. — Tak się złożyło, że losowanie już nastąpiło, a lista została wywieszona na tablicy ogłoszeń w korytarzu łączącym część szkolną z domową. Jeżeli nie wiecie gdzie to jest to zapytajcie kogoś ze starszych klas lub jednego z nauczycieli, a pokierujemy was do tego miejsca.
— Jeżeli okaże się, że wszystkim klasom wylosowali składy pokoi to przestaję wierzyć w szanse na polubienie tej budy. — Szepnęłam do dziewczyn a te pokiwały jedynie głową, bo tym razem Ekierka zajęła rozmawiać o wyższych klasach. Tak jak przypuszczałyśmy - wszystko jest ustalone.
Gdy tylko apel się skończy pobiegłyśmy w stronę słynnej tablicy ogłoszeń. Odwalone na milion dolarów nie zwracałyśmy najmniejszej uwagi na to ile osób potrącimy po drodze. Dobiegłam jako pierwsza i od razu szukałam wzrokiem mojej klasy. Gdy dostrzegłam kaligraficzny napis "klasa maturalna 4a - dziewczęta" zaczęłam szukać swojego nazwiska. Na moim ramieniu uwiesiła się Ann czytając listę. Po chwili wszyscy przeciskaliśmy się przez siebie i nie było najmniejszego ładu.
— Z drogi łamagi! — Eloise wrzasnęła z tyłu i przepchnęła się do przodu. Zrobiła zdjęcie i wycofała się ciągnąć mnie za rękę. — Dziewczyny, do mnie! — Zawołała od razu do naszej paczki. Oczywiste jest to, że nie całą nasza paczka nie trafi do jednego pokoju, ale trzeba mieć nadzieję, że nie będzie, aż tak źle. Odeszłyśmy kawałek aby inne na nas nie wpadły i w spokoju spojrzałyśmy na wyświetlacz.
— Pokój pierwszy - Willow, Solone, Eloise, Priscilla. — Rozbrzmiał głos mojej przyjaciółki, Ann. Nie trafiłyśmy do jednego pokoju...— Pokój drugi - Ann, Raelle, Saoirse, Bianca. — Będzie obok mnie - chodź tyle dobrego, ale nie kojarzę imion, które wyczytała. Pewnie na dodatek pomieszali nam klasy i każdy będzie miał indywidualny plan zajęć nie zależny od osób w tym samym pokoju co ja. Ann wyczytała jeszcze inne pokoje, ale Lavinia znalazła się w ostatnim. Przesortowali nas całkowicie. Co gorsze trafiłam do pokoju z największą dziunią w tej szkole - Priscillą. Ma oczywiście swoją paczkę czyli Raolle i dwójka chłopaków: Theo i Marcus. Nasze paczki strasznie się nie lubią i skaczą sobie do gardeł od czasu pierwszej klasy w tej placówce. Różnica polega w tym, że Priscilla bardzo się panoszy, jakby to ona była księżniczką w tej szkole, a prawda jest zupełnie inna...

perfectly wrong for meWhere stories live. Discover now