22

109 5 0
                                    

Całe święta spędziliśmy w miłej atmosferze. Pierwszego dnia leniuchowaliśmy na kanapie cały dzień, a pod wieczór zjedliśmy pyszną kolację. Drugiego dnia przyszli do nas znajomi, graliśmy i piliśmy, oczywiście w umiarze, bo ciocia obserwowała. I tak zleciały nam radosne dni. Teraz szykuję się wraz z bratem na urodziny Alberta. Jedziemy tam na trzy dni, gdyby nie specjalne zaproszenia nie weszlibyśmy tam. Kupiłam mu album z naszymi zdjęciami, ponieważ on może mieć wszystko co zechce, a jednak taki prezent to jest coś fantastycznego. Cały bal urodzinowy będzie z motywem masek. Każdy uczestnik imprezy ma mieć zasłonięte oczy. Jest to całkiem fajne.

Po spakowaniu wszystkiego zeszłam na dół, by pożegnać się z narzeczeństwem. Marry i Roger też dali młodemu prezent. Nie chcieli mówić, co to. Wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu Philipa. Jechaliśmy cali zestresowani, a to napięcie było tak gęste, że mieczem je ciąć można.

Ubrałam na siebie ostatnią z sukienek, które nosiłam tam w pałacu. Ma ona kolor niebieski. Jest rozkloszowana, dolną partię ma falbaniastą, za to górna jest prosta. Dekolt ma wycięty w serduszko z drobnymi koralikami. Rękawy są proste, zakończone obwiązaniem przy środkowym palcu. Jednak na stopy nałożyłam jedyne w swoim rodzaju vansy, robiłam je na zamówienie. Ich kolorowy materiał przyciąga uwagę nawet ślepych. Jednak przykrywa je materiał spódnicy.

Philip wziął ze sobą biały garnitur i czarną koszulę, a włosy postawił na żel. Moja fryzura to zwykłe pofalowane włosy.

Chwilę później moim oczom ukazał się sporych rozmiarów pałac, a przed nim rozciąga się ogród. Sporo samochodów, bardzo drogich marek, ustawione jest na specjalnym parkingu. Wokół całej posesji rośnie sporo tui i wysoki mur. Pałac ma kolor czystej bieli, tylko filary są marmurowe. Okna na sali balowej zdobią kolorowe witraże, które mają wizerunek naszej rodziny. Budynek ma trzy piętra, nasze komnaty mieściły się na ostatnim. Pokoje dla gości są w innym skrzydle, dzięki czemu nikt nas nie spotyka za dnia.

Pokazaliśmy ochroniarzom nasze zaproszenia i otworzyła nam się czarna brama. Jechaliśmy wolno, jednak kiedy ujrzeliśmy Alberta on sam podbiegł do nas.

Ma na sobie to samo, co Philip. Lakierkowane czarne buty i roztrzepane włosy. Ostrożnie wysiadłam i przytuliłam go na powitanie, za to brunet zbił z nim męską piątkę. Zabraliśmy prezenty i wręczyliśmy mu je, po czym zaprowadził nas do siebie.

Na każdym kroku widzieliśmy gości i rozmaitych ważniaków. Jeszcze nie spotkałam matki, nie żeby to był problem. Wcale nie chcę jej widzieć, pogardliwy wzrok i te kąśliwe komentarze. Niech sobie je w dupe wsadzi, zmieszczą się.

- Tak się cieszę, że przyjechaliście. Miałem pewne obawy, ale teraz mam zamiar dobrze się bawić.- powiedział lekko speszonym głosem, a moją uwagę przykuł średniej wielkości fioletowy siniak na szyi. A właściwie cztery takie. Zmarszczyłam brwi w zamyśleniu.

Ostatnio, gdy się widzieliśmy też miał ich kilka. Wtedy chciałam odgonić myśli, że matka go bije, ale teraz...

- Albert, zatrzymaj się.- krzyknęłam, ponieważ odeszli ode mnie o pare metrów. Chłopiec odwrócił głowę z uśmiechem.- Czy odpowiesz mi na pytanie?

Pokiwał niepewnie.

- Czy mama... Mama robi ci krzywdę?- wypowiedziałam to na tyle cicho, by tylko nasza trójka mogła usłyszeć.

- Nie.- jego prawa brew drga, a to znaczy jedno, kłamie.

- Powiedz prawdę.- nalegam.

Westchnął, nabierając sporą dawkę powietrza.

- Tak, kilka razy się zdarzyło, ale należało mi się.- uciekł wzrokiem, gdzieś za mnie, a jego mina wyrażała zagubienie.

Podeszłam do niego i przytuliłam z całej siły, próbując dodać mu otuchy. Wiedziałam, po prostu kurwa nie wierzę. Jak można znęcać się nad dzieckiem? Jak można być takim... Takim potworem?! Niech tylko ją spotkam, nie zawaham się wygarnąć jej ponownie, jaką to złą matką jest.

(no) PrincessDove le storie prendono vita. Scoprilo ora