Rozdział 60

472 36 126
                                    

Nigdy bym nie pomyślała, że sama z własnej woli będę chciała bardziej zagłębić się w ten obcy mi świat. Od zawsze wszystko mnie w nim przerażało. Miałam wyrobione swoje zdanie, którym kierowałam się na podstawie pojedyńczych osób. Było to okropnie naiwne i bezsensowne. Uznawałam wilkołaki za okropne bestie. Bałam się ich panicznie i nigdy nie chciałam mieć ponownie z nimi kontaktu. A przecież teraz szłam prosto do ich leża tylko po to by odnaleźć jednego z nich. Gdybym usłyszała to od osoby trzeciej jeszcze miesiąc temu, pomyślałabym że zwariowała i powinna się leczyć. Ja miałabym martwić się o takiego potwora? A jednak była to prawda. Moje zdanie co do ich gatunku nie zmieniło się. Co to to na pewno nie. Ale zaczęłam wątpić czy nie powinnam faktycznie bliżej przyjrzeć się czy moje stwierdzenie było słuszne. Odtwarzając sobie obraz Thomas'a przed oczami, nie mogłam wyobrazić sobie go takiego jak tamtego wilkołaka, który próbował mnie zabić. Było to jeszcze bardziej śmieszne zważając na to, że na samym początku myślałam, że był mordercą. Czy potrafiłby odebrać komuś życie? Nie mogłam tego wykluczyć. Nie raz widziałam go naprawdę wściekłego. Od początku dawał mi jasno do zrozumienia, że jest zdolny do wszystkiego gdybym tylko chciała zaszkodzić Kirze. Może dlatego aż tak teraz mnie nie przerażał. Nie był groźny bez powodu. Ale czy podczas pełni potrafił wyrządzić równie wielkie spustoszenie w lasach co inne wilkołaki? Bałam się, że on również to robił. Tamtej nocy wyrobiłam sobie jeszcze jedno zdanie. Dzięki Oliver'owi nadal żyłam. Widziałam wtedy w nim bohatera, anioła, który mnie ocalił. A skoro wszędzie anioły były przedstawiane jako dobre istoty, nie sądziłam że mógł wcale nie być taki święty za jakiego go uważałam. Później spotkałam Kire, Rose i John'a, którzy tylko potwierdzili moją teorię, że przecież skrzydlaci nie mogą być źli. Jak widać bardzo się myliłam. Był jeszcze Edwin. W księgarniach aż trzeszczały półki od ciężaru historii o wampirach. Jakie to one nie były okrutne, ale i pociągające. Kryjące się w mroku czekając na ofiarę, w którą mogłyby wbić swoje kły. A ja spotkałam takiego chłopaka, który całe dnie spędzał nad grami i potrafił nie jednego zarazić swoim śmiechem. Pił krew tylko po to by móc przeżyć i nigdy nie wykorzystywał swojej przewagi. A przynajmniej nic mi o tym nie było wiadomo. To wampiry były większym postrachem niż wilkołaki, a ja wyrobiłam sobie o nich całkiem odmienne zdanie. Ale teraz idąc przy drodze z jednym przedstawicielem gatunku krwiopijców zaczynałam coraz bardziej wątpić w swoje przekonania. Skądś musiały się wziąć te wszystkie legendy. Więc zgadzając się na samotną podróż razem z nim, było moim ogromnym błędem i czułam, że za chwilę mogłabym się o tym przekonać.

Szłam za chłopakiem i byłam ogromnie zadowolona, że to on miał mnie za swoimi plecami, a nie odwrotnie. Chociaż coś czułam, że dla niego nie miało to najmniejszej różnicy. Nadal poruszał się cicho, a ja coraz bardziej zaczynałam podejrzewać, że prędzej był duchem wampira niż żywą istota. Chociaż mówiono, że wampiry nie żyły. Nigdy jakoś nie zapytałam o to Edwin'a.

- Myślałem że będziesz bardziej rozmowna.- zatrzymał się nagle co i ja uczyniłam.- Chodź.- nakazał mi gestem dłoni. Ostrożnie zrobiłam krok w jego kierunku. Co on kombinował?- Chyba nie będę do ciebie krzyczeć.- podeszłam jeszcze bliżej, stając koło niego i dopiero wtedy ruszył ponownie.- Choć mi to różnicy nie robi. I tak nikogo nie ma w pobliżu.- odparł obojętnie. Czy on dawał mi właśnie do zrozumienia, że byliśmy całkiem sami?- A więc szukasz Thomas'a.- stwierdził po czym objął mnie ręką. Zaalarmowana starałam się zrzucić jego dłoń z moich ramiona, ale czułam jakby jego palce zacisnęły się nieodwracalnie. Spojrzałam na niego przestraszona, ale on uśmiechnął się do mnie podstępnie. Czy my aby na pewno szliśmy w dobrym kierunku?- Z tego co wiem to chyba nie za bardzo za nim przepadasz, mam rację?

- A czy gdybym za nim nie przepadała to teraz bym go szukała?- odparłam niezadowolona, ponownie starając się od niego odsunąć.

- Ale wilkołaków to nienawidzisz.- spojrzał odważnie przed siebie, ale na jego twarzy nadal pozostał cwany uśmiech.- To nie przez niego wyjechałaś?

Szklana DamaWhere stories live. Discover now