Rozdział 8

80 4 0
                                    

Szymon siedzi na moim łóżku w czasie, gdy ja mocuję się z krawatem. Ostatecznie rzucam nim o ścianę.

- Po prostu idź bez niego, rozepnij ten ostatni guzik - słucham go i staję przed lustrem. Garnitur wygląda na mnie idealnie. Plusy posiadania kolegi o podobnym wzroście i sylwetce. Marynarka opina mnie delikatnie, koszula podkreśla mięśnie. Odwracam się do Szymona, oczekuję opinii. Widzę, że jest dumny ze swojej pracy, bo to właśnie on mnie ogarnął.

- Ratujesz mnie - otwieram drzwi do pokoju. Ojciec patrzy na mnie z zadowoleniem, a matka wyciąga w moją stronę banknot w wysokości pięciuset złotych. Na ręce mam też zegarek od ojca. Szymon rozmawiał z nim chwilę, złapali w miarę dobry kontakt. Wychodzimy razem z mieszkania, niosę w ręce torbę z butami i sukienką.

- Coś Cię trapi, prawda? - nie potrafię przed nim ukrywać pewnych faktów.

- Spróbuj się zaśmiać, a Ci zrobię krzywdę - śmiesznie teraz wyglądamy. Ja w garniaku, on w dresach i koszulce - Alisa chciała dzisiaj ze mną uprawiać seks. Oczywiście spanikowałem, ale potem chciałem się zmusić. Doszło do mnie, że nie wiem nic i nic nie potrafię. Stary, ja się nawet nie masturbuje! - mówię trochę za głośno. Zatrzymuję się, oddycham ciężko bo zaczynam panikować.

- Ernest, wyluzuj. Przyjdzie czas, że obydwoje będziecie gotowi. Będziesz wiedział co robić, to jest nasza natura - uspokaja mnie delikatnie i odprowadza pod same drzwi. Klepie mnie po ramieniu i wyciąga portfel - Masz, tak na wszelki wypadek. Nie chcę zostać wujkiem - podaje mi prezerwatywę, a ja mam ochotę go rozszarpać. Przynajmniej już wiem, dlaczego nigdy się z nim nie rozstaje. Oddala się z uśmiechem na twarzy. Dzwonię domofonem, drzwi otwierają się natychmiast. Wspinam się po schodach, chowając prezerwatywę do kieszeni. Alisa stoi w drzwiach, ale gdy mnie dostrzega, cofa się do środka.

- Aliso Hernik, chciałabyś pójść ze mną na randkę? - rzeczy trzymam za sobą. Alisa uśmiecha się do mnie i kiwa głową na tak. Zza rogu dostrzegam jej mamę. Uśmiecha się do mnie, a ja na przywitanie schylam głowę w dół.

- Tak! Ale nie mam w co się ub... - kładę jej palec na usta. Wyciągam w jej stronę torbę. Odbiera ją ode mnie i ciężko wzdycha - To jest ten prezent, prawda? - potwierdzam to głową. Całuje mnie w policzek i znika w pokoju. Mama Alisy ściąga mnie wzrokiem, podchodzę do niej. Poprawia mi marynarkę z uśmiechem na twarzy.

- Nie wiem co zrobiłeś, ale powinnam Ci podziękować. Alisa zgodziła się na leczenie, była już nawet w szpitalu ze mną. Lekarz zaczął planować wszystko. Chciałabym, żebyś z nią wtedy był, żeby nie stchórzyła - uśmiech wykwita mi jeszcze bardziej na twarzy.

- Oczywiście, że będę. Niech się Pani na mnie nie złości za to, że zostawiłem ją na chwilę. Musiałem sobie to wszystko poukładać i doszedłem do wniosku, że nie zostawię jej już nigdy więcej - kiwa głową, nie jest chyba zła. Jej wzrok ucieka w stronę drzwi od pokoju Alisy. Gdy się odwracam, doznaję szoku. Ta sukienka wygląda jakby była szyta na nią. Opina ją, a buty wydłużają nogi. Lekko opada mi szczęka. Jeżdżę po niej wzrokiem, ale moją uwagę przykuwa jej naszyjnik ode mnie. Kontrastuje z całą stylizacją. Podchodzę do niej i zginam lewą rękę w łokciu tak, żeby mogła iść ze mną pod rękę. Przy wyjściu dostrzegam minę jaką ma mama Alisy. Chyba się wzruszyła. Na schodach muszę przepuścić Alisę przodem, ale tuż po wyjściu z bramy znowu wsuwa rękę pod mój łokieć.

- Oddam Ci za sukienkę - patrzę tylko na nią z uśmiechem na twarzy.

- Nawet na to nie licz, nie przyjmę tych pieniędzy - dobrze, że restauracja jest blisko. Idziemy w komfortowej ciszy, ale trapi mnie cały czas to, co zaszło wcześniej między nami. Alisę chyba też to trapi. Dochodzimy do drzwi restauracji. Przepuszczam ją przodem i podchodzę do mężczyzny na wejściu.

Tego nie mogę Ci powiedzieć Where stories live. Discover now