ROZDZIAŁ 27

285 9 0
                                    

Przyjechała moja mama. Miałam nadzieję, że wszystko z nią wróci do normy. Jak bardzo się myliłam. Coś w mojej mamie się zmieniło. Widzę to po niej. Uśmiecha się bardziej, promienieje. Czyżby to była zasługa cudotwórczych zabiegów w sanatorium, czy czegoś innego? Od wczorajszego wieczora próbuję to z niej wydobyć. Bezskutecznie. Twierdzi, że to przez wypoczynek, zabiegi i górskie powietrze. Ale ona coś ukrywa. Wiem to.

Myślałam, że wylałam już morze łez ostatnio? I że więcej już nie mogę? W tej kwestii też się myliłam.

Szliśmy razem z Szymonem na Dzień Ojca do przedszkola. Krzyś był tego ranka taki podekscytowany, że weźmie udział w przedstawieniu i tym, że zrobił prezent dla Szymona. My milczeliśmy całą drogę. Postanowiłam, że będę się trzymać na uboczu, kiedy to Szymon pognał do pierwszego rzędu, by obejrzeć przedstawienie, w którym występował nasz syn. Swoją decyzję argumentuję tym, że kiedy tylko przekroczyliśmy próg przedszkola, Krzyś podbiegł do nas i rzucił się nam na szyję. Jego słowa rozdarły moje serce na pół.

-Będziesz dziś moim tatą? Ale tak na niby i tylko na dzisiaj? Dobra? - zapytał Szymona, który z trudem hamował łzy wzruszenia.

-Oczywiście. Będę twoim tatą, kiedy tylko będziesz chciał. - głos mu drżał.

A ja? Niagara, istna Niagara leciała z moich oczu. Nie potrafiłam tego powstrzymać, stąd moja decyzja, by stać z boku.

Krzyś był taki zadowolony. Nie pomylił kwestii w przedstawieniu i śpiewał razem z dziećmi piosenki. Po inscenizacji były prezenty dla tatusiów a następnie poczęstunek.

Sposób w jaki Szymon patrzył na naszego syna sprawiał, że czułam się podle. Patrzył na niego z uwielbieniem i miłością dumnego ojca. Szymon cierpiał od jakiegoś czasu. Świadomość, że nigdy nie spłodzi potomka, że nie będzie miał swoich dzieci, zżerała go od środka przez kilkanaście miesięcy. A teraz wydaje się taki szczęśliwy.

Lecz on jutro wyjeżdża. Rehabilitacja skończona. Teraz musi przejść komisję lekarską związku piłki nożnej w Wielkiej Brytanii. Oni zadecydują, czy może dalej być w lidze i grać zawodowo. Życzę mu jak najlepiej.

Moje uczucia znów są sprzeczne. Część mnie pragnie, by on został z nami. Byśmy sobie wybaczyli i spróbowali być rodziną. Byśmy mogli po prostu się kochać. Bez żadnych ale. Natomiast ta druga część mnie, boi się tego co chce pierwsza. Pragnie by on wyjechał i już nigdy nie wracał. By nasze życie wróciło do normy sprzed tych kilku tygodni, zanim wrócił Szymon do Gdańska.

Krzyś chciał ten dzień spędzić z Szymonem. Oczywiście zgodziłam się na to. Bo dlaczego by nie? Kiedy oni gdzieś się wybrali, ja postanowiłam pójść na cmentarz do mojego ojca. Co też uczyniłam. Mam tak blisko na cmentarz, a tak rzadko tam chodzę. Jest mi ciężko, bo nadal tęsknię za ojcem. On zmarł pół roku po narodzinach Krzysia. Tak się cieszył, że został dziadkiem. Nie zdążyli się sobą nacieszyć, kiedy to dostał wylewu i zmarł tak nagle. Wróciły wspomnienia. Dobre wspomnienia z dzieciństwa. Pozwoliłam sobie na kolejne łzy. Jak tak dalej pójdzie, to odwodnię sobie organizm.

Chłopaki wrócili dopiero koło dziewiętnastej. Babcia stęskniona za wnukiem postanowiła go wykąpać, nakarmić i poczytać mu na dobranoc.

-Możemy pogadać? - zapytał Szymon stojąc na przedpokoju mojego mieszkania.

-Możemy.

Złapał mnie za rękę i zaprowadził do swojego domu. Byliśmy sami. Nastała niezręczna cisza.

-Usiądź. - poklepał miejsce obok siebie na jego łóżku.

-Postoję. - zaczynam się denerwować. Pocą mi się dłonie. Czuję, jak moje ciało zaczyna drżeć.

SARA I JEJ MĘŻCZYŹNIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz