18

33 3 0
                                    

Pov Victoria

- Dobrze , że macie broń - powiedział Stiles - Bo teraz będziecie mnie bronić.

Tak się właśnie stało. Postacie te zaczęli atakować. My zaczęliśmy strzelać w nich a raczej to oni , jednak tamci pozostali niewzruszeni. Po walce , w której niestety Derek został ranny a Stiles zniknął szybko wraz z tymi cieniami. Byłam dalej przypięta do barierki schodów. Płakałam widząc tą sytuację. Do loftu spóźnieni wpadli Scott i Kira. Gdy nas zobaczyli przerazili się.

- Gdzie on jest?

- Zniknął , rozpłynął się w powietrzu wraz z nim ONI. - powiedziała Alli. Lydia wciąż leżała , ale była już przytomna od jakiś paru minut. Miała ranę na policzku. Szeryf zaczął rozmowę ze Scottem. A All wraz z swoim tatą pomogli wstać Lydii. Do mnie podszedł Hale. Rozerwał te okropne kajdanki tym samym uwalniając moją obolałą rękę.

-  Dziękuję - wyszeptałam do niego

Nie mogłam zasnąć , bo wciąż rozmyślałam o tym co powiedział do mnie nogitsune.  Miałam być jego przynętą? Dlaczego? Po co? Jednak nic dzisiaj nie zrobił. To miała być jak taka przestroga? Poprosiłam Lydię , by nie spała a zamiast tego siedziała obok mnie.

Obudziłam się wcześnie. Szczerze? Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

- Hej kochana. Jak się czujesz? No wiesz...po wczoraj. - powiedziała

- Chyba dobrze...nie miałyśmy spać - jęknęłam

- Powiem tylko na moje usprawiedliwienie ,że ty pierwsza zasnęłaś Vi - rzuciła i zaśmiała się

- Dobra - zaśmiałam się

- Nie żeby coś , ale jestem umówiona z Aidenem. Nie to , że Cię wyrzucam czy coś... Z resztą chyba rozumiesz. - mówiła jak opętana

- Nie spoko , rozumiem to. I tak już chciałam iść do domu. Może tata będzie w domu a nie znowu w pracy.

- Oh okej. To do zobaczenia Tori - przytuliła mnie po czym ja wyszłam z jej domu

- A właśnie! Jakby coś się działo czy coś...to pisz.

- Jasne. To na razie.

- No pa.

Przyjaciółka odprowadziła mnie do drzwi. I znowu się przytuliłyśmy.Szłam wzdłuż drogi , bo przyjechałam samochodem Lydii. Myślałam nad tym co się dzieje z moim przyjacielem. Strasznie , ale to bardzo brakuje mi tego prawdziwego Stilesa. Mimo tego , że chciał mnie zabić...nie zmieniał faktu , że nadal go kocham. Z tego wszystkiego usiadłam na krawężniku i po moim policzku spłynęła jedna , samotna łza. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić...byłam rozdarta. Gdzie mam pójść? Co mogę jeszcze zrobić by uwolnić Stilesa od nogitsune? Siedziałam już parę minut , gdy zadzwonił do mnie mój przyjaciel , Scott.

- Hej - powiedziałam

- Słuchaj Vi..znaleźliśmy Stilesa. Dasz radę przyjechać do mnie? - zapytał

Wiesz chyba tak , ale problem jest w tym , że nie wiem gdzie mieszkasz - zaśmiałam się rozbawiona

- A no tak. W takim razie cóż wyślę Ci adres sms-em. To ważne. - powiedział i to dość poważnie

- No dobra. To w takim razie do zobaczenie.

- Pa - i rozłączyłam się

Już chwilę potem otrzymałam od niego smsa z jego adresem. Poszłam do domu , wzięłam klucze od mojego samochodu i pojechałam do Scotta. Po paru minutach dojechałam do niego. Zadzwoniłam do drzwi i chwilę potem otworzył mi drzwi. Weszłam do środka. Poszłam do salonu , gdzie siedział Stiles. Miał on ranę na brzuchu , która ku mojemu zdziwieniu nie krwawiła. Zmarszczyłam brwi zastanawiając się co się stało. Po chwili namysłu dałam sobie spokój z tym.  Gdy na mnie spojrzał po jego policzku spłynęła pierwsza łza. Tym razem zwróciłam się do kogoś innego z jednym moim prostym pytaniem.

- Jest sobą? - spytała a Deaton , który stał za mną wzruszył ramionami. Chłopak zaś nie spuszczał ze mnie swojego wzroku - Co robimy?

- Zabijmy go - powiedział luźnie Aiden , a ja spojrzałam na z pod byka podnosząc przy tym jedną brew. - No co? Gdy go nie zabijemy , to on pierwszy to zrobi.

- Na razie jest nie groźny. Jad kanimy mu podałem - powiedział Deaton

- Czyli ten jad...tak jakby paraliżuję tak/

- Tak dokładnie - potwierdził  moje słowa - Ale po kilku godzinach bądź odrobinę szybciej przestanie działać.

- Aiden , Aiden , Aiden... - zaczął Stiles - podobno bliźniaki czują , jak drugiemu coś się dzieje czyż nie? Czy straciłeś ten dar/

Aiden spojrzał nerwowo na Scotta.

- Jedź - rzucił Scott po czym on szybko wyszedł z domu.

- Ciekawe czy zdąży  - zaczął - lubię ich , mają tak mordercze odruchy , działają bez zastanowienia.  A nie to co wy.. Obrońcy świata. - prychnął kpiąco

- Masz coś co zamknie mu usta? - spytała Melissa , mama Scotta

-Lekarz wyjął taśmę i zakleił mu usta. Wkurzony Stiles zaczął krzyczeć , dzięki taśmie nie było tego słychać. To było prawie nie słyszalnie. Stanęliśmy kawałek dalej , żeby on nic nie słyszał co mówimy.

- Coś jest nie tak - zaczął Deaton

- W sensie? - spytałam

- Jest tutaj przecież więźniem a zachowuje się tak jakby wszystko szło po jego myśli.

- To co teraz robimy? - zapytał Scott

- Poczekamy na rozwój wydarzeń.

- Minęło parędziesiąt minut. Wszyscy zastanawialiśmy się nad tym co robić dalej. Mama Scotta opatrywała ranę na brzuchu Stilesa.

,, I jest kolejna część! Być może jutro pojawi się następna , jeśli mój internet

nie będzie się zacinał. :) ''

My Love / Stiles StillinskiWhere stories live. Discover now