1.9 ⎊ DADDY ISSUES

1.1K 106 68
                                    

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Daddy issues.

Daddy issues.

Kiedy wychodzę z gabinetu psychoterapeutki, przechodzę kryzys egzystencjalny. Daddy issues i zespół stresu pourazowego. Dokładnie to usłyszałam kilkanaście minut wcześniej od miłej pani z warkoczem, której ktoś wcześniej doniósł o moim braku mamy. Że właściwie nie radzę sobie z ideą posiadania ojca. I że powinnam rozważyć wizytę u psychiatry.

Jakbym tego nie wiedziała.

Zbyt dużo jej nawet nie powiedziałam. Że słabo śpię i nie mam na nic ochoty. W ogóle nie gadałyśmy o mamie, może przez moment. Trochę o Tonym. Dużo milczałam. Trudno rozmawiać z kimś, kogo się nie zna. Trudno rozmawiać z kimś, kogo się zna.

Może jednak powiedziałam jej kilka rzeczy. Sama już nie wiem.

A ona zdecydowała, że mam daddy issues, dodając, że zobaczymy się za tydzień i mam nie brać sobie tego aż tak do serca. Przez godzinę i tak nie mogła poznać całej mojej biografii.

— Daddy issues — słyszę Tony'ego, kiedy jestem przed zakrętem korytarza, więc staję, podsłuchując rozmowę telefoniczną. — Więcej tu nie przyjdę, Rhodey. Powiedziała mi, że mam PTSD i cholerne daddy issues. Pierdolenie. Jak zwykle o tym samym.

Wbija mnie w podłogę. Poprawiam włosy, powstrzymując się od parsknięcia śmiechem z absurdalności sytuacji. Mamy tak samo na bani. Nieźle.

Tupię głośno, wychodząc zza rogu. Za udawanie, że niczego nie słyszałam, powinnam dostać Oskara. Tony rozłącza się na mój widok, a potem z grubej rury wyjeżdża:

— Pepper zaprosiła nas na obiad po rozprawie. O której po ciebie podjechać?

— Słucham?

— Jedziemy do Pepper na obiad — powtarza. — Mówiłem ci o tym.

Parskam. Nie mówił. Na pewno nie mówił. Coś takiego bym pamiętała. Nie da się nie pamiętać o tak pięknej przyszłej porażce.

Co to będzie za dzień. Najpierw dziadkowie, później Pepper. Festiwal ludzi, którzy mnie nienawidzą.

— Pojedź sam — sugeruję, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. — Tak będzie lepiej dla świata.

Wychodzimy z budynku. Tony marszczy brwi w ten jeden specjalny sposób, który sugeruje, że mam kłopoty. Zazwyczaj mam kłopoty, więc zdążyłam się już tego spojrzenia nauczyć.

To takie dziwne. Mama nie miała spojrzenia irytacji. Ona po prostu wzdychała i opuszczała ramiona, jakby już brakowało jej do mnie siły. I czasami pewnie tak było. Przez większość czasu pewnie miała dość.

Może gdybym była lepszą córką, nigdy nie pojechałaby na ten wolontariat. Może miałabym ją dalej obok siebie.

Tony sztura mnie palcem w ramię, więc odruchowo oddaję mu po łapie. Nawet się na to nie krzywi.

— Słuchaj, bo nie ręczę za siebie — grozi, ale wiem, że to pierdolenie. Wkopał się w to bagno po uszy i niezależnie czy mnie sobie weźmie, czy nie, pociągnie go to na dno. Nic już nie może mi zrobić. — Musisz pojechać do Pepper, bo zaprosiła nas oboje.

Przewracam oczami. Stoimy już przed samochodem i czuję dyskomfort bycia obserwowaną przez obcych ludzi. Nie lubię tego. Nie lubię tej popularności.

— Ale ja nie chcę — mamroczę. — Nie i tyle.

I dokładnie wtedy, kiedy to mówię, znajome dłonie dotykają moich pleców. Jessica pachnie malinowym szamponem - nagle mogę w pełni oddychać, choć wydawało mi się, że już to robię. Z nią czuję się pewniej. Lepiej.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 23, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

LEGACY ⎊ STARKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz