2

35 3 2
                                    

Czemu Laura pojawiła się tam po tylu latach? - zadawał sobie to pytanie siedząc na pniu.

Otóż pokłóciła się z mamą, znowu o to samo. Czyli o temat ojca. Jej rodzicielka nie chciała go pamiętać, więc denerwowało ją ciągłe gadanie córki. W końcu powiedziała jej gdzie znajduje się ich byłe miejsce zamieszkania tylko po to, by dziewczyna dała jej spokój. Do miasteczka pod Bytomiem dziewczyna miała pociągiem cztery godziny.

Zauważyła, że Kuba zostawił ją samą, ale pomyślała, że chłopak chciał już wrócić. Było jej jednak trochę przykro, że nawet się nie pożegnali, a ona nie zdążyła podziękować za pokazanie drogi. Stwierdziła, że na następny dzień po ogarnięciu chociaż części domu, odwiedzi chłopaka i mu podziękuje.

Zdziwił ją fakt, że w budynku był dalej prąd i woda. Odkurzyła część apartamentu, a raczej sam parter, dom miał jeszcze jedno piętro i strych, a Laura była zbyt zmęczona, by sprzątnąć jeszcze pozostałą część. Ciężko jej było spać w miejscu, które ledwo pamiętała z dzieciństwa, myśli na temat jej taty cały czas krążyły jej po głowie. Tym razem nie były to pytania o to gdzie znajduje się ich stary dom, w którym on mieszka, tylko o to gdzie się teraz podziewa? Czemu zostawił to miejsce wraz z dostępem do prądu i wody? Nie umiała odpowiedzieć na to wszystko, zmęczona nie wiedziała nawet kiedy usnęła.

13.07 - piątek

Wyszła późnym rankiem na ganek z ciepłym kubkiem kawy. Z trudem zagrzała wodę na świeczkach w jakimś starym garnuszku. Usiadła na schodach, promienie słońca raziły ją w oczy ale i tak widziała wysokie drzewa nieopodal polany. Ujrzała sylwetkę między rozrośniętymi krzakami, przymrużyła oczy wyostrzając wzrok, postać na pewno była człowiekiem, tak przypuszczała. Coraz bardziej była pewna, że bajeczka o opętanym chłopcu była ściemą, bo skąd w lesie chodziłby człowiek. Mrugnęła, a sylwetka tak jakby się rozpłynęła w powietrzu, próbowała znowu znaleźć ją wzrokiem, ale słońce to uniemożliwiło. Upiła łyk kawy z kubka i podniosła się ze schodów.

Nie było jakoś późno, ponieważ było po godzinie jedenastej, więc dobrym pomysłem był ranny spacer z kubkiem ciepłego napoju w ręku. Skręciła w polną drużkę, którą wczoraj szła z nowo poznanym mężczyzną. Spojrzała na lekko starte ślady białej kredy na murze, podeszła by przyjrzeć się rysunkowi. Dziecięcą kreską przedstawiało to rodziców i dziecko.

- To mały Kuba narysował to kredą na murze jak miał siedem lat. - podskoczyła wystraszona, momentalnie zbladła i odwróciła gwałtownie głowę w stronę głosu. Przed nią stał uśmiechnięty Jankowski w czarnym dresie, białej koszulce i czapce z daszkiem.

- Wystraszyłeś mnie. - pretensjonalnie spojrzała na jego posturę.

- Ohh... Przepraszam, ale zauważyłem, że przyglądasz się mojemu dziełu. - zaśmiał się, miał miły, a zarazem lekko psychiczny śmiech.

- Twoje? Ale... to wygląda na rysunek dziecka.

- A słyszałaś co powiedziałem? - uniósł brew, przytaknęła przypominając sobie słowa. - Narysowałem to mając siedem lat, ahh... dziwne, że ten rysunek jeszcze tu widnieje. - pogłaskał ręką swój zarost i podszedł bliżej muru. - Siadałem tu zawsze z rodzicami i jedliśmy wspólnie sernik, który robiła moja babcia.

- Uhh... - spojrzała na niego Laura. - ...to fajnie. Miałam nadzieję, że cię spotkam, chciałam podziękować.

- Nie masz za co. - wzruszył ramionami. 

- Możemy się zapoznać? Warto będzie mieć tu kogoś znajomego, do tego takiego, który mieszka tu od małego dzieciaka. 

Miała nadzieję na zgodę co do jej propozycji, Kuba wydawał się być przyjazną i miłą osobą. Nie wiedziała natomiast, że chłopak nie był dla niej dobrą osobą do znajomości, nie znała jego bytu, jego psychiki, która była... inna? Kuba rozumiał wszystko na swój sposób, dla niego przyjaciele nie mogli zastąpić mu rodziny, a znaczenia uczucia miłości nawet nie znał. Nie obchodziły go straty bliskich, uczucia i życie ludzi, którzy go otaczają.

- My już się poznaliśmy, a nawet znamy się od dawna. - odpowiedział nie spoglądając na nią nawet przez chwilę, Laura nie zrozumiała tego co Jankowski miał na myśli. - Przejdziemy się nad rzekę? Płynie niedaleko w lesie.

Zamurowało ją, on chciał iść do lasu? Co prawda, jeszcze niecałe piętnaście minut temu upewniała się, że opowieść o Mglistym Lesie jest bujna, ale kropla strachu w niej została

- Kuba, ty żartujesz? Sam wiesz, że w lesie jest niebezpiecznie. - prześwidrowała go rażącym, zielonym wzrokiem. Zamrugał parę razy, ponieważ kolor jej oczu za bardzo go raził. On nigdy nie widział tak pięknie jaskrawych zielono-niebieskich oczu, wyglądały one jak u jakiegoś zwierzęcia. 

- Kiedy ja tam jestem, wszystko jest bezpieczne. -  Palmer prychnęła, zabrzmiało to dla niej tak, jakby mężczyzna miał bardzo wysokie ego. - Mówiłem Ci, że ta historyjka to bujda. Chodź. - złapał ją za rękę i pociągnął w las.

Bała się. Bała się jego, obawiała się, że zrobi jej krzywdę. Nie wiedziała, czemu tak nagle zmieniła do niego nastawienie, przecież wydawał się jej miły. Ale czemu on się nie bał tego lasu? Wszyscy bali się tam chodzić, omijali las szerokim łukiem, a on był jedyny, którego znała, co nie bał się tego miejsca. Nie widziała przez mgłę nic, a on szedł tak, jakby znał tą drogę na pamięć. Pomimo tego, że było jasno a słońce mocno przyświecało, w lesie panował mrok. Taki, jakby był środek ciemnej nocy.

Wyszli po chwili na oświetlony przez słońce strumyk, zieleń dookoła również była ładnie przyświecona. Miejsce jak z marzeń. Usiadła wystraszona na pniu, tuż przy samej wodzie, Jankowski natomiast rozebrał się do bokserek i wszedł do strumienia, woda sięgała mu aż do szyi. Patrzyła na niego zaciekawiona tym co zrobi, on natomiast zanurkował i po chwili wynurzył głowę spod wody i spoglądając na Laurę, powiedział:

- Wejdziesz też? - pokiwała głową odmawiając, nie za bardzo stała za myślą, by wchodzić w bieliźnie do strumyku, a tym bardziej przy nowo poznanym Kubie. Kiwnął na znak, że rozumie. Zanim jednak ponownie zanurkował, dziewczyna zatrzymała go pytaniem.

- Ile masz lat? - przyglądała mu się uważnie czekając na odpowiedź.

- Trzydzieści jeden. - plusk wody zagłuszył koniec słowa. Laura wyszczerzyła oczy niedowierzając, była młodsza od niego o jakieś jedenaście lat, dopiero za dwa tygodnie kończyła dziewiętnastkę. 

- Ja mam...

- Wiem, kończysz dziewiętnastkę za dwa tygodnie. - przerwał jej i zaskoczył ją jednocześnie, znali się niecałe dwa dni, a ona nigdy wcześniej nie mówiła mu kiedy ma urodziny.

- Skąd wiesz?

- Mam swoje sposoby młoda. - mrugnął do niej i ponownie zanurkował. 

Outside | KartkyWhere stories live. Discover now