2

1.4K 123 3
                                    

  Dziwne uczucie przeszło jej ciało, gdy on wbijał swoje czuje spojrzenie w jej oczy. Ona również nie pozostawała mu dłużna i uparcie trzymała na swoim. Była rozkojarzona i bardzo ciekawa co chodziło Adeptusowi po głowie, iż jedynie co robił to milczał i obserwował.

Był osobą, którą najbardziej nie mogła rozgryść i co najgorsze był jedyną taką osobą o której nie wiedziała prawie nic. Czasami ciekawość naprawdę rozpierała ją od środka, mimo to nie mogła przełamać tej bariery między nimi.

— Zawsze taki jesteś? — zapytała po długiej ciszy, na co Xiao posłał jej dziwny wyraz twarzy, co oznaczało, że jej pytanie nieco go zaskoczyło.

— Taki? Czyli jaki? — uniósł pytająco brew do góry.

— Nie ufny. — rozwinęła bardziej swoją myśl. — Za każdym razem, gdy się spotykamy to wręcz bije od Ciebie  niechęcią do mnie. Uważasz mnie za wroga?

Xiao w pewnym wydawało mu się, że mógł sie przesłyszeć i to co usłyszał od  podróżniczki, wcale nie były słowami z jej ust. Mimo to nie mógł się przesłyszeć, ani pomylić. Słowa, które poważnie powiedziała w jego stronę były w stu procentach prawdziwe.

A on sam nie wiedział co czuje.

Była osobą podobną do niego, lecz tylko w jednej kwestii. Straciła kogoś ważnego a on stracił wiele. Czuł do niej sentyment, uznanie. Uznanie miała również u wszystkich z Liyue, miasta kontraktów i z Mondstantu, nazywane również  miastem wolności. Nurtowało go tylko pytanie związane z jej mocami. Nie miała wizji a mogła bez żadnych problemów  kontrolować moc anemo jak i geo. Gdy to usłyszał od pewnych ludzi, którzy idąc przez las komentowali przybycie podróżniczki do Liyue, nie był w stanie tego zrozumieć. Uznał, że to na pewno wróg, którego trzeba wyeliminować.

Jednak gdy teraz tak na nią patrzył, wszystkie źle emocje wręcz wyparowywały z jego ciała. Lumine okazała się być odważną, upartą oraz pomocą osobą, której jemu brakowało w swoim mrocznym życiu.

Była oślepiającym światłem, lecz jego bardzo ciemna strona nie odstraszała jej ani odrobinę. Nie bała się niczego.

— Nie — mruknął jedynie, zdając sobie sprawę z tego, że myślał za długo. Tak samo jak patrzył wprost na jej twarz. —Wybacz, że musiałaś się tak czuć.

Dreszcz przeszedł po jego ciele, gdy wypowiedział słowa, których zazwyczaj nie stosował a ich ostatnie użycie nastąpiło z parę dobrych lat do tyłu. A kiedy jeszcze usłyszał jej cichy i dość przyjemny śmiech, jego serce zaczęło szybciej bić.

— Tyle mi wystarczy, żeby Ci uwierzyć. — uśmiechnęła się lekko. —  Mimo to, chciałabym, aby temat mojego brata nie był już brany pod uwagę między nami. — zaznaczyła poważnie, tracąc blask w swoich oczach, gdy tylko wspomniała o bracie. Chwilę potem jednak ponownie na jej ustach zawitał uśmiech. 

Xiao przytaknął jedynie.

— Muszę Cię przeprosić. — zwróciła się do niego kolejny raz. Tym razem patrząc na niego przepraszająco. — Jutro razem z Kapitan Beidou wyruszamy do Inazumy. Razem z Paimon musimy się wyspać, więc będziemy musiały już iść...

— Opuszczasz Liyue?

Coś ukuło ją w sercu, gdy z ust Xiao padły te słowa. Spojrzała ponownie na niego i całkiem oniemiała czując ten całkiem inny wzork na swojej twarzy. Jego twarz była niezkazitelna i ciągle pozostawała znudzona, lecz oczy emitowały bólem i smutkiem.

Westchnęła z krzywym uśmiechem na twarzy i do niego podeszła, nieco go zaskakując. Zatrzymała się parę kroków przed nim i wyciągnęła swoją dłoń, przy okazji ukazując tylko mały paluszek.

— Obiecujmy sobie coś, dobra? — uśmiechnęła się do niego. Kiwnął jedynie głową i powtórzył gest dziewczyny. Przyjemne uczucie przeszło jego ciało, gdy tylko poczuł jej ciepło.

— Objecuję, że gdy tylko znajdę się w pułapce, wypowiem twoje imię...

— Tutaj nigdy go nie wypowiadałaś, gdy potrzebowałaś pomocy. — zauważył słusznie, na co Lumine ponownie cicho się zaśmiała.

— Wcześniej Ci tego nie obiecywałam, czyż nie? — otworzył lekko usta w szoku, który go opanował. — A więc, gdy tylko będę potrzebowała pomocy wypowiem twoje imię i nie będę się zastanawiać nad konsekwencjami. Obiecuję. Zawsze i na zawsze...

Kończąc wypowiedź, spojrzała na niego wyczekująco.

— Zawsze zjawię się, aby Cię uratować. Usłyszę twój głos i bez względu na wszystko przybędę.
Obiecuję... — uścisnął jej palec nieco mocniej, aby zrozumiała wartość jego słów. — Zawsze i na zawsze.

Obietnica im dana, była słyszana przez wiatr, samą Paimon, która uśmiechała się do siebie z daleka obserwując dwójkę oraz oni sami, którzy pożegnali się z dość niespotykanym u nich uczuciu na sercu.

Obiecali sobie coś bardzo ważnego i tuż przy zachodzie słońca...

𝐙𝐚𝐜𝐡𝐨𝐝𝐲 𝐬ł𝐨𝐧𝐜𝐚|xiaolumi✔Where stories live. Discover now