Planica - LAST PART

205 19 3
                                    


@meisenbichler:to jak chłopaki? Widzimy się dopiero na obozie?

@sleyhe: no chyba tak. A wiadomo kiedy będzie?

@awellinger: nope.

@skraft:już za wami wszystkimi tęsknię

@gschlierenzauer: nie popłacz się

@mhayboeck: nie tym tonem do mojego narzeczonego, bęcwale

@gschlierenzauer: bo co?

@dprevc: ja chętnie zorganizuję fame mma.

@pprevc: domen, jedyne co co możesz zorganizować to transport do domu, a potem treningi

@dprevc: stfu bracie. Ja tu interesy załatwiam

@meisenbichler: chłopy, ja tu chciałem się pożegnać i podziękować za ten piękny, acz dziwny sezon, a wy z bitkami wyjeżdżacie. Teraz zamknąć mordy, bo będzie lista podziękowań

@tzajc: mamy się bać tych podziękowań?

@alanisek: tobie na pewno nie podziękuje:')

@meisenbichler: a żebyś się kurwa nie zdziwił, lanisek.Jemu podziękuję, a tobie nie

@pprevc: uuuu

@pżyła: ehehehe

@meisenbichler: także ekhem, słuchać mnie hołoto pruska. Pragnę najpierw podziękować moim kolegom z drużyny, zwłaszcza temu rudemu: to co żeś odwalił w tym sezonie to brak słów, jestem z ciebie tak cholernie dumny. Pokazałeś również, że Niemcy mają jednak serce i potrafią pomagać (tak, mówię tu otobie, @hgranerud ). Pragnę również pogratulować reszcie naszej zgrai, jak i Kraftowi. Wyskoczyłeś jak królik z kapelusza w najmniej spodziewanym momencie. Szkoda tylko kurwa, że moja forma gdzieś uleciała akurat w drugiej części sezonu :') No, ale odkuję się w następnym i was wszystkich przelecę

@sleyhe: proszę się odwalić od andreasa. Nikt go nie przeleci oprócz mnie

@meisenbichler: ty tylko o jednym, leyhe. Mam już swojego Rysia. Starczy

@rfreitag: no mam nadzieję.

@dprevc: ja bym chciał zostać przeleconym

@pprevc: panowie, czy ty widzicie to co ja?

@cprevc: widzimy, bracie i nie wierzę w jego głupotę

@tzajc: domci, widzimy się dzisiaj wieczorem? ;)

@meisenbichler: @pżyła ja przyjdę do twojego pokoju z osobistymi podziękowaniami i prezentem i taką imprezę zrobimy, że wywali trenerów z kapci

@pżyła: kim ja jestem by odmówić? Hehehe dawaj marki

@rfreitag: tylko grzecznie tam

@mhayboeck:nie chcę nic mówić panowie, ale nie wiem czy to tak wypada robić imprezę jak danny leży w szpitalu

@mlindvik: danny by chciał by się odbyła impra z nim czy bez niego. Poza tym czuje się nieco lepiej i będą go budzić lada dzień.

@meisenbichler: wyślę mu osobną flaszkę. Z życzeniami powrotu do zdrowia. Dobra, chłopaki,dzięki za ten sezon i do zobaczenia na imprezie a potem w przyszłym sezonie!

@skraft: to my dziękujemy za ten czat <3

@astękała:o tak, dużo się tu działo

@skraft: mam nadzieję, że powstanie taki sam w przyszłym sezonie

@meisenbichler: no kurwa że będzie.Postaram się o to :)

@meisenbichler: trzymajcie się mordeczki i do następnego. Niech Hitler będzie z wami.

Czat nieaktywny

Markus kliknął w ikonkę, deaktywując czat, który założył tak naprawdę dla beki kilka miesięcy temu, gdy po zawodach w Wiśle niesamowicie się nudził, bawiąc się telefonem oraz przeglądając Instagrama.Nie spodziewał się, że przywiąże się do tych głąbów jeszcze bardziej. Zwłaszcza do rudego Geigera, czy nawet starszego Prevca. Rzucił telefon na łóżko, siadając na jego skraju, wzdychając. Końcówka sezonu była niezwykle intensywna nie tylko ze względu na skumulowanie się zawodów, ale również na niebezpieczny wypadek Tandego. Lubił blondaska, fajnie się z nim imprezowało, a widok jego bezwładnego ciała staczającego się po zeskoku sprawił, że aż coś ścisnęło jego serce. Wszyscy zamarli, a cisza, która i tak ich otaczała ze względu na brak kibiców stała się jeszcze bardziej złowieszcza. I ten rozpaczliwy krzyk Forfanga, który usiłował przedrzeć się przez ramiona i uściski kolegów zdrużyny, by dostać się do Daniela wciąż prześladował jego myśli. Nie chciał sobie nawet wyobrażać co by było, gdyby to Richard był na miejscu Daniela. Rozniósłby wszystkich w drobny mak. Na szczęście ratownicy szybko zareagowali i Norweg znalazł się na intensywnej terapii w szpitalu w Ljubljanie. Oby tylko wyszedł z tego bez szwanku, chociaż sposób w jaki walnął o zeskok aż prosił się o najgorsze myśli. Niemiec przymknął oczy,czując ciepłe promienie Słońca na swojej twarzy. Otaczał go względny porządek, jeśli można tak nazwać multum walizek i sprzętu sportowego walającego się po podłodze pokoju. Już za kilka godzin miał się znaleźć w Niemczech, wypocząć przez święta, a potem wrócić do kieratu: treningi – skocznia –obóz. Nie mógł się również doczekać aż w końcu zobaczy Richarda, który w tym sezonie głównie pałętał się po Pucharze Kontynentalnym oraz FIS Cupie wraz z Andim Wellingerem. Markus marzyło tym, żeby zaszyć się w ich wspólnym mieszkaniu i spędzić czas tylko we dwoje. Uwielbiał skakać, uwielbiał ten dreszczyk adrenaliny, był w pewien sposób uzależniony, w końcu to była jego pasja, lecz od czasu do czasu marzył o krótkim wypoczynku z dala od tego harmideru, żeby do końca nie zwariować. Rozmyślania przerwał mu dzwonek telefonu. Parsknął słysząc piosenkę. Tylko jedna osoba mogła ustawić "Call me maybe" jak dzwonek. Richi. I miał rację. Na ekranie pojawiła się roześmiana twarz Freitaga. Jego mała kuleczka szczęścia. Mały wariat.
- No hej Markiii! Nie masz pojęcia jak się za tobą stęskniłem! - Markus nie zdążył się z nim przywitać, gdy zalał go potok słów. Momentalnie na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Richard rozbrajał ludzi, sprawiał, że nawet najgorszy dzień stawał się znośniejszy. - Tyyyy co tu się działo! Nie masz pojęcia! -Eisenbichler ponownie skupił się na roześmianej twarzy ukochanego na małym ekraniku telefonu. Gdyby tylko telefony umożliwiały dotyk twarzy lub cokolwiek, byleby mógł tylko poczuć, że Richi jest blisko niego. - Jakbyś widział co się tu dzieje w Rosji to byś nie wracał do Pucharu Świata! Jakie zajebiste balangi tu są! Nawet trenerzy brali w nich udział! - nagle zza pleców Richarda rozległ się głośny huk i szereg przekleństw po niemiecku wraz z salwą śmiechu.
- Co tam się dzieje? - zaniepokoił się Biśla,słysząc ten cały rumor. Richard obrócił głowę, by zerknąć co się z nim stało. Na podłodze pośród nart oraz sprzętu sportowego leżał wybitnie wściekły Austriak, bodajże Elias Medwed (Markus praktycznie go nie znał, bo młodzian kursował głównie między Pucharem Kontynentalnym, FIS Cupem i Alpen Cupem),a nad nim stali Manuel Fettner, paru Rosjan oraz pozostali kumple chłopaka z drużyny – David i Daniel. Żaden z nich nie spieszył się z pomocą, rechocząc i żartując z niego.
- Także ten, skarbie. Jak widzisz mi sie tu nie nudzi. - na ekranie ponownie pojawiła się twarz Richarda, uśmiechającego się teraz z zażenowaniem. - Widzimy się w Oberstdorfie? Czy w naszym mieszkaniu?
- No u nas oczywiście. Jak przyjadę pierwszy to ugotuję nam pyszny obiad. - Richard się wyszczerzył na samą myśl o kuchni Markusa. Nikt o tym nie wiedział, ale Biśla był niezłym kucharzem i potrafił upichcić co nieco. Ale o tym ci! Tylko Richard miał prawo o tym wiedzieć.
- To ja już kończę, bo słyszę jak trener nas woła. A wolałbym i jemu nie podpaść. - mężczyzna się skrzywił, myśląc jednocześnie o Horngacherze i jego wahaniach nastrojów w tym sezonie. Powoływał go, a potem w ostatniej chwili zmieniał zdanie. Irytujące jak cholera. Jebany Stefan. Markus niemal w lot go zrozumiał. Również był wściekły na decyzje trenera, który odesłał Richiego do kontynentala, a nawet i dalej. Ale mniejsza. Ważne, że zobaczy go za kilka godzin.
- To cześć, skarbie. Nie mogę się doczekać aż ciebie wyściskam i wycałuję. - Markus uśmiechnął się ciepło, widząc rumieniec na twarzy ukochanego.
- Cześć! - Richard posłał mu całusa, po czym się rozłączył.
- Markus! Jedziemy! - zza uchylonych drzwi dobiegł go głos jednego z członków kadry niemieckiej. Brunet szybko schował telefon do kieszeni, wstając i ogarniając swoje bety. Za kilka chwil miała odbyć się mała impreza z okazji zakończenia sezonu, a potem wszyscy mieli się rozjechać w swoje strony, by ponownie się spotkać dopiero na Letnim Grand Prix. Przeczesał palcami włosy, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze, mrugnął okiem i szybko wyszedł.

****
- Jesteś pewien, że ta koszula będziemi pasować? - na drugim końcu hotelu Stefan Kraft stał zafrasowany z dwoma koszulami w dłoniach, zastanawiając się którą wybrać. Leżący zaś na ich łóżku Michael wcale mu tego zadania nie ułatwiał. Na sobie miał jedynie kadrowy dres, którego nie zamierzał zmieniać. Blondyn mruknął coś w odpowiedzi, wywracając oczami.
- Skarbie, ty we wszystkim wyglądasz bosko. A najlepiej to wyglądasz nago. - Hayboeck oblizał swoje wargi, wpatrując sięw niego wygłodniale. Kraft rzucił mu dezaprobujące spojrzenie.
-Nie mamy czasu na te sprawy. To która w końcu?
- A dla kogo się tak stroisz? Będą tam tylko nasi kumple. Chyba, że chcesz mi zaimponować, ale wiesz, że uwielbiam cię we wszystkim. - brunetprychnął, rzucając niebieską koszulę na bok. - No chyba, że...chcesz kogoś poderwać. - Michael uniósł się na łokciu,mrużąc oczy.
- Niby kogo, zazdrośniku? - parsknął śmiechem Stefan, wdrapując się na łóżko. Blondyn nie spuszczał z niego podejrzliwego spojrzenia.
- Widziałem jak na ciebie patrzy ten Huber. Nie podoba mi się to. - Michael nigdy nie ukrywał, że nie podobają mu się relacje Stefana ze starszym Huberem. Łączyły ich zbyt bliskie relacje.
- Michi...- brunet usiadł na nim okrakiem, obejmując jego szyję ramionami. - Daniel jest jedynie moim kumplem. Tak samo jak i reszta. Chyba lepiej mieć z nimi dobre stosunki.
-Ja ci dam stosunki! - dłoń starszego z nich znalazła się na tyłku Krafta. Ten wywrócił oczami, starając się ukryć uśmieszek satysfakcji.
- Tak, wiem. Jedyne stosunki jakie mogę mieć to z tobą, zboczuchu. A teraz chodź, ubierz się jak człowiek. Jeszcze się spóźnimy.
- A co jeśli chcę się spóźnić? - po chwili Michael przerzucił Stefana na łóżko i natychmiast znalazł się nad nim. - A co jeśli mam inne plany co do ciebie?
- Jakie plany? - Kraft zerknął na niego niewinnie, udając, że nie wie o co mu chodzi.
- Ty już wiesz jakie plany. - Michi ponownie oblizał wargi, po czym przyssał się do szyi partnera, zostawiając na niej różowawe plamy.
- MICHAEL!
- No co?
- Co ja ci mówiłem o robieniu malinek? Co ty jesteś? Przedszkolak?
- Niemów, że ci się nie podoba.
- Jak ja teraz będę wyglądał? Wszyscy będą widzieć co żeśmy robili. - Stefan usiłował się wydostać spod Michaela, lecz partner był silniejszy od niego i przytrzymywał jego ręce nad głową, dociśnięte do materaca.
-Wszyscy będą wiedzieć, że należysz do mnie, Stefciu.
- I tak wiedzą co my robimy między zawodami. Czym się przejmujesz? -blondyn wzruszył ramionami. - Poza tym, z tego co wiem z opowieści Halvora to Danny i Johann robią gorsze rzeczy. - Stefan zmarszczył nos.
- Nie wiem czy chcę wiedzieć. A teraz chodź, bo się spóźnimy. Nie możemy ominąć imprezy na zakończenie sezonu!

Michael jedynie jęknął cierpiętniczo, przewracając się na plecy ze zrezygnowaniem.

******
Impreza, jeśli można tak było nazwać odbywała się w jednej z sal konferencyjnych. Nie przybyło na nią zbyt wielu zawodników ze względu na sytuację, która panowała na świecie. Głównie pojawili się Niemcy, Norwegowie, Austriacy, Słoweńcy i Polacy, choć ci ostatni w formie zdziesiątkowanej, czyli Żyła, Stękała i Wolny.
- Marki, masz piwo?!
- Mam, ale nie dam!
- No zemną się nie podzielisz?
- Scheisse, przeklęci Polacy. No to chodź tutaj. Starczy na nas obu.
- Hehehe.
- Chociaż na chwilę możemy ściągnąć te cholerne maseczki. Nienawidzę tego shitu. - mruknął Markus, upijając łyka piwa.
- Ale mus to mus niestety. Póki to całe gówno się nie skończy, musimy być ostrożni. - dodał Piotrek, żłopiąc swoją partię piwa. Nie był to Złoty Bażant, ale musiało mu to wystarczyć.
- To gówno niewiele pomaga. Zresztą widziałeś co się z Austriakami działo. Cały team zdziesiątkowany. - tu oboje spojrzeli w stronę wspomnianej nacji. Stefan przytulał się mocno do Michaela, który gładził jego plecy, rozmawiając po cichu z przybitym Forfangiem. Nic dziwnego. Jego partner w końcu miał bardzo groźnie wyglądający wypadek.
- Współczuję Johannowi. Na własnych oczach widział jak Danny prawie ginie. - Markus z Piotrkiem patrzyli się na bladego Norwega, który ledwo powstrzymywał się od łez. - Nie wiem co bym zrobił, gdyby to był Richard.
- I tak Danny ma szczęście w nieszczęściu. Z tego co się dowiedziałem to nic sobie nie złamał.- pocieszył go Piotrek, oblizując wargę z białej pianki.
-Skoki to piękny, acz niebezpieczny sport. - skonstatował Eisenbichler, biorąc porządnego łyka.
- Oj tak.

Na szczęście dla niektórych, ten dziwny sezon pełen niespodzianek i negatywnych emocji przemieszanych z pozytywnymi skończył się i mogli wziąć głęboki wdech i odetchnąć wolnym czasem i przygotowaniami do nadchodzącego sezonu olimpijskiego. Oby tylko następny był o wiele lepszy i bez nieprzyjemnych niespodzianek.

Tego życzę wam i wszystkim zawodnikom.

homo nie wiadomo | skoczne czatyWhere stories live. Discover now