8 - Nightrain

630 41 2
                                    

Dochodziła godzina 19, a ja siedziałam przed walizkami jak jakaś desperatka, nie wiedząc co włożyć. Przecież to tylko spotkanie z przyjacielem z dawnych lat! A nie randka z nie wiadomo kim. W sumie… gdyby to była nastrojowa kolacja z Saulem to wyglądało by to dużo gorzej. Tak, o wiele gorzej…

„ – Przecież idziesz z nim tylko na drinka, a nie do jakieś restauracji pięciogwiazdkowej! – marudził Duff, którego zabrałam na zakupy. Był jeszcze Steven, ale on jak to on zniknął gdzieś między wieszakami z sukienkami. Co chwila widziałam tylko przebłyski jego blond nastroszonej czuprynki. Cały kochany Adler.

 - Mam! Isis, tu jest parę rzeczy, które musisz przymierzyć! – Steven wyleciał z nie wiadomo skąd z naręczem ubrań. Wepchnął mi je w ręce i zaciągnął do przebieralni. On z Duffem zasiedli na kanapie.

Chwila prawdy… pierwszy zestaw składał się ze skórzanej czerwonej ramoneski, czarnego topu z napisem ‘fuck me if you can’ i spódniczki, która więcej odkrywała niż zakrywała. Na nogach glany z klamrami. Stanęłam przed nimi z dezaprobatą wypisaną na twarzy. McKagan uśmiechał się zadowolony, a Steven pokazał kciuk w dół.

Kolejny zestaw składał się z kompletu łączącego spodnie z bluzką z cienkiego materiału w zeberkę. Nogi ozdabiały jakieś delikatne sandałki na obcasie – nawet dobrze. Ale tym razem obaj panowie krzywili mordki z niesmaku. Zrobiłam minę zmęczonej i znowu zamknęłam się w przebieralni.

Ostatnie co miałam na sobie to spodenki ze stanem poszarpane na końcach ze zwykłego jeansu, do środka nich wchodziła dosyć luźna bluzeczka z rękawami ¾ o kolorze kremowym z dość dużym dekoltem i guziczkami. Na nogach miałam wysokie, zabudowane koturny na wzór flagi brytyjskiej. Stanęłam przed chłopakami znudzona tym ciągłym przebieraniem się. Spojrzeli na mnie z bananami na twarzy (Stevenowi nie schodził do końca zakupów).

 - To jest to! Mamy to czego szukaliśmy! Hell yeah! – wydarł się basista, a ekspedientka posłała w jego stronę spojrzenie pełne dezaprobaty.

 - Dobra, bierzemy. – przebrałam się w swoje ciuchy i zabrałam ostatni zestaw plus bluzkę z pierwszego i spódniczkę.

Podeszłam do kasy, Steven wyciągnął (o dziwo) kartę kredytową i zapłacił za ubrania. Do domu trochę drogi było…

*w tym czasie u Slasha*

 - Nie rozumiecie, że nie chcę się stroić?! – do kumpli przemawiał gitarzysta zniechęcony tym wszystkim. Miał tego wszystkiego dość, chciał iść do domu, położyć się na kanapie z Danielsem, zapasem Malboro, swoim Les Paulem i kobietą u boku – to była tzw. ‘pełnia jego szczęścia’.

 - Stary! Idziecie na pierwszą poważną randkę, musisz wyglądać jak normalny gość, a nie jak żul spod monopolowego, którym jesteś na co dzień. – stwierdził Izzy chodząc między stojakami z ubraniami. Rose zniknął gdzieś pomiędzy, szukając jak to on określił ‘stosownego stroju, by taka wspaniała kobieta jak Isis mogła pokazać się z takim pojebanym Slashem na mieście’.

 - Dobra, miejmy to już za sobą. – wysyczał Hudson i przyjął ubrania, które wyszperali dla niego kumple.

Pierwsze co miał na sobie to obcisłe czarne rurki, bluzkę z krótkim rękawem z podobizną Marylin Monroe, marynarka i dość eleganckie buciki.

 - Kto to do jasnego chuja wybierał?! – wydarł się Axl widząc Slasha w tym stroju.

Sam Saul cofnął się do przebieralni kontynuując tortury. Tym razem wyszedł w jeansach, bluzce z rękawem ¾ o kolorze czerwonym i trampkach. Izzy miał minę na tak, a Axl… on wyglądał jakby zobaczył przed sobą Breta Michaels’a, tą ciotę z Poison.

Slash & IsisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz