Rozdział XIII

375 5 18
                                    

Siedziałam z Brook w ogrodzie. Nikt nam nie przeszkadzał. Jedynie na początku Rosa przyniosła nam lemoniadę i ciasteczka. Później nikt nie miał odwagi się wtrącić.

— Jak to wszystko poszło w nie tym kierunku co powinno. — podsumowała blondynka poznając całą moją historię. — Przecież to jakaś mafia! — krzyknęła po czym szybko zakryła usta dłonią.

— Spokojnie, oni i tak wiedzą co o nich myślimy. — posłałam jej pocieszający uśmiech. — Ale tak, masz rację. — przyznałam. — Miałam tu pracować, a nie leżeć i pachnieć i to jeszcze z nieznanego mi powodu. 

— Jak to nieznanego? — zmarszczyła brwi. — Przespałaś się z nim. Może i nie do końca świadomie, ale jednak. — powiedziała.

— Co ty masz na myśli? — skrzywiłam się.

— No wiesz. Opcji jest kilka. Albo tak mu się spodobałaś, że chciał cię zdobyć. Albo jak w tych wszystkich książkach sex i podobne takie to coś w rodzaju obietnicy, a nawet i ślubu. — lekarza!

— Oszalałaś?! — wstałam na równe nogi. — Nigdy w życiu nie pomyślałabym o ślubie przez sex! — wykrzyczałam. 

— Uspokój się Stel! — wstała i złapała mnie za ramiona. — To tylko moje domysły. Dobrze wiemy, że mógł też skorzystać na dostaniu ciebie i mnie też. — ściszyła głos.

— Co? Myślisz, że ściągnął cię tu w celach zarobkowych? — niepewnie pokiwała głową. — Muszę natychmiast z nim porozmawiać. — poinformowałam. — Chodź, zaprowadzę cię do Luci. — złapałam ją za dłoń.

— Nie, on jest jakiś... Dziwny. Ciągle się śmieje i rzuca żartami, których nie rozumiem. — zaprotestowała co mnie rozśmieszyło. — Wolę być pod opieką Vittorio. — wyznała.

— Tego gbura? — dopytałam za co dostałam z łokcia w żebra.

— On tylko sprawia pozory takiego niedostępnego. Przez całą drogę się mną zajmował. Jest całkiem spoko. — czy my znałyśmy tego samego Vittorio?

Zgodziłam się i zaprowadziłam ją do średniego brata. Sama zaczęłam szukać Marcello. Zamiast bruneta znalazłam Lucę. Siedział w kuchni przy ciastkach Rosy i mleku.

— Widziałeś Marcello? — zapytałam wchodząc w głąb pomieszczenia i kradnąc mu jedno ciastko.

— Już się za nim stęskniłaś? — zaśmiał się biorąc łyk mleka. — W gabinecie jest. — wyznał widząc mój gromiący wzrok.

— Dzięki. — odpowiedziałam i ruszyłam w znanym mi kierunku.

Zapukałam trzy razy w drewnianą powłokę i słysząc pozwolenie weszłam do środka. Siedział za biurkiem i robił coś w komputerze. Podniósł jednak na mnie wzrok, kiedy wchodziłam do środka.

— Coś się stało? — zdziwił się moją obecnością w jego świątyni.

— Nadal jest kilka niewiadomych które chce poznać. — wyznaję siadając w fotelu przed biurkiem.

— Tak? — podniósł brew. — Słucham. — oparł się wygodnie.

— Dlaczego zaproponowałeś mi pracę, a potem zamknąłeś w swoim domu? Do czego byłam lub jestem ci potrzebna? I dlaczego ściągnąłeś tu Brooklyn? W czym ona zawiniła? — zasypałam go pytaniami. 

Przez dłuższą chwilę milczał zastanawiając się nad odpowiedzią. Bałam się tego co miał mi do powiedzenia. Nie chciałam usłyszeć, że sprowadził mnie, aby została jego dziwką, a tym bardziej, że chciał abyśmy były jego pracownicami w klubie. 

— Proponując ci pracę nie zamierzałem w ogóle ci jej dawać. To był tylko pretekst do tego żebyś tu przyjechała. — wyznał. — Zamknąłem ciebie w moim domu, bo spodobałaś mi się, a ja nie miałem czasu na normalne randki. — moje oczy się poszerzyły. — Z resztą gdybyś przypadkiem dowiedziała się czym tak naprawdę się zajmuję to i tak wylądowalibyśmy w punkcie wyjścia. — wzruszył ramionami. — Brooklyn jest tu dla ciebie, to twoja przyjaciółka i jej potrzebujesz nie? — patrzył na mnie oczekująco.

— To się powinno leczyć. — szepnęłam. 

Brooklyn miała rację. Przez to, że mu się oddałam on sobie mnie wziął. Nigdy więcej nie zamierzałam tknąć przeklętego alkoholu!

Zaświtała mi też pewna lampka w głowie i pytanie, aż cisnęło mi się na język.

— Czy byłeś zamieszany w moje zwolnienie? — spojrzałam na niego oskarżająco.

— Tak. — odpowiedział jakby nigdy nic.

Tyle mi wystarczyło. Wstałam bez słowa i nie zważając na to, że prosił, abym została, poszłam do pokoju. Rewelacji jak na jeden dzień mi wystarczyło. Powoli traciłam nadzieje i siły na walkę. Chciałabym uciec i zapomnieć, ale wiedziałam, że do puki się mną nie znudzi nie odpuści. To było przerażające. A jeśli nigdy się nie znudzi? Czy wiecznie będę uwięziona na Sycylii? 

Sweet MWhere stories live. Discover now