Rozdział dwunasty

12.6K 756 102
                                    

Elio

Przechyliłem głowę w bok, przyglądając się białemu materiałowi z różową, nieregularną plamą na środku. Majstersztyk. Nikt nie był w stanie się domyślić, że krew pochodziła ode mnie, nie od Idalii, która właśnie brała prysznic. Chciałem do niej dołączyć, ale doszedłem do wniosku, że dam jej chwilę prywatności. Od tego momentu już raczej miała ich tylu nie mieć.

Zabrałem prześcieradło, po czym wyszedłem na balkon skierowany na wewnętrzną część kompleksu. Kelnerzy już rozkładali krzesła, żeby przygotować teren do śniadania. Zawiesiłem prześcieradło na balustradzie, zabezpieczając je po bokach, żeby się nie zsunęło, i wróciłem do pokoju, akurat gdy z łazienki wyszła Idalia.

Miała zarumienione policzki i żadnego makijażu na twarzy. Włosy owinęła ręcznikiem, a ciało cienkim, bawełnianym szlafrokiem. Chryste. Nawet w takim wydaniu wyglądała seksownie. Nie byłem w stanie powstrzymać reakcji ciała, a ona chyba to zauważyła.

– Do śniadania chyba mamy trochę czasu – powiedziała cicho lekko drżącym głosem, patrząc mi wprost w oczy.

Uśmiechnąłem się łobuzersko, z całych sił powstrzymując napływające do głowy obrazy naszych splątanych, nagich ciał. Tak, chciałem ją ponownie pode mną, oczywiście, że chciałem, ale wątpiłem, żeby była na to gotowa. Nie chciałem, żeby odczuwała dyskomfort.

– Jak się czujesz? – zapytałem, podchodząc do niej.

Mimo że miałem ogromną ochotę wsunąć dłonie pod jej szlafrok, zacisnąć palce na jej udach, unieść ją i wślizgnąć się do jej wnętrza, po prostu pogładziłem ją po policzku, całując lekko w usta. Nigdy wobec nikogo nie byłem tak delikatny.

– Dobrze – odpowiedziała. – A ty?

– Wyśmienicie. – Uśmiechnąłem się szeroko. – Dziękuję, skarbie – szepnąłem, patrząc jej w oczy.

Zmarszczyła lekko brwi, tak samo jak nos.

– Za co mi dziękujesz?

– Oddałaś mi się wczoraj. – Przesunąłem dłoń z jej policzka na szyję, a potem na obojczyk. Pogładziłem go delikatnie, cały czas patrząc jej w oczy. – Nie sądziłem, że to zrobisz. Nie nastawiałem się na to i na pewno tego nie oczekiwałem. Zaskoczyłaś mnie. Pozytywnie. Sprawiłaś mi tym cholerną przyjemność, wiesz?

– Przecież jesteśmy małżeństwem – wymamrotała niewyraźnie i uciekła wzrokiem w bok.

I właśnie w ten sposób czar prysł. Całe moje zadowolenie i radość z tego, że mi się dobrowolnie, sama z siebie oddała, bo Idalia nie zrobiła tego, bo mnie pragnęła – mnie jako mnie – tylko oddała się mnie, bo byłem jej mężem.

Kurwa mać.

– Co wcale nie znaczy, że będę cię traktować jak worek na spermę, a ty wcale nie musisz mi się oddawać za każdym razem, gdy mam na ciebie ochotę – mruknąłem, odsuwając się.

Nie czekałem na jej komentarz, tylko od razu ruszyłem w stronę szafy. Wyciągnąłem ze środka świeżą bieliznę, białą koszulę i ciemne spodnie. Ręka mi zadrżała, gdy sięgałem po pasek wetknięty we spodnie leżące na podłodze. Burdel, jaki po sobie zostawiłem w nocy, tylko mi przypomniał o tym, że Idalia zmusiła się do seksu.

A ani trochę mi się to nie podobało. Nie byłem cholernym gwałcicielem, nie byłem kimś, kto podstępem zaciągał kobiety do łóżka. Nie musiałem tego robić. Dlaczego nie mogła mnie tak po prostu pragnąć?

– Idę wziąć prysznic – odezwałem się, kierując się w stronę łazienki. Żeby do niej wejść, musiałem minąć Idalię. Z całych sił starałem się nie patrzeć jej w oczy.

Krwawa przysięga - Calabria #1Where stories live. Discover now