"Nie jesteś takim potworem jakim cię malują"
Jest to opowieść, gdzie wcielisz się w postać pewnej bohaterki, która pokonuje w życiu wiele przeciwności losu, aby zdobyć swoje wymarzone szczęśliwe zakończenie.
Akcja dzieje się kilkadziesiąt lat po pr...
Na dachu małej chatki w lesie siedziała h/c dziewczyna. Jej h/l włosy były w nieładzie rozrzucane przez wiatr, ale wydawała się tym nie przejmować. W rękach trzymała pędzel i płótno na którym powoli było widać zarys lasu. Chwilę ciszy oraz śpiewy ptaków zostały zakłócone przez dochodzące ze środka domu krzyki. Dziewczyna westchnęła głośno, powoli wstała, zebrała swój sprzęt i skierowała się w stronę okna prowadzącego na poddasze.
Pov y/n
Weszłam do mojego pokoiku, delikatnie otrzepujac sukienkę. Krzyki nie ustawały.
Cóż czas już wyjść
Delikatnie odłożyłam przybory i obraz do mojej ukrytej skrytki pod łóżkiem, aby rodzice nie mogli ich znaleźć. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej jedną z najodpowiedniejszych do pracy w lesie sukienek.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Po zmianie stroju, zdmuchnęłam świece stojące na stole i zaczęłam schodzić po drabinie na dół. Gdy dotarłam do kuchni zobaczyłam kłócących się rodziców, zapewne znowu s/n coś zrobiła. Rozejrzałam się, w rogu pokoju stał mój brat, który jako pierwszy mnie zauważył i dyskretnie wskazał żebym poszła za nim.
- Gdzie idziesz Różyczko? - Mam dość krzyków, więc wychodzę do lasu, pozbieram też jakieś owoce na ciasto, dobrze?
Westchnął i poczochrał mi włosy.
- Dobrze idź, ale proszę uważaj siostrzyczko
*zachichotałam*
- Nie martw się braciszku, będę
B/n zawsze mnie wspierał. Mimo 5 lat różnicy to on można powiedzieć mnie wychowywał, nauczył mnie mówić, a nawet jeździć konno, czy strzelać z łuku, gdy nadarzyła się do tego okazja. Odkąd tylko pamiętam rodziców nigdy nie było w mojim życiu, nawet nie wiem, czy wiedzą ile mam lat. W momencie gdy brakuje pomocy w domu, nagle sobie przypominali moje imię. Niewiem dlaczego tak jest, ale cieszę się, że mam chociaż b/n.
Westchnęłam cicho, wzięłam leżący przy drzwiach kosz i skierowałam się na drużkę prowadzącą wgłąb lasu. Po czasie dotarłam do znanej mi polany, nazywanej przez mieszkańców "lisią polaną" pełnej różnorakich owoców. Umieściłam kosz na pniu i zaczęłam powoli je zbierać, cicho nucąc pod nosem wymyśloną melodie. Po skończeniu, powoli wytarłam ręce w chustę, dumnie patrząc w kierunku pełnego kosza.
Hmm... mam jeszce trochę czasu, nic się chyba nie stanie jak się zdrzemnę.
Powoli przeczołgałam się w stronę zacienionej części drzewa i zamknęłam oczy zapadając w sen.
Obudziłam się, było już ciemno, a na niebie pojawiły się gwiazdy. Przez chwilę leżałam nieruchomo wsłuchując się w ciszę, gdy nagle usłyszałam obok siebie trzask łamanych gałęzi. Szybko zerwałam się i spojrzałam w tamtym kierunku. Niczego jednak nie zobaczyłam. Zaczęłam powoli iść w miejsce, gdzie usłyszałam tajemniczy hałas.