13. Dyrektor Snape

254 23 5
                                    

Słynne Golden Trio nie powróciło do Hogwartu, aby dokończyć swoją edukację. 

Nie tylko przez to rok szkolny różnił się znacznie bardziej od poprzednich. 

Na miejscach zwolnionych nauczycieli, pojawili się zwolennicy Voldemorta. 

Rozpoczęło się nowe panowanie w szkole, którą rządzili śmierciożercy. 

Młodsi uczniowie byli wykorzystywani jako manekiny do ćwiczenia zaklęć. Przestano szanować wartość, jaką było życie. 

Snape został dyrektorem.

Zmieniło się wiele.

Hogwart się zmienił. Nie był już tą samą szkołą co kiedyś. To miejsce stało się obozem tortur i cierpienia. Zupełnie tak jakby odejście wspaniałej trójki sprowadziło klątwę na cały zamek i jej mieszkańców.

-Dosyć! -drzwi otworzyły się z hukiem, a do sali wpadła zdenerwowana kobieta.

Jeden ze śmierciożerców uczących OPCM spojrzał z wrogością na Alice, która przerwała po raz kolejny jego lekcje.

-Expelliarmus. -obezwładniła mężczyznę jednym machnięciem różdżki, a jego broń upadła tuż pod jej stopami. -Amycusie, myślałam, że zakończyliśmy spór na temat twojego sposobu nauczania.

Pielęgniarka zrzuciła spojrzenie z mężczyzny na chłopca, obdarzając uderzonego Cruciatusem współczuciem. Skinęła na dwóch starszych uczniów i poleciła im, aby pomogli mu dotrzeć do skrzydła szpitalnego.

-Trochę dodatkowej pracy ci nie zaszkodzi. Nic nie robisz w tej szkole, a przyda ci się jakieś zajęcie. -Carrow uśmiechnął się szyderczo i przejechał wzrokiem po starszych uczniach, dla których lekcja była przeznaczona. 

Wszyscy dygotali ze strachu, lecz stali wyprostowali, jakby połknęli miotły.

-To jest zakazane! Jak można robić komuś taką krzywdę i to jeszcze dziecku?!

Śmierciożerca prychnął głośno.

-Przychodzisz tu, przeszkadzasz mi w prowadzeniu lekcji i panoszysz się, jakbyś była samym dyrektorem. Nie wiem, po co Snape cię tu jeszcze trzyma. Z litości? Albo... -przeskanował ją uważnym spojrzeniem. -Pewnie jest inny powód.

-Jesteś obrzydliwy. -wstręt w jej głosie nawet w najmniejszym stopniu nie przypominał prawdziwej Alice.

-Ja tylko myślę logicznie. -wzruszył ramionami.

-Nie wiedziałam, że logika i myślenie są ci znane.

-Siedź cicho ty nędzna szlamo! -zamachnął się i uderzył Alice w twarz. -Nie masz prawa tutaj być! Jesteś nikim!

Lekko się zachwiała, lecz nie upadła. Determinacja rosła z każdą chwilą, a ona miała zamiar walczyć o bezpieczeństwo uczniów. Czuła się upokorzona tym, że słyszeli oni ich kłótnię i widzieli wszystko.

Jak mieli czuć się bezpiecznie, skoro nawet pracownik szkoły nie mógł się obronić? Jak oni mieliby to zrobić?

-Dyrektor musi się wiedzieć, co tu się dzieje.

-Snape nic z tym nie zrobi. A wiesz dlaczego? -uśmiechnął się upiornie. -Sam postąpiłby podobnie, bo też jest śmierciożercą. -szepnął jej do ucha, a nieprzyjemny dreszcz przeszedł ją całą.

Obdarzyła ostatnim spojrzeniem całą salę i wyszła, trzaskając drzwiami.




Siedziała niespokojnie na krześle i czekała na słowa Severusa, który po wysłuchaniu jej monologu, stał nieruchomo z kamiennym wyrazem twarzy.

-Severusie? Wszystko w porządku? -spytała, wyrywając go z zadumy.

-Tak. -burknął i kiwnął głową. -Po co mi to mówisz?

-Myślę, że jako mój przełożony powinieneś wiedzieć takie rzeczy.

-Nie obchodzi mnie los tych bachorów. -prychnął dumnie wyprostowany.

-Severusie! -Alice natychmiast podniosła się z miejsca. -Jesteś dyrektorem, a to zobowiązuje cię do zapewnienia bezpieczeństwa uczniom. -stanęła tuż przed nim. -Mam nadzieję, że rozumiesz i przyjmiesz do siebie moje słowa.

-Co ci się stało? -wskazał na jej zaczerwieniony policzek, kompletnie ignorując wypowiedziane wcześniej zdanie.

-To nic. -rzekła szybko.

Snape zacisnął usta i chwycił ją delikatnie za podbródek.

-Widzę, że jednak coś się stało.

-Nagle się przejmujesz? -prychnęła, odtrącając jego dłoń, choć w głębi duszy cieszyła się, że jest zmartwiony.

-Ty nie jesteś jak te smarkacze. To... -wskazał na jej policzek. -To już mnie obchodzi.

Nie przemyślał tego, co powiedział, ale już się tego nie wstydził.

Dlaczego miałby ukrywać prawdę, skoro była ona dla wszystkich oczywista?

Alice uśmiechnęła się do niego słabo i spojrzała w czarne oczy dyrektora, które czujnie obserwowały jej każdy ruch.

Z każdą wspólną chwilą zbliżali się do siebie coraz bardziej. Tym razem to nie tylko ich znajomość się umacniała, lecz również odległość przed ich ustami kurczyła się diametralnie.
Centymetry powoli zamieniały się w milimetry.

Usłyszeli ciche pukanie, więc Alice szybko odsunęła się od mężczyzny, aby nikt nie mógł pomyśleć sobie czegoś niewłaściwego. Wystarczy, że to, co chcieli zrobić, już takie było.

-Dyrektorze Snape?

-O co chodzi? -spytał niecierpliwie, patrząc na chłopca, który zdziwił się, widząc jego brutalnie niebezpieczny wzrok.

Blondyn patrzył to na niego to na kobietę, która udawała, że nic się nie stało i zajęła się układaniem dokumentów, które spoczywały na biurku.

-Ja... -zawahał się, lecz gdy usłyszał chrząknięcie Snape'a, dokończył natychmiast. -Potter jest w zamku.

Twarz Severusa wykrzywiła się w grymas. Wiedział, że ten moment musiał nadejść, ale nie spodziewał się, że tak szybko. Odwrócił się w stronę Alice. Jej oczy błyszczały, a uśmiech ozdobił jej ożywioną twarz.

-Hermiona. -szepnęła niemal niesłyszalnie i wybiegła z gabinetu, mijając w drzwiach skołowanego Draco.

Snape popędził tuż za nią. 

Wciąż był wściekły na Ślizgona, choć nie mógł tego okazać. Musiał znów włożyć swoją maskę złego dyrektora, obojętnego na wszystko. Tak naprawdę wiedział, że kobieta ma rację i powinien coś zrobić coś z niebezpiecznymi nauczycielami. Z całą pewnością zrobiłby to, ale tak naprawdę to nie on miał prawdziwą władzę w Hogwarcie.

Był podporządkowany Czarnemu Panu i musiał wykonywać każdy z jego rozkazów, nawet te okrutniejsze.

Przeczuwał, że to już nie potrwa zbyt długo. Potter będzie musiał zginąć, a wraz z nim wiele innych czarodziei.

Miał tylko nadzieję, że jedna osoba zdoła uchronić się przed takim losem.

Śmierciożerca |Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz