5

169 24 25
                                    

Siedziałem pod drzewem owinięty w koc, Louis właśnie rozpalał ognisko, wyglądał pięknie przy lekkim płomieniu ognia. Wciąż nie wiedziałem jak to się stało, że tak po prostu przyszedł na świat żywych i obudził mnie. Na początku byłem gotowy do ponownego zamordowania go przez zawał jaki mi zrobił, jednak jak tylko się uspokoiłem, namówił mnie na wyjście na zewnątrz.

-Więc, po co tu jesteś i jakim cudem tak po prostu możesz przychodzić na ten świat? - Zapytałem jak tylko kucnął obok mnie.

-Nie wiem czemu, czułem jakąś potrzebę odwiedzenia cię. - Czekałem aż odpowie na moje drugie pytanie, jednak najwyraźniej nie miał ochoty o tym opowiadać.

-Czy to oznacza, że każdy duch tak po prostu może tu przyjść? - Powiedzieć, że się zaniepokoiłem, to zdecydowanie za mało. Co jeśli tamta postać może znowu tu przyjść jednak tym razem nie zostawi mnie żywego, może nawet odwiedzi moich przyjaciół albo Anne.

-Nie, oczywiście, że nie, to byłoby zbyt niebezpieczne dla żyjących. Można powiedzieć, iż to taka moja super moc.

-Czyli jesteś czymś w stylu spidermanem? - Zaśmiał się i pomimo lekkiego światła które dobiegało z palącego się drewna, widziałem jak robią mu się te charakterystyczne kurze łapki koło oczu.

-To dość długa i skomplikowana historia.

-Opowiedz mi o niej. - Widziałem jego wahanie, tak jakby nie był pewny czy chcę to usłyszeć.

-Jeśli chcesz, oczywiście nie musisz. - Wytłumaczyłem jeszcze zanim zdążył się odezwać.

-W porządku, spróbuj tylko nie zasnąć. - Zażartował, położyłem głowę na jego ramieniu, żeby było mi wygodniej, przez chwilę obserwowałem jego twarz aby sprawdzić czy mu to przeszkadza.

-Pamiętasz jak mówiłem ci, że zgodziłem się aby mnie tak potraktowano? - Mruknąłem na zgodę jak tylko zaczął mówić. -Nie urodziłem się w zamożnej rodzinie, na dodatek miałem liczne rodzeństwo więc ledwo nam na wszystko starczyło. Jeszcze ciężej było jak mój ojciec z dnia na dzień wyszedł z domu bez pożegnania i nie wrócił, dopiero po jakimś czasie dowiedzieliśmy się, że rozpoczął nowe życie przy boku innej kobiety, miał nas wszystkich po prostu dość. Kilka dni po jego odejściu moja mama zachorowała, na początku myśleliśmy, że to tylko zwykła grypa. Gdy nie przeszło jej po tygodniu mimo zażywanych leków, zdecydowała się na pójście do lekarza, okazało się, iż jest śmiertelnie chora. Jedynym ratunkiem mógł się okazać wyjazd do innego kraju i rozpoczęcie leczenia w prywatnej placówce, nie mieliśmy jednak skąd wziąć na to pieniędzy.

Po jakimś czasie widziałem jak jego samopoczucie się zmieniło, wpatrywał się w jeden punkt a jego ramiona kompletnie opadły, ciągle miał przegryzioną wargę, myślałem nawet że zaraz zacznie mu krwawić. Zacząłem ręką masować jego plecy, żeby nie czuł się sam, aby wiedział iż ma we mnie wsparcie.

-Moje siostry zaczęły się nawet wtedy podejmować niemoralnych prac, dodawały swoje dziewictwa, żeby chociaż trochę się dołożyć. Nie mogłem tak na to patrzeć, codziennie wracały do domów pobite, z siniakami a nawet zakrwawione w wielu miejscach. Nie raz się zdarzało, że gdy spały przechodziłem do ich pokoju z miską wody i gąbką, myłem je z krwi gdy spały bo nawet nie miały na to siły.

-Nie musisz mi tego mówić, jeśli nie czujesz się na siłach, Lou. - Zareagowałem od razu jak tylko jego głos zaczął się załamywać. Widziałem jak lekko się uśmiechnął na nadane mu przezwisko.

-Spokojnie, kochanie, mogę ci powiedzieć, złe wspomnienia nigdy nie będą łatwe do powiedzenia. - Przyciągnął mnie bardziej do swojego ciała, dzięki czemu czułem jeszcze większe ciepło, a nawet poczułem bezpieczeństwo, co było dziwne na fakt, że właśnie przytulam się do ducha który pstryknięciem palców może skręcić mi kark.

-Gdy już zaczynaliśmy się poddawać, nie mogliśmy znaleźć nic co dałoby nam tak dużo pieniędzy w tak krótkim czasie, zobaczyłem ogłoszenie o eksperymencie na mózgu. Były ostrzeżenia, że mogą one doprowadzić do śmierci, jednak jedyne czym się zainteresowałem, to że są w stanie zapłacić każde pieniądze za udział. Nie mogłem patrzeć jak moi bliscy cierpią, poszedłem dowiedzieć się jak to ma wyglądać. Uznali, że chcą znaleźć metodę, aby osoba po śmierci mogła kontaktować się z żywymi kiedy tylko chce. Powiedziałem jakich pieniędzy potrzebuje, zgodzili się od razu, byli nawet gotowi aby wyjąć w tym samym momencie umowę. Przyszedłem jednak do nich kolejnego dnia, pożegnałem się z bliskimi, nie mówiłem im jednak, że już nie wrócę. Gdy tylko podpisałem umowę, wysłali mojej rodzinie pieniądze. Jak widać, zadziałało.

-A twoja matka? Wyzdrowiała?

-Tak, pracownicy laboratorium nawet przyszli do niej aby powiedzieć co się ze mną stało, żeby nie płaciła za śledztwo czy czymś w tym stylu.

-Pokazałeś się tym od eksperymentu?

-Tak, ucieszyli się, że zadziałało, z tego co wiem aktualnie pracują aby przy wkładaniu tego urządzenia do mózgu, człowiek nie umierał.

-Myślisz, że przyjęliby mnie jako królika doświadczalnego? - Zażartowałem, żeby w jakiś sposób rozluźnić lekko atmosferę.

-Nawet o tym nie myśl, ciesz się życiem, młody. - Oparł podbródek na mojej głowie, przed tym dając mi w nią lekkiego całusa.

-Jesteś dzisiaj jakiś inny, niż wcześniej. - Stwierdziłem, po kilku chwilach ciszy.

-Brakowało mi jakiego towarzystwa. Wiesz w głębi martwego serca miałem nadzieję, że przywołasz mnie jeszcze raz. - Zaśmiał się i pomimo jak uwielbiam jego śmiech, na wspomnienie sprzed dziesięciu miesięcy spiąłem się, co najwyraźniej Louis zauważył.

-Coś się stało, młody? - Spojrzał na mnie uważnie, na pewno ułatwił mu w tym fakt, iż zaczęło się robić jaśniej.

-Czemu nazywasz mnie młody?

-Nie zmieniaj tematu.

-Gdy chciałem cię wywołać, przyszedł ktoś inny, zły duch. - Spiął się cały, wciągnął mnie do siebie na kolana i zaczął wędrować dłońmi po moim ciele.

-Zrobił ci coś? - Zaprzestał swoich ruchów i spojrzał na mnie z zmarszczonymi brwiami.

-Zaczął rozcinać mi kręgosłup, chodzę jeszcze na rehabilitację, ale to co zrobił Niallowi. - Opadłem głową na jego klatkę piersiową, tak aby nie mógł zobaczyć mojej twarzy, nie wiedziałem nawet, że zaszlochałem. Jednak wydawało się, iż Louisowi to nie przeszkadzało, powoli głaskał mnie po plecach, pod koszulką, byłem pewny, że czuł pod dłońmi bliznę.

-Hej ale żyjecie tak? Co się stało to się nie odstanie.

-Nie rozumiesz, on wsadził mu nóż pod skórę.

-Wiem, że to ciężkie, kochanie. Nie spotkasz to już, nigdy, obiecuję.

-Obiecujesz? - Podniosłem głowę, że mogłem mu patrzeć w piękne, niebieskie oczy, które lekko przysłaniała karmelowa grzywka, był piękny.

-Na mały paluszek. - Wyciągnął przed siebie swój mały palec, co z lekkim uśmiechem również zrobiłem, połączyliśmy je razem.

Niestety nikt mnie nie ostrzegał, że duchy nie trzymają się obietnic.

Stop Looking For Me | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz