Ostatnie tygodnie i spokój

382 27 4
                                    

Od balu mijały dnie, tygodnie, nawet miesiące, a zdziwienie jakie wywołało nagle ponownie zmienione zachowanie Remusa oraz Syriusza opadało. Bo, cóż się dziwić, że ludzie byli conajmniej zainteresowani skąd taka zmiana. Wcześniej pokłóceni, teraz byli nierozłączni, wcześniej unikali kontaktu wzrokowego, teraz trzymając się za ręce i patrząc w oczy temu drugiemu wyznawali sobie miłość na wieży astronomicznej. Z daleka widać było, że coś między nimi było i bynajmniej nie była to tylko przyjaźń. Lily również zauważyła tą zmianę i coraz bardziej naciskała, by dowiedzieć się, co zaszło na pamiętnym balu. I tak pewnego razu złapała Lupina za szatę, pociągnęła na obrzeża błoni, po czym zapytała:
— O co chodzi z tobą i Syriuszem? Ciągle się tak uśmiechacie, chodzicie razem... znaczy, cieszę się, ale co jest? Myślałam, że jesteś na niego zły.
— Byłem... ale to wszystko było tylko nieporozumieniem. On mnie kocha.
— ...kocha? — zdziwiła się ruda — jesteście razem?
— No... w sumie to tak. Jesteśmy.

Zanim blondyn zdołał powiedzieć cokolwiek więcej, Evans uśmiechnęła się szeroko i pisnęła conajmniej jakby zobaczyła Michaela Clifforda przed sobą.

— Wreszcie! Czemu to tyle zajęło?! Merlinie, myślałam, że nigdy się nie zejdziecie!
— Ale... mówiłaś...
— Nieważne, co mówiłam. Wreszcie jesteście razem! A, właśnie — wzięła do ręki zawieszony na jej szyi naszyjnik z malutkim wisiorkiem w kształcie sowy — zobacz. To od Jamesa. Nie tylko ty nareszcie masz chłopaka.
— O, to super... powodzenia. Jakim cudem James jeszcze nie wykrzyczał tego na całe dormitorium? — spytał, szczerze zaciekawiony. Przecież świetnie znał przyjaciela i nie wierzył, że Potter potrafiłby coś takiego utrzymać w tajemnicy.
— Cóż... dopiero dzisiaj zgodziłam się wyjść z nim na randkę. Pewnie jeszcze nie zdążył — zaśmiała się cicho.

Podczas gdy Remus rozmawiał dalej z Lily, jego ukochany szedł korytarzem szukając czegoś, bądź kogoś. Zapomniał o tym, gdy tylko wpadł na swojego brata. Nagle niesamowicie zirytowany spojrzał na Regulusa, jednak w jego oczach dostrzegł... jakąś skruchę, pewien smutek. Złość niemal natychmiast mu przeszła, jak to starszemu bratu.
— Coś się stało?
— Ja... przepraszam. Nie wiedziałem, że byłeś tak koszmarnie nieszczęśliwy przeze mnie i Severusa... znaczy... wiedziałem, ale jak zobaczyłem, że jesteś szczęśliwy z tym całym Remusem... po prostu... głupio mi trochę... — próbował się jakoś wytłumaczyć, wzrokiem uciekając na boki. Mówił jednak zupełnie szczerze i z serca.
— Spokojnie. Wybaczam ci — uśmiech starszego Blacka uspokoił Regulusa — tylko już tak nie odpierdalaj. I, dla własnego dobra, przestań trzymać się z Snape'em.
— Nie przestanę. Ale proszę, nie donoś na nas Dumbledore'owi...
— Nie doniosę. Bałbym się, że rodzice będą na ciebie wściekli — westchnął — i rób co chcesz. Ale lepiej się z nim nie zadawać.

Tak też Syriusz wybaczył młodszemu bratu, chociaż wciąż trzymał urazę do Severusa. Miał wielkie serce, ale poza nim, miał też pewne uprzedzenia co do tego konkretnego ślizgona. Może to kwestia trzymania się z Jamesem, może jego własna głupota, a może ogólna niechęć do Slitherinu.

Później wszystko szło spokojnie. Nadzwyczaj spokojnie. Poza ich normalnymi wybrykami nie działo się nic konkretnego, ale zupełnie im to pasowało. Byli szczęśliwi.

— Jest tak spokojnie — powiedział któregoś poranka, tuż po pełni, jeszcze we Wrzeszczącej Chacie Remus.
— Wcale nie. Ciągle coś się dzieje. Pamiętasz jak ostatnio...
— Jest spokojnie — przerwał mu — i to dobrze. Ale to znaczy, że coś niedługo się stanie, na pewno tak będzie. Pozostaje cieszyć się chwilowym spokojem.

A Black tylko westchnął i przytulił chłopaka, nie wiedząc, jak bardzo te słowa były prawdziwe. Nie mieli jeszcze pojęcja co stanie się zaledwie kilka lat później. Na razie byli po prostu szczęśliwymi nastolatkami, z swoim życiem, jeszcze nie zepsutym wojną. Na razie mogli być razem i nie martwić się niczym. Tylko na razie.

-------------------------------------------
Planowałm, by ten rozdział był przynajmniej tak długi jak wcześniejsze... ale no trudno. To już ostatni rozdział, czułm potrzebę napisania go.

O Wilku i Psie, którzy nie zauważyli miłości | WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz