Całą noc męczyły mnie koszmary, budziłam się co chwilę. W końcu wstałam i nie mogłam już zasnąć. Ciężko mi było stwierdzić, która była godzina. Nie mogłam wyjrzeć przez okno i sprawdzić, czy jest już jasno, czy jeszcze nie. Wyjęłam telefon spod poduszki i zerknęłam na godzinę. Była szósta rano. Usiadłam i się przeciągnęłam czując ból na całym ciele. Moje ręce i nogi były całe posiniaczone. Nie przejęłam się tym. Zaczęłam trzeć oczy, które mnie szczypały. Wstałam zaspana z kanapy i z ledwo otwartymi oczami podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i stałam chwilę myśląc, co ubrać. W sumie wszystkie ubrania były czarne, więc to nie robiło różnicy. Wyciągnęłam pierwszą lepszą bluzę i swoje jeansowe shorty po czym poszłam z ubraniami do łazienki. Przebrałam się i przemyłam oczy zimną wodą. Trochę pomogło ale moje oczy i tak nadal były zmęczone. Nie dziwię się, miały prawo przez to, co wczoraj widziały. W tym momencie przypomniało mi się, co wczoraj zrobiłam. Usiadłam na kiblu i podparłam się dłonią o czoło.
Za kogo on się uważa myśląc, że może wymierzać sprawiedliwość? - pomyślałam. To jest chore, ale nie chciałam dłużej oceniać. Każdy popełnia w życiu błędy myśląc, że robi dobrze. Chłopak nie miał złych intencji, tylko tyle, że źle chciał rozwiązać problem.
Wstałam i stanęłam przed lustrem. Zauważyłam, że z boku bluzy na piersi jest jakiś mały, biały napis. Przyjrzałam się mu uważniej i przeczytałam ,,subject'' z sercem zamiast kropki. Słowo to oznacza po angielsku być podległym. Podniosłam jedną brew w górę myśląc - serio? Wyszłam z łazienki i zobaczyłam stojącego przed drzwiami Łilda. Wystraszyłam się i podskoczyłam. Chłopak był już ubrany.
Łild: Nie możesz spać? - zapytał chowając ręce do kieszeni.
Ja: Nie mogę - odpowiedziałam wychodząc z łazienki ze spuszczonym wzrokiem.
Usiadłam przy stole, oparłam o niego łokcie i podparłam dłonie o policzki. Chłopak patrzył na mnie i przechylił lekko głowę.
Łild: Co to za smutna mina? - spytał podchodząc do mnie.
Ja: Jak moja mama zobaczy dziś wiadomości to popełni samobójstwo - odpowiedziałam nie patrząc na niego.
Chłopak się zaśmiał i położył swoją dłoń na moim ramieniu.
Łild: Nie jestem aż takim chamem, żeby robić takie świństwa.
Spojrzałam na niego zakłopotana.
Łild: Umiem dużo, ale tego bym nie potrafił zrobić. Nie umiem tworzyć filmów, poza tym nie mam znajomości z mediami. Chciałem cię tylko nastraszyć, żebyś wykonywała moje polecenia
Łzy szczęścia napłynęły mi do oczu a na twarzy pojawił się uśmiech. Ulżyło mi.
Ja: Dzięki - odpowiedziałam lekko zła.
Łild: Napisałem twojej mamie z twojego telefonu, że idziesz na wakacje do znajomych. Odpisała, że się zgadza, tak więc wszystko załatwione.
Siedziałam chwilę uśmiechając się do siebie i ocierając łzy póki chłopak nie przerwał tej chwili szczęścia mówiąc:
Łild: Dziś trochę potrenujemy w piwnicach.
Przestalam ocierać łzy i spojrzałam na jego czerwone oczy.
Łild: Na mapie zaznaczyłem miejsca, które masz unikać. Zapamiętaj po prostu, żeby nie iść nieoświetlonymi korytarzami i będzie dobrze.
Kiwnęłam głową na potwierdzenie. Zastanawiałam się, o jaki rodzaj treningu mu chodzi. Łild podszedł do oszklonej szafki i zabrał z niej nóż. Na jego widok przełknęłam ślinę, nie był taki mały. Chłopak odwrócił się w moją stronę i wycelował we mnie czubkiem noża mówiąc:
Łild: Dziś przetestujemy twoją zręczność w symulacji niebezpieczeństwa - powiedział uśmiechając się jednym kącikiem ust. - Idź do piwnic, zaraz dołączę - dodał uśmiechając się szerzej.
Ja: Okej - powiedziałam czując, że jego niecny uśmiech nie wróży niczego dobrego.
Wyszłam za drzwi i poszłam w w prawo. Wiedziałam, że muszę być w pełni skupiona i przygotowana. Musiałam być czujna i rozglądać się co chwilę. Czułam się jak ofiara, która obawia się, że w każdej chwili może zostać zaatakowana, tak i też było. Starałam się chodzić cicho, żeby nie było mnie słychać, oglądałam się za siebie. Czułam się niepewnie, serce mi waliło. Skręciłam jeszcze kilka razy w różne strony aż tu nagle zza rogu wyskoczyła zakapturzona postać zamachując ostrym nożem w moją stronę. Zrobiłam odruchowo unik i o mały włos uniknęłam rozcięcia policzka. Moje serce zaczęło bić szybciej. Postać nie czekała ani chwili i zrobiła kolejny zamach szarpiąc ostrym narzędziem rękaw mojej bluzy i ją rozcięła przy okazji robiąc sznytę na ciele. Jęknęłam z bólu i złapałam się za rękę. Rana nie była głęboka, ale zabolała. Chłopak na chwilę się zatrzymał dając mi chwilę na odetchnięcie.
Łild: Za wolno.
Jego twarz zakrywał cień, widziałam tylko czerwone oczy. Chciałam obmyślić plan działania, ale nie miałam na to zbyt dużo czasu. Przejechałam palcem po lekko krwawiącej ranie i namalowałam krwią krzyżyk na policzku. Ugięłam lekko kolana, zacisnęłam dłonie w pięści i głośno powiedziałam.
Ja: No podejdź!
Chłopak uśmiechną się i zaatakował. Zrobiłam unik w bok i chciałam odebrać mu nóż ale złapał mnie za nadgarstek i odepchnął w kierunku ściany, o którą uderzyłam plecami. Wykorzystałam sekundę, w której był odwrócony do mnie plecami i nie czekając podbiegłam do niego i chciałam na siego skoczyć ale zrobił unik i upadłam na ziemię. Chciałam wstać ale Łild wycelował we mnie końcówką noża. Przeturlałam się szybko na bok, chłopak znów zrobił zamach w moją stronę i musnął końcem noża moje ubranie i je poszarpał.
Raczej nie miałabym z nim szans gdyby chciał mnie zabić - pomyślałam ciesząc się, że to tylko trening. Myślałam, żeby uciec i zgubić go w labiryncie korytarzy, ale był ode mnie szybszy i by mnie dogonił.
Staliśmy naprzeciwko siebie i czekaliśmy, aż któreś zrobi ruch. Łild widział, że nie wiem co robić, więc znów zaatakował. Machnął nożem, co uniknęłam przesuwając się w bok. Chciał mnie obalić na ziemię podstawiając mi nogę, ale przeskoczyłam ją po czym odskoczyłam w bok. Łild znów machnął nożem, ale nie spodziewał się, że złapię jego rękę. Jego oczy zabłysnęły. Gdybym nie złapała jego ręki, to rozciął by mi pół twarzy. Chłopak podniósł rękę w górę, którą trzymałam tak, że zawisłam w powietrzu. Chłopak podniósł drugą rękę i zabrał nią nóż. Zrobił nią ruch chcąc rozciąć mi rękę, ale w ostatniej chwili zgięłam się w pół unosząc ciało lekko w górę i kopnęłam jego dłoń trzymającą nóż. Ostry przedmiot poleciał w bok. Widziałam na jego twarzy małe zaskoczenie. Puściłam się jego ręki, którą nadal trzymał w powietrzu, on za to złapał moją rękę i wygiął powalając na ziemię.
Łild: Nieźle - powiedział zaskoczony moimi umiejętnościami.
Jak byłam mała, to byłam na wielu obozach, gdzie uczyli samoobrony. Coś mi zostało w głowie. Wtedy wytrenowałam reagowanie w sytuacji zagrożenia i umiejętność szybkiego działania.
Łild puścił moją dłoń i wyciągnął w moją stronę dłoń. Złapałam ją i pomógł mi wstać.
Łild: Przepraszam, ale musiałem być taki, żeby wywołać prawdziwe reakcje obrony.
Ja: Nie szkodzi, nie zrobiłeś mi nic poważnego - odpowiedziałam z uśmiechem.
Chłopak zabrał broń z ziemi i schował ją do kieszeni po czym złapał za rękaw mojej bluzy mówiąc:
Łild: Chodź, muszę ci opatrzeć te ranę.
Ja: To naprawdę nic takiego - zapewniałam go, ale chłopak nie słuchał i trzymając mnie za rękaw bluzy poszliśmy w kierunku kryjówki...
![](https://img.wattpad.com/cover/273301438-288-k940525.jpg)
YOU ARE READING
Morderczy kochanek z piwnicy
Mystery / Thriller➖ WAŻNE ➖ Pisanie tej opowieści zostało wstrzymane pod koniec 2021r. ponieważ... mam na nią nowe i lepsze plany. Napiszę tą książkę od nowa (wprowadzę sporo poprawek i lekko zmienię fabułę) ożywiając ją mroczniejszym klimatem i wplatając w nią odwa...