19

90 9 5
                                    

Your eyes, they could cut through diamonds and steel


Od mojej pierwszej wizyty u psychologa minął miesiąc, a z każdą kolejną było jakby... łatwiej. Po paru spotkaniach udało mi się znacznie otworzyć, nawet jeśli wciąż głupio było mi opowiadać o rzeczach, o których wcześniej nikomu nie mówiłem. Bywało ciężko, jednak Elizabeth była najbardziej wyrozumiała osobą, jaką udało mi się poznać w swoim życiu i gdy pozwoliłem sobie na zaufanie jej szło nam o wiele łatwiej. Zaczęło do mnie docierać, że ta terapia, to przede wszystkim praca nad samym sobą, a nie samo opowiadanie o tym, co mi leży na sercu. Wszystko to, co miałem w głowie musiałem przepracować, a by to zrobić faktycznie musiałem tego chcieć i się zaangażować, co do tej pory nie przychodziło mi łatwo, gdyż pozostawanie biernym i narzekanie było prostsze, choć o tym mówiłem wam już nie raz.

Rodzice... Matka była zachwycona moimi małymi kroczkami do przodu, choć nie rozmawiałem z nią na ten temat zbyt wiele. Nie chciałem, po prostu. Uważałem, że tak będzie lepiej, a jej chyba wystarczył fakt, że w końcu faktycznie chodziłem do kogoś, kto był w stanie mi pomóc i w jej oczach dawało to swoje efekty. Bo rzeczywiście je dawało, sam widziałem to doskonale. Nie stwierdzę, że te cztery wizyty całkowicie odmieniły mnie, jako człowieka, bo tak nie było. Natomiast zacząłem zwracać uwagę na rzeczy, które do tej pory olewałem. Takie jak bycie bardziej transparentnym w relacji rodzice-ja. Przede wszystkim starałem się być bardziej szczery, jeśli mowa o mówieniu o swoich potrzebach, czy potencjalnych problemach w naszej relacji, która aktualnie była tak podupadnięta, że jedyne co pozostało, to staranie się zebrać ją znów do kupy. Ustalmy - nie mogłem się od nich oderwać, potrzebowałem ich, a dodatkowo nie chciałem się odcinać. Mieliśmy swoje problemy, ale nigdy w życiu nie uznałbym ich za swoich wrogów, a mówiąc więcej - liczyłem, że w przyszłości będę mógł liczyć na nich w każdym gorszym i lepszym momencie mojego życia. I właśnie dlatego tak bardzo zależało mi na tym, by przerobić nasze wszelkie niedopowiedzenia, niespełnione oczekiwania i moje kłamstwa, których dopuściłem się zdecydowanie zbyt wiele. 

Poza tym... Poza tym Luke stawał się powoli nieodłączną częścią mojego życia i musiałem ich powoli przygotować na moment, gdy im go przedstawię. Bo, owszem, miałem taki plan. Aktualnie nasza relacja nie była na tyle oczywista, bym miał faktycznie to zrobić, jednak obaj oczekiwaliśmy od tej znajomości o wiele więcej, niż to, czym była aktualnie. Calum nabijał się, że jesteśmy friends with benefits, co nie było wcale tak dalekie od prawdy, bo żaden z nas nie otwarcie nie zaproponował związku, jednak obaj robiliśmy wiele typowych dla par rzeczy, również bardziej intymnych. To było dziwne, ale o tym jeszcze za chwilę.

Ashton wrócił do domu na weekend i w tym odnalazłem w końcu szansę na przegadanie z nim na spokojnie tego, jak całe moje życie się zmienia. Mogę chodzić do psychologa, mogę brać tabletki nasenne, ale nigdy, przenigdy wszystko to nie zastąpi mi rozmowy z Irwinem i wszystkiego tego, co on sam jest w stanie mi przekazać, tylko dlatego, że jest chyba jedyną osobą, która zna mnie tak naprawdę.

Na początku planowałem poznać go z Lukiem, ale szybko porzuciłem ten pomysł, woląc spotkać się z nim bez Hemmingsa i faktycznie pogadać, jak za starych dobrych czasów. Wiedziałem, że najpewniej razem z nami będzie i Calum, lecz nie przeszkadzało mi to w żadnym stopniu. Nie mieliśmy przed sobą tajemnic i wszystko to, co powiem Ashtonowi będzie rzeczami, o których Calum już wie i nie będzie to rozmowa, którą za wszelką cenę będę starał się utrzymać między naszą dwójką w konspiracji. Ashton po prostu był... Ashtonem. I obgadywanie z nim trudnych spraw bywało zwyczajnie komfortowe i niejednokrotnie potrzebne. No, potrzebne mi.

Luke ten weekend miał spędzić u rodziców. Z tego co się orientowałem rozprawa przeciwko Stevensowi miała odbyć się za parę tygodni, o czym Luke mówił praktycznie bezustannie. Było to nieco irytujące i obsesyjne, jednak nie mogłem być zły. Zdawałem sobie sprawę z tego, że jest to dla niego bardzo ważne, więc wspierałem go na tyle, na ile byłem w stanie.

Lullabies || mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz