Rozdział 20

838 39 37
                                    


Kolejne dni mijały, a ty od tego czasu, gdy tylko dowidziałaś się, że jesteś wybrańcem, twoje drogi były coraz cięższe. Ciągłe ćwiczenia, a sam kontakt z Diluciem pogarszał, się co było bardzo bolesnym odczuciem dla ciebie samej. Spaliście już od kilku dni osobno, nie jak para tylko jak… Jak wrogowie? To było dobre określenie… Wasz związek upadał, a ty sama nie miałaś już siły go ratować. Postanowiłaś jednak odejść z Mondstandt i szukać innego miejsca, innych znajomych. Odciąć się od wszystkich złych rzeczy. Wzięłaś pergamin oraz pióro zaczęłaś pisać list.

Drogi Mistrzu Diluc

Piszę co ciebie ten list, ponieważ już od bardzo dawna oboje wiemy, iż nasze drogi się rozchodzą… Nasz czas minął, każdy musi ruszyć w swoją stronę. Wiedz, że zawsze głęboko w moim sercu będziesz tylko ty. Widząc każdą sytuację, w której się kłócimy, nie możemy dojść do żadnego porozumienia… Jedynym wyjściem jest moje odejście. Jestem pewna, że ułożysz swoje życie na najwyższym poziomie. Nie chce ci tego wszystkiego zakłócać. Życzę ci powodzenia na nowej drodze życia.
                                                                             Z wielkim uszanowaniem:
                                                                                Twoja {T/M}

Z każdym pisanym słowem. Czułaś, jak do oczu cisną ci się łzy, natomiast zdążyłaś. Położyłaś list na łóżku swojego byłego partnera, gdy tylko jeszcze spał w swoim łóżku, a ty po cichu wyszłaś z tawerny. Odeszłaś od każdego. Szłaś przed siebie, w deszczach, upałach i czasami w zimnie, jednakże podczas drogi zawsze znalazłaś jakieś schronienie. A to było dla ciebie wybawieniem z tej całej sytuacji. Leżałaś na trawie, patrząc na dzikie zwierzęta przed tobą. Szłaś już tak ponad pięć dni i nawet już nie myślałaś o Dilucu. A przed tobą było jeszcze jedno ciężkie wyzwanie, do którego dochodziło rodzicielstwo… Byłaś w ciąży z Diluciem, którego zostawiłaś w Mondstandt. Nigdy byś się tego nie spodziewała, lecz dawałaś sobie radę, pomimo takiej ciężkiej sytuacji. Zamknęłaś swoje oczy, a przed oczami znów miałaś go… Swojego dawnego partnera, z którym miałaś mieć dziecko. - Musisz wziąć się w garść. Dasz radę, jesteś silna! - zaczęłaś się pocieszać takimi słowami, przez które wstałaś z miejsca i ruszyłaś w drogę do japońskiego miasteczka, z posągiem Archona Anemo w zupełniej innej kompozycji… Siedzącej opierającej się o jedno kolano ręką. Prawdopodobnie pokazująca moc Geo. Weszłaś do miasteczka, po czym tylko od razu natknęłaś się na ochroniarzy, że nie byłaś na swoim terenie. - C… co… - wydukałaś przestraszona, gdy tylko ruszyli na ciebie z bronią. A z tyłu ciebie pojawił się mężczyzna o rudych lub jasnobrązowych włosach z łukiem, niebieskich dużych oczach i bardzo eleganckim ubraniu. Z miłym uśmiechem na twarzy, który pokonał każdego bardzo szybko, zabrał cię w bardzo bezpieczne miejsce… Do drewnianego domku, który był bardzo skromnie urządzony, a ty nie wiedziałaś, kim twój wybawca w ogólne jest. Podniosłaś na niego swój wzrok, po czym tylko znów zobaczyłaś na jego twarzy bardzo miły uśmiech. Młody, wysoki mężczyzna z charyzmatycznym i pewnym siebie uśmiechem na twarzy. Kim o był… Nigdy go jeszcze nie spotkałaś… To zaczęło cię nurtować w tej całej sytuacji. -Kim ty jesteś i dlaczego mnie uratowałeś? - zapytałaś nadal tym wszystkim zaskoczona.
Młody mężczyzna jedynie się uśmiechnął i tylko spojrzał na ciebie bardzo ciepłym wzrokiem. - A czemu miałbym ci pozwolić umrzeć? - zapytał strategicznym pytaniem, na które nawet nie oczekiwał odpowiedzi. - Jesteś młodą dziewczyną, która ma jeszcze bardzo wiele do przeżycia, powinna cieszyć się wolnością. - powiedział szczerze, lecz miłym tonem głosu, usiadł przed tobą i patrzył na całą ciebie, nie zamierzając cię nawet zostawić samej. 









__________________________________

To ostatni rozdział na dziś.
Piszcie w komentarzach kim jest ta nowa postać ^^
Jeszcze raz miłego wieczoru!

Upojenie||Diluc x Reader [Zakończone]Where stories live. Discover now