Rozdział 26

4.3K 366 122
                                    

*Louis's pov*

Kiedy Harry mnie pocałował po prostu dałem się ponieść. Momentalnie oddałem pocałunek, przyciągając go do siebie najbliżej jak się dało. Oplotłem jego drobne ciało moimi rękoma, nie chcąc puszczać go nigdy więcej.

Ten pocałunek był pełen zagmatwanych emocji; pożądania i namiętności, ale przede wszystkim tęsknoty i potrzeby bliskości drugiej osoby.

Myślałem, że Harry zapomniał, że nie chce mnie już znać, ale przez ten pocałunek pokazał mi jak bardzo go zraniłem,a mimo to dalej darzy mnie miłością, której ja nie umiałem mu okazać.

Jego usta takie znajome, słodkie, a zarazem gorzkie. Jego dotyk, sama jego obecność sprawiała, że byłem w stanie zrobić absolutnie wszystko, tylko po to, żeby z powrotem mi zaufał.

- L-Lou...- Harry oderwał się ode mnie, ale nadal był blisko i myśl, że nie oddala się ode mnie jeszcze bardziej sprawiła, że w moim sercu pojawiła się iskierka nadziei.

Najgorsze w tamtym momencie było to, że nie miałem zielonego pojęcia jak mam się zachować. Nigdy na nikim mi nie zależało w ten sposób, nigdy nikogo nie pokochałem w ten sposób, i bałem się... Jeden zły ruch i mogę wszystko rozwalić.

- Proszę cię Harry, porozmawiajmy... - powiedziałem ledwo dosłyszalnie, nie mając w sobie wewnętrznej siły na jakiekolwiek spory.

- Ugh... - loczek odchrząknął niepewnie - W porządku.

Podniosłem na niego wzrok, zdziwiony tym co powiedział.

- Naprawdę?

- Może najlepiej będzie jak porozmawiamy teraz, tak sądzę...

Moje serce zaczęło bić trzydzieści osiem razy szybciej.

- To może chodź do mojego gabinetu? - zaproponowałem.

- J-Jasne.

Weszliśmy do środka budynku ramię w ramię. Madison powitała nas szerokim uśmiechem, a ja tylko przekazałem jej, żeby wysłała kogoś, aby posprzątał rozlaną kawę i kazałem odwołać wszystkie zaplanowane spotkania na najbliższe dwie godziny.

Kiedy weszliśmy do mojego gabinetu, przypomniałem sobie wszystkie nasze wspólne chwile spędzone w tym miejscu. To było tak dawno...

Dzień, w którym pierwszy raz go zobaczyłem

- D-Dzień dobry - usłyszałem męski głos,kiedy ktoś wszedł do mojego gabinetu.

To zapewne ten facet, który miał zastąpić Anastasię na jej miejscu pracy, jako nowy dziennikarz. Jak on miał? Stoles? Steles? A nie! Styles!

- Pan Styles? - upewniłem się co do jego nazwiska, odwracając się przodem do niego.

Wysoki, szczupły, kręcone ciemne włosy i oczy... To one przykuły moją uwagę. Zielone, albo raczej szmaragdowe... Takie hipnotyzujące...

- T-Tak, to ja - niepewnie ruszył się z miejsca.

I ta rozbrajająca nieśmiałość.

Albo dzień, w którym Nick zapomniał o ich rocznicy, pamiętam jakby to było dzisiaj.

Spóźniony, biegłem w stronę mieszkania, w którym mieszkał Harry razem z Nickiem. Zupełnie straciłem poczucie czasu, ponieważ musiałem zostać dłużej w pracy, a także odebrać prezent dla loczka.

Pokonując osiem pięter schodów, ponieważ winda okazała się zepsuta, ledwo łapiąc oddech, nacisnąłem na drzwi, czekając aż pojawi się Harry.

Destroyed // larry stylinson part 1✔Where stories live. Discover now