Rozdział 19

5.2K 383 401
                                    

*Harry's pov*

Myśląc o dobrych i złych rzeczach jakie spotykają nas w życiu, często zadajemy sobie pytanie 'a co by byli gdyby..?'. Zdajemy sobie sprawę, że chcielibyśmy cofnąć czas, aby coś zmienić. Ale czy wtedy bylibyśmy tym kim jesteśmy teraz? Czy nasze życie byłoby takie samo? Otóż nie... Każda, nawet najmniejsza, pochopna decyzja, może wszystko zmienić. Nie dociera to do nas dopóki sami się nad tym nie zastanowimy. Można zarzucić, że są takie sytuacje, które zmieniłyby nasze życie, ale na gorsze... Cóż... Każdy człowiek ma prawo popełniać błędy, lecz ponosimy za nie konsekwencje w taki czy inny sposób.

A co byłoby jeśli nie poznałbym Louisa Tomlinsona?

Zapewne spałbym teraz w jednym łóżku z Nickiem i dalej bylibyśmy razem. Mimo tego, że fundamentem naszego związku wcale nie była miłość i wzajemne poznawanie drugiej osoby.

Czy tęsknię za nim? Może chwilami.. Ale potem przypominam sobie dlaczego nie jesteśmy razem i przypominam sobie o Lou...

Mężczyźnie, do którego zaczynałem czuć cholernie niebezpieczne uczucie, ponieważ zaczynałem się w nim zakochiwać.

Bałem się swoich uczuć, gdyż wiedziałem o tym, że dla Louisa poważny związek to nowość i odkrywa wszystko to co większość z nas po prostu zna.

Ale właśnie myśl, że jestem jego pierwszym dawała mi dużo radości i satysfakcji. Bo to właśnie dla mnie Tomlinson się angażuje i poświęca.

Dla mnie - Harry'ego Stylesa, nie dla kogokolwiek innego.

- Harry - usłyszałem zachrypnięty głos Lou, który właśnie się obudził i wtulony w mój tors, patrzył na mnie zaspanym wzrokiem.

Z rana był cholernie uroczy.

- Dzień dobry księżniczko - posłałem mu ciepły uśmiech.

- Styles...- jęknął, podnosząc się na rękach, aby złożyć na moich ustach krótki pocałunek - Dzień dobry pingwinku.

- Pingwinku? - prychnąłem, unosząc brwi w geście zdziwienia.

- Nie pytaj - ziewnął głośno, wstając z łóżka.- Zrobię śniadanie - poinformował mnie i zakładając na siebie bokserki, wyszedł z pokoju, a ja mimowolnie gapiłem się na jego zgrabny tyłek.

Kiedy myślałem o wczorajszej nocy, poczułem motylki w brzuchu. Było cudownie i nie żałowałem niczego co się zdarzyło.

Po chwili, niechętnie wygramoliłem się z wygodnego łóżka. Założyłem na siebie wczorajsze ubrania i wszedłem do kuchni, gdzie Louis przygotowywał śniadanie.

- Zrobiłem kanapki, mam nadzieję, że będą ci smakować - odezwał się, kiedy zająłem miejsce przy blacie na przeciwko niego.

- A nie ma tam cebuli? - spytałem, głośno ziewając. Zdecydowanie potrzebowałem kofeiny, aby się obudzić.

- Nie ma - Tomlinson zaśmiał się cicho, kładąc przede mną kubek z kawą i talerz z kanapkami.

- Uff - posłałem mu wesoły uśmiech i zabrałem się za jedzenie. Po wszystkich zdarzeniach, które miały miejsce w nocy byłem cholernie głodny. A co do cebuli to po prostu jej nienawidziłem, bo była strasznie obrzydliwa, fuuuj.

Lou, brzydko mówiąc, wpieprzył się na moje kolana.

Nadal miał na sobie same bokserki, nic poza tym więc chcąc nie chcąc (chociaż bardziej chcąc) w mojej głowie pojawiły się brudne myśli.

- Dobre? - spytał, kiedy ugryzłem kęs kanapki. Z ogromnym bananem na twarzy, objąłem mężczyznę w pasie, wtulając twarz w jego plecy.

- Mhm - przytaknąłem pałaszując moje śniadanie. Było bardzo dobre mimo, że to nie jakieś wybitnie twórcze, ale sam fakt, że przygotował je Lou, specjalnie dla mnie, dawało mi pewnego rodzaju satysfakcję.

Destroyed // larry stylinson part 1✔Where stories live. Discover now