Rozdział 27

3.3K 111 5
                                    

Bartek

- No i jak, smyku? Podoba ci się nowy pokój? - pytam, obserwując jak Kacper biega po urządzonym przeze mnie pomieszczeniu, który przeznaczyłem na jego królestwo. Parę dni temu odbyła się pierwsza rozprawa o odzyskanie praw rodzicielskich, na której sąd do ostatecznego wyroku przyznał mi weekendy sam na sam z synem. To oznacza, że mogę go zabrać do swojego mieszkania i móc się nim zajmować przez całe dwa dni. Nie jest to może szczyt moich marzeń, ale na początek myślę, że wystarczy. Sąd najpewniej rozwiązał to w ten sposób, by sprawdzić jak sobie poradzę. Gdy tylko poznałem ustalenia od razu rozpocząłem przygotowania do naszego pierwszego wspólnego weekendu, a gdy tylko przyszła pora, pojechałem po małego do Krakowiaków. Potem spędziliśmy dzień na placu zabaw oraz w sklepie, przez co dopiero niedawno wróciliśmy. Zaraz muszę przyszykować nam kolację, a potem ogarnąć małego do spania. Ale zanim do tego dojdzie, chcę nacieszyć oko jego radością.

- Tato, ten pokój jest superaśny! A tutaj będę mógł ustawić swoją kolekcję samolotów – ekscytuje się, wskazując mi dłonią na długi regał ustawiony pod jedną ze ścian.

- Dlatego właśnie go kupiłem. Na dole będziesz chował swoje książki i inne zabawki, a na górze będziesz miał swoje samoloty. Taka kolekcja nie zasługuję na chowanie jej w pudełkach – odpowiadam mu poważnie, wiedząc, że ta kolekcja to jego skarb – Okej, Kacperku. Robi się już późno. Pomożesz mi przygotować kolację, czy wolisz się pobawić? - pytam go, pamiętając rady Majki, by angażować go w codzienne czynności, jeśli tylko ma na to ochotę. Na wspomnienie kobiety żołądek ściska mi się w supeł. Nadal nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi i dlaczego mnie w to wpakowała, ale złość, którą czułem zaraz po poznaniu prawdy zdążyła złagodnieć, przez co teraz już tylko tli się w moim sercu, zaraz obok żalu.

- A będę mógł posmarować kanapki masłem? - synek przygląda mi się spod byka, przez co mam ochotę się roześmiać. Zamiast tego tylko kiwam głową i gestem ręki wskazuję mu, by ruszył pierwszy. Będąc już w kuchni sadzam małego na wysokim stołku, tak by mieć go pod ręką w razie czego i zaczynam wyciągać z lodówki i szafek potrzebne nam produkty. Przed Kacprem układam kilka kromek chleba, masło oraz specjalny nóż dla dzieci do smarowania, a on od razu zabiera się do pracy. Sam zaś zajmuję się zrobieniem sałatki i jajek. Kątem oka cały czas pilnuję syna, po części by nie zrobił sobie krzywdy, a po części zafascynowany tym, z jakim skupieniem wykonuje swoje zadanie. Nie ma jeszcze wprawy, więc co chwilę nóż mu się obraca lub wyjeżdża poza pieczywo, on jednak ze ściągniętymi brwiami się nie poddaje i uparcie dąży do tego, by posmarować kanapki jak najdokładniej. Jeśliby zrobił to byle jak, smakowałyby pewnie tak samo, ale jego determinacja jest rozczulającą, dzięki czemu obserwuję go z rosnącą dumą i podziwem. Jestem szczęśliwy, że pomimo mojej nieobecności i swojej choroby, wyrósł na wspaniałego chłopca pełnego pasji i chęci do życia i poznawania.

W pewnym momencie pada pytanie, którego się spodziewałem, chociaż gdzieś w głębi miałem nadzieję, że jednak zapomni.

- A Majka będzie na kolacji?

- Nie wiem, synku. - wzdycham ciężko.

- Ale wysłałeś jej wiadomość, że tutaj jesteśmy? - dopytuje mały, odkładając nożyk na bok.

- Tak, napisałem, że zapraszamy na kolacje.

- To czemu miała by nie przyjść? Przecież ona nas lubi – wzrusza ramionami. Dla niego to wszystko jest takie proste, bo wielu rzeczy nie wie i wiedzieć nie będzie. Myślę intensywnie, jak wybrnąć z tej sytuacji i przy okazji nie zranić syna.

- Jasne, że tak. Ale wiesz, ostatnio trochę się pokłóciliśmy i... - przerywa mi dzwonek do drzwi. Marszczę brwi, zastanawiając się, czy otworzyć. Decyzję podejmuję za mnie Kacper, którego w ostatniej chwili łapię, nim spadnie z krzesełka na podłogę. Zaaferowany gościem, zapomniał chyba, że siedzi wysoko, na szczęście byłem w pobliżu. Razem idziemy do drzwi, by otworzyć, chociaż nie wiem, czy mam na to ochotę.

Bezwzględny (+18) - ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now