"Powinnam Ci mówić na pan?"

599 15 5
                                    

Przysięgam, że prysznic pod bieżącą wodą był najlepszym co mnie ostatnio w życiu spotkało. Samuel wcześniej przyniósł mi kilka ubrań, więc wybrałam z nich czerwone spodnie w kratę i zwykłą białą koszulkę na krótki rękaw.

Założyłam swoje buty, a w pasie przewiązałam prowizoryczną kaburę na pistolet, którą zawsze nosiłam przy sobie mimo braku pistoletu. Swój ostatni zgubiłam jakiś czas temu razem z zegarkiem co bardzo utrudniło mi funkcjonowanie.

Wyszłam na zewnątrz i dopiero wtedy mogłam się rozejrzeć po okolicy. Wyglądało mi to na jakąś farmę otoczoną wzmocnionymi bramami i polami.

-Daryl prosił abyś do niego dołączyła, jest przy ogrodzeniu za tamtym budynkiem. - Przekazał mi to ciemnowłosy chłopak, którego nie miałam jeszcze okazji poznać.

Kiwnęłam głową i powolnym krokiem ruszyłam w stronę budynku. Sama nie wiem czemu idę w jego stronę. Powinnam uciekać póki mam okazję. Nie ufam im do końca, nie mam pewności czy za godzinę nie wyląduje gdzieś w dole albo nie będę jakimś towarem do przehandlowania między inną grupą.
Ale w zasadzie nie mam nic do stracenia.

-Szukałeś mnie. - Zastałam Daryla przebierającego deski. Może chce wzmocnić bramy?

-Jadłaś coś?- Ani na moment nie podniósł głowy.

-Nie.

-Pomożesz mi wzmocnić ogrodzenie, a potem zapraszam cię na kolację do mojego biura. Nie traktuj tego zbyt osobiście.

-Jasne.

Wskazał mi ręką pudełko z dużymi gwoźdźmi, więc wywnioskowałam, że mam je wziąć i iść za nim.

Przez kilka dobrych minut trwała niezręczna cisza. On szedł, przybijał deski, a ja po prostu za nim podążałam w między czasie rozglądając się poza ogrodzenie. Widać, że zależy im na bezpieczeństwie, a to w tych czasach jest najważniejsze.

-Dlaczego ze mną nie rozmawiasz? - Zaczęłam.

-Wszystko czego potrzebuje już wiem.

-W takim razie ja będę mówić. Ile masz lat?

-Nie ty tu jesteś od zadawania pytań. - Jego głos stał się jeszcze grubszy, a myślałam, że to już niemożliwe.

-Chce tylko wiedzieć z kim mam do czynienia. Zaufanie jest kluczowym krokiem do stworzenia dobrego zespołu nieprawdaż?

-31.

-Powinnam ci mówić na pan?

-Wystarczy Daryl, ewentualnie panie władco. - Uśmiechnął się pod nosem. Myślałam, że tego nie potrafi.- Jutro idziemy na krótką wyprawę. Niedaleko ktoś widział opuszczoną ciężarówkę jakiegoś magazynu, mogą tam być konkretne zapasy. Chcesz iść z nami?

-Tak, bardzo chętnie. Lubię być potrzebna. - Daryl wbił ostatni gwóźdź i razem wróciliśmy do domu.

Wydaje mi się, że tylko na zewnątrz gra takiego twardziela i chce żeby się go bać, a w środku nadal siedzi w nim jakiś mały bezbronny chłopczyk.

-Zapomniałaś o naszej umowie? - Odezwał się do mnie kiedy wchodziłam do mojego tymczasowego pokoju.

-Faktycznie. Już idę. - Zamknęłam drzwi i ruszyłam za Darylem. Jego biuro było dosyć obszerne, czego nie udało mi się wcześniej zauważyć. Ściany zdobiły różnorodne obrazy, w większości nie pasujące do reszty wystroju. Na biurku leżały stosy kartek, przypuszczam że to jakieś plany wypraw albo coś takiego.

Na samym końcu przy ścianie stał niewielki stół, na 4-5 osób, a przy nim 2 krzesła. Chyba nie często zaprasza tu ludzi na wyżerkę.

-Na co masz ochotę? - Za plecami usłyszałam jego głos, a kiedy się odwróciłam ujrzałam go bez koszulki. Mój wzrok przykuła duża rana na brzuchu.

-Może ci ją opatrzyć? Wygląda na świeżą, a ja skończyłam kiedyś kursy pierwszej pomocy. - Starałam się patrzeć w jego oczy, nie niżej.

-Nie trzeba. Zagoi się.

-Nalegam. Chyba nie chcemy, żeby się wdało zakażenie. Wystarczy mi woda utleniona, gaza i jakiś bandaż, to tyle. - Podeszłam bliżej chcąc umocnić moje słowa.

-Kiedy mówię, że nie trzeba to nie trzeba słoneczko. - Położył dłoń na moim policzku, a mnie przeszedł dreszcz. Musiałam mocno podnieść głowę do góry, aby spojrzeć w jego oczy.

-Daryl...

--------------------------------

You are my hope//Daryl DixonWhere stories live. Discover now