Part 9 - Memories

177 7 7
                                    

Blondynka w wampirzym tempie uciekła z widoki wiedźmy Bennett i korzystając ze swoich nadprzyrodzonych zmysłów, wsłuchiwała się w szepty. O jej uszy obijało się jej imię, a im bardziej była pewna skąd odgłosy dochodzą, miała wrażenie, że idzie w zupełnie inną stronę. Błądziła więc po obrzeżach miasta mając nadzieję, że odnajdzie źródło dźwięku. W pewnej chwili jednak wszystko ucichło. Blondynka obróciła się wokół własnej osi, by rozeznać teren, jednak nic to nie dało. Zrozumiała, że nie ma pojęcia gdzie jest. 

-Świetnie, po prostu świetnie. - mruknęła pod nosem, patrząc w gwiaździste niebo. - To niemożliwe, żeby to nagle przestało mnie wołać! Przecież wiem co słyszałam! Po co mnie tu sprowadziliście! - krzyczała zdenerwowana, jednak sama nigdy nie doczekała się odpowiedzi. 

Usiadła na pobliskim, dużym kamieniu, oparła brodę o dłonie i zamknęła oczy. Potrzebowała pomyśleć co dalej. Nie wiedziała gdzie ją wywiało, a jakimś cudem musiała odnaleźć przyjaciół, żeby się wydostać. Nic jednak nie przychodziło jej do głowy. Nikt jej nie wołał, była sama w totalnej, ciemnej dziurze.

-Dlaczego zawsze ja? - powiedziała do siebie, kiedy w jej oczach zaczęły pojawiać się łzy. - Po co to wszystko? Skłamałam dla was do moich przyjaciół, a wy się tak odwdzięczacie? - dodała, wyżalając się - Ja muszę do niego wrócić... Kocham go, więc kimkolwiek jesteście, a znacie moje imię, to proszę... Tylko proszę dajcie mi znak.

Po jej słowach poczuła na plecach chłodny podmuch wiatru, który rozwiał jej włosy. Podniosła do góry głowę i zmarszczyła delikatnie brwi, jednak nic się nie powtórzyło, więc z powrotem opuściła twarz i wzięła głęboki oddech.

-Moja droga, Caroline. Chodź do mnie. - usłyszała kobiecy głos za sobą, jednak gdy się obróciła nikt tam nie stał. - Nie opieraj się, skarbie. - ktoś wyszeptał jej do ucha. 

Blondynka automatycznie wstała z kamienia i rozglądnęła się dookoła. 

-Co jest... - zapytała się cicho samej siebie. 

-Idź przed siebie. 

-Kim jesteś? - zadała pytanie Caroline, wiedząc, że nie powinna nikomu ufać. Mogli znać jej imię, ale już raz ją oszukali - Odpowiedz mi. Inaczej nigdzie się nie ruszę. Znowu mnie gdzie zwiedziesz.

-Dziwne, że mnie nie pamiętasz, moja słodka dziewczynko. 

W jednej chwili wiedziała kto do niej mówił. Poznała ten głos, który tyle razy śpiewał i czytał jej do snu. Uśmiechnęła się do siebie i niepewnie ruszyła na przód, jednak poczuła, że jakaś sylwetka bacznie ją obserwuję i stoi kilka kroków za nią. Odwróciła do tyłu głowę i ujrzała osobę, której nigdy się tu nie spodziewała. Rozszerzyła szeroko oczy, niedowierzając w to co widzi. Było to dla niej nierealne, a z drugiej strony oczywiste. Stała przed nią, cała i zdrowa z niepokojem na twarzy.

-Cześć Caroline. - odezwała się tajemnicza kobieta. 

***

W tym samym czasie gromada przyjaciół blondynki zebrała się na cmentarzu, czekając na dziewczynę i brata Salvatore. Zaniepokojeni patrzyli na Bonnie, mając na dzieję, że oznajmi im, iż wreszcie dotarli. Jednak ta stała równie zdenerwowana. Martwiła się o dwójkę przyjaciół i wiedziała, że jeżeli nie dotrą na czas, utkną tu na zawsze. Georgia nie mogła trzymać czaru tak długo, skończyło by to się bowiem dla niej śmiercią.

-Gdzie jesteście... - powiedziała do siebie cicho, ale wystarczająco głośno dla Klausa.

Był kłębkiem nerwów. Caroline nigdzie nie było. Przeklinał w myślach, że nie zrobił nic by z nimi została, a teraz szukała ona rozpruwacza, tym samym ryzykując wszystko. Był wściekły i starał się niczego nie zniszczyć, chociaż najchętniej spalił by cały las, jeśli miałoby to zakończyć jego gniew. Podświadomie jednak wiedział, że w zasadzie nic by to nie dało, a jedyne co mogłoby go uspokoić to ona. Zerknął w dół na jej martwe ciało. Zobaczył jej zamknięte niebieskie oczy i miał nadzieję, że będzie miał okazję je kiedyś ponownie ujrzeć. Nie widział bez nich świata i to był powód, dla którego zawsze uciekał od uczuć. One raniły i lepiej byłoby mu bez nich. Wiedział, że jeżeli nie odzyska Caroline, będzie wrakiem i nigdy nie będzie mógł być dobrym ojcem dla swojej córki. Tyle rzeczy zrobił, aby móc nazwać blondynkę swoją, a teraz miał ją stracić? On nigdy niczego nie tracił, zawsze miał to co chciał, więc dlaczego miałoby być teraz inaczej. Dlaczego? 

Klaroline - the life you always wantedWhere stories live. Discover now