1.1 ⎊ INVERSION OF THE ICONIC LINE FROM THE "EMPIRE STRIKES BACK"

3.7K 234 209
                                    

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Inwersja tekstu z "Imperium kontratakuje".

W słuchawkach lecą mi The Lumineers.

Pierwszy raz właściwie od tygodnia, bo wcześniej nie byłam w stanie patrzeć na nic związanego z nią, a co dopiero słuchać naszej muzyki. Powłóczę nogami tak wyprana z życia jak jeszcze nigdy. Pusty plecak obija mi się o tyłek. Nawet nie oglądam siebie w witrynach, nie wiem, czy mogłabym zobaczyć w nich coś więcej od obrazu nędzy i rozpaczy.

Chce mi się beczeć, ale nie mam siły. Weasly nakurwia wokalem, doprowadzając mnie na skraj załamania nerwowego, bo widzę tylko ją w kuchni, tańczącą do tych piosenek. Ale jakoś sobie radzę, no nie, jest okej.

Kiedy Ophelia wchodzi na słuchawki, łapy zaczynają trząść mi się tak bardzo, że ledwo daję radę kliknąć w ekran. Prawie wyrywam słuchawki z wejścia. Muszę oprzeć się o ścianę jakiegoś bloku. Nie do końca mogę oddychać. Chyba będę rzygać.

Naprzeciwko mnie wisi bilbord, reklamujący Stark Industries, i faktycznie robi się niedobrze. Tony nie wygląda tak, jakby zniszczył jej życie. W ogóle nie wygląda, jakby kiedykolwiek zrobił coś złego.

Kurwa.

Agresywnie poprawiam włosy pochylona z słuchawkami w dłoniach. Co ja mam zrobić? Tak naprawdę to tylko kwestia czasu, aż ktoś ogarnie, że mieszkam sama. Nie mam siły spojrzeć na głupie zdjęcie, jak ja mam spojrzeć temu typowi w twarz? Przecież to wszystko jest, kurwa, absurdalne.

Zaciskam powieki. Liczę do dziesięciu, to nic nie daje. W końcu staję w pionie i biorę głęboki oddech. Co ja w ogóle wyprawiam, przecież wszystko jest w porządku. Radzę sobie świetnie. Zakładam kaptur na głowę, bo jest mi cholernie zimno. Telefon, portfel i słuchawki wkładam do kieszeni.

Idę środkiem Manhattanu. Nie moja dzielnica, więc nie powinnam spotkać znajomych. To dobrze, bo mam tłuste włosy i cerę jak papier ścierny. Jakby potrąciło mnie auto, to bym nie narzekała.

Liczę numery na budynkach, chociaż ten jeden tak bardzo odstaje od reszty, że w sumie nie muszę. W ostatnim czasie byłam pod nim jakiś tryliard razy i za każdym decydowałam się tylko na stanie przed wejściem. Właściwie to drogę z Queens znam już na pamięć. Dmucham w dłonie, bo zamarznę zanim doczołgam się na miejsce.

Sto dziewięćdziesiąt sześć. Sto dziewięćdziesiąt osiem. Dwieście. Mijam grupę dzieciaków, liczoną przez jakąś starszą babkę. Szklane drzwi Stark Tower są czyste jak zawsze. Lawiruję pomiędzy ludźmi i staję prawie na środku. Stąd najłatwiej zobaczyć kto wchodzi i wychodzi.

Widzę swoje odbicie. Wyglądam koszmarnie. Wory pod oczami sięgają połowy mojego ryja i mam siano zamiast prostych, brązowych pasem włosów. Przynajmniej pod kapturem nie widać, że są tłuste. Trochę menel vibe.

Jakaś baba mnie popycha i nagle szklane drzwi rozsuwają, a tłum ciągnie do przodu. Nie mam siły się opierać. Niech to już będzie za mną. Jakoś się wkręcę, po prostu z nim porozmawiam. Dam radę.

Wycieczki szkolne zawsze przychodzą o takiej godzinie. Dzieciaków jest mnóstwo. Kiedy jedna z nauczycielek każe mi zdjąć plecak i podaje wejściówkę, już w ogóle się nie opieram. Co może się stać? Do poprawczaka mnie wyślą? Nawet jeśli, to przynajmniej wszystkie moje problemy się rozwiążą. Najwyraźniej wszystko im się zgadza, bo nie zwracają na mnie uwagi.

Po prostu ciągnę się z tłumem.

Nigdy nie będę w stanie zrozumieć, co oni widzą w tej firmie i w tym człowieku.

LEGACY ⎊ STARKWhere stories live. Discover now