18. Na cztery kółka

1.5K 124 35
                                    


Słońce chyliło się ku zachodowi, kiedy Lightwood usłyszał dzwonek do drzwi. Odłożył czytaną właśnie książkę i ruszył do drzwi.

Dziś miał naprawdę paskudny dyżur. Poważny wypadek na autostradzie, mnóstwo ofiar i morze krwi. Alec najchętniej zakopałby się w ciepłych kocach i zasnął.
Ale od kilku tygodni wyrobił u siebie dziwny nawyk rozmów z Magnusem, kiedy czuł się podle. Ku jego wielkiemu zdziwieniu Bane zawsze chętnie go wysłuchał. Tak było i tym razem. Alec zadzwonił do chirurga, a ten korzystając z okazji że kończył właśnie dyżur, zaproponował że przyjedzie.

Alec zgodził się, choć niechętnie. Nie poruszali tematu Nata, ani ich wspólnej przyszłości od tygodni. Lightwood zaczął się zastanawiać że coś sobie wymyślił.

Alec otworzył drzwi i ujrzał Magnusa ubranego w czarne dżinsy i fioletową, nieco wymiętą koszulkę. W ręku trzymał swoją skrzórzaną kurtkę a na jego powiekach błyszczał złoty brokat.

—Hej.—Odezwał się swoim głębokim głosem.—Mogę wejść?

Alec skinął głową i wpuścił go do środka.
Czuł że kręci mu się w głowie od zapachu Magnusa. Aromat trawy cytrynowej i mięty  pobudzał zmysły i koił zszargane nerwy.

—Kiepska sprawa. Do tej pory trąbią o tym wypadku w radiu i telewizji. —Powiedział Bane, wieszając kurtkę na wieszaku.

Alec ponownie skinął głową.
Tylko tyle był w stanie powiedzieć. Nawet nie wiedział kiedy pojawiły się łzy, a wokół niego owinęły się ramiona Magnusa niczym ciepły koc, który przynosi ulgę.

—Spokojnje Alec, spokojnie...—Szeptał mu Magnus do ucha raz za razem.

Alec wtulił się w niego ufnie i przymknął oczy.

—Dziesięcioletniemu dziecku amputowano dwie nogi. Tak strasznie płakało Magnus. Tak bardzo...

Bane oparł brodę na czubku głowy Aleca i wdychał jego zapach.
Lightwood był bohaterem. Silny i wrażliwy jednocześnie...
Chirurg patrzył na niego i widział kogoś wyjątkowego. Tylko tyle wiedział. Nie mógł nazwać uczucia, które w nim kiełkowało.

Owszem, czuł do Alexandra pociąg fizyczny. Przynajmniej parę razy w ciągu tygodnia w szpitalu szukali jakiegoś ustronnego miejsca i poznawali wzajemnie swoje ciała. Magnus kochał seks z Alecem. Pielęgniarz był taki... prawdziwy. Otwarcie mówił i robił to na co miał ochotę. Poznał Bane'a i zaufał mu na tyle by nie czuć się skrępowany.
Ale prócz seksu Magnus czuł coś innego. Dziwne ciepło, które nasilało się za każdym razem gdy na wyświetlaczu telefonu pojawiało się imię Aleca, za każdym razem gdy słyszał jego głos lub widział go na korytarzu w tych swoich cholernie seksownych okularach.
Alec zawsze spieszył na pomoc potrzebującym i był przy tym taki delikatny... a przecież w życiu poznał smak zła i ludzkiej podłości.

Bane wiedział że trafił mu się diament wśród kamieni. Zamierzał go zatrzymać dla siebie.

Po godzinie siedzieli na kanapie Aleca i jedli zamówioną chińszczyznę. Lightwood szybko zasnął  a Magnusa kompletnie nie interesował film.
Zerknął na Aleca. Chłopak oddychał spokojnie przez lekko rozchylone usta i wtulał się w niego ufnie.

Magnus mimowolnie się uśmiechnął.
Kompletnie nie znał się na związkach, ale Alec... Alec był wart by tego spróbować.

*

Rutyna wkradnie się wcześniej czy później w każdy związek.
Obaj to wiedzieli, więc byli na to przygotowani. Jednak mimo wszystko chcieli spróbować.

Alec zerwał kontakt z rodzicami, a Nat dał sobie spokój ze swoimi groźbami.
Chłopak w końcu mógł odpocząć i stać się pewniejszy siebie. Przy Magnusie było to proste. Chirurg otwarcie okazywał mu swoje uczucia, czasem nieco nieporadnie, ale zawsze próbował.

Weekendowe popołudnia spędzali razem, chyba że praca ich wzywała. Ustalili że nie będą się o to wściekać, w końcu stali na straży ludzkiego życia, więc nie było o czym dyskutować.

Alec bez przeszkód mógł mócić o swoich pragnieniach, a Magnus z prawdziwą przyjemnością na nie protestował, no bo bądźmy szczerzy, Alec był cholernie gorący i nikt by się mu nie oparł.

W pewną sobotę wybrali się na przejażdżkę rowerową. Magnus coś tam burczał że mu się nie chce, ale jedno spojrzenie Aleca go uciszyło.

—Jest taka piękna pogoda. Dość się nasiedzisz w szpitalu.—Gderał Alec kiedy, niemal siłą, wsadzał Magnusa na rower.
—Ale po co jeździć rowerem?—Grymasił Magnus.—Mam trzy auta, wystarczy wsiąść  i...
—Dość! Magnus to dla twojego zdrowia.
—Chodzę na siłownię...
—No okej... to zrób to dla mnie.
Magnus już otwierał usta, ale szybko je zamknął. To był argument nie do odparcia.
Alec uśmiechnął się szeroko.
—Tak dobrze. Zachowuj się to może czeka cię niespodzianka po powrocie.
Magnus przyjrzał mu się podejrzliwie.
—Niespodzianka? Niby jaka?
Policzki Aleca pokraśniały i Magnus już wiedział że w głowie tego aniołka czaiły się diabelskie myśli.
—No... wiesz...myślałem o wspólnym prysznicu i... Czekaj Magnus! Gdzie tak pędzisz?!

Magnus wsiadł na rower i ruszył do przodu jak rakieta. Na ustach miał szatański uśmiech.
—Szybko Alec! Im szybciej wrócimy do domu tym szybciej dostanę swoją nagrodę!

Alec pokręcił głową w rozbawieniu i ruszył za Magnusem.
Szczęście czasem bywało dziwne i pokrętne, ale nie ma co dyskutować. Należy cieszyć się z każdego dnia. To właśnie chciał zrobić Alec.

Witajcie frędzle!
A więc to koniec tego opowiadania. Dziękuję wszystkim osobom, które komentowały i głosowały. Mam nadzieję że się nie zawiedliście i miło spędziliście czas. To cudne uczucie dla was pisać 😘
Kolejne historie czekają na to by o nich napisać. Trzymajcie się ciepło i korzystajcie z wakacji

C.

W rytmie serca {Malec}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz