Rozdział 29

289 14 0
                                    

Powierzchnia oceanu chyba nie mogła już być gładsza. Zdawało się jakby wiatr magicznie ustał, nie wypełniając żagli nawet najdrobniejszym powiewem. Z ukrycia jeźdźcy zaważyli, że Viggo niewątpliwie musiał się śpieszyć, bo zagonił większość załogi do wioseł. Od Astrid Emma dowiedziała się, że w miarę możliwości starał się oszczędzać siły, na wypadek nieprzewidzianego polowania. Na smoki oczywiście.

Nietrudno się domyślić, że pomysł Laguny wygrał jako ten najlepszy. Nawet jeśli Viggo spodziewa się śledzenia, to nie może im nic zrobić.

Gdy statki łowców ruszyły, napędzane setkami wioseł, smoki poszybowały za nimi w pewnej odległości. Na niebie nie było żadnej chmurki, a na otwartych wodach nic niczego nie zasłaniało. Przeszkodą były jedynie ograniczenia ludzkiego wzroku. Za to smoki miały zdecydowanie lepiej rozwinięte niektóre zmysły. W tym też czasami wzrok. To zależało od gatunku.

W grupie jeźdźców za głównych obserwatrów robili Szczerbatek ze Szpicrutą, lecąc na przodzie i zawsze zwalniając, gdy odległość pomiędzy nimi a łowcami się zmniejszała. Wichura szybowała zaraz za nimi, by Astrid mogła omówić coś z Czawką i Heatherą. Czasami dołączała do nich Sztukamięs. Hakokieł z Wymem i Jotem leciały obok siebie, a bliźniaki ze Sączysmarkiem gawędzili między sobą o bezmyślności w niesoleniu ryb. Przynajmniej tyle zrozumiała Emma lecąc na samym końcu.

- Jakim cudem Szpicruta cokolwiek widzi? Te statki w najlepszym wypadku jakieś niewyraźne plamy, które mogłyby być równie dobrze jakimiś skałami. A najczęściej nie ma tam nic oprócz wody - Laguna zirytowana machnęła łbem - Wichura też potrafi podać jakieś szczegóły! Przecież nasze gatunki są niesamowicie podobne.

- Ale ty oddychasz pod wodą - przypomniała brunetka wachlując się ręką. Na panujący upał nie pomagało to wiele, ale lepsze to niż nic. Koszulka i spodnie pod strojem z łusek smoczycy były chyba całe mokre od potu. A przecież wskoczyła do wody jeszcze dzisiejszego poranka!

- Ale zębacze są szybsze. I lepiej widzą. Co więcej, one SŁYSZĄ nawet lepiej! I są większe, bardziej wytrzymałe, a nawet zioną gorętszym ogniem.

- Życie - westchnęła cicho Emma

- Co mówiłaś? - zapytała Laguna słysząc tylko jakiś niewyraźny szmer. Nie dostała jednak odpowiedzi - Przydałby się ten lepszy słuch.

***

Pierwszy postój Viggo zarządził dopiero po parunastu godzinach, kiedy już zdążył kilkukrotnie wymienić łowców przy wiosłach. Łodzie spuściły kotwice w sporej zatoczce, bez problemu mieszcząc się obok siebie. Przywódca łowców wreszcie dostał upragniony spokój i zamnknął się w swojej kajucie. Na stole rozłożona była mapa, a na niej wyraźnie zaznaczona czerwona linia biegnąca z północnych targów prosto na niewielką wyspę. Nie znajdowała się ona blisko jakichkolwiek szlaków handlowych, Viggo mógłby się nawet pokusić o stwierdzenie, że jest jak najdalej od wszystkiego co mogłoby nakierować ludzi na jej zwiedzanie. Sam ledwo zauważył tą małą samotną kropkę na mapie. A szukał uważnie.

Łowca doskonale wiedział co robi i do czego to prowadzi. Zdawał sobie sprawę, że na ogonie ma jeźdźców. Wręcz liczył na to, że za nim polecą. Układał swój plan już od wielu miesięcy. I z wyjątkiem straty Smoczego Oka wszystko na razie szło zgodnie z nim. Chciał już zakończyć bezsensowną wojnę. Straty były ogromne. Co drugi statek nie docierał do portu, albo docierał w opłakanym stanie nie nadając się do dalszej żeglugi. Więc wyjścia były dwa - albo zbarkrutuje, albo pokona jeźdźców raz na zawsze. A w jego naturze nie leżało poddawanie się bez walki. Dobrze wiedział, że ma duże szanse na wygraną. Parę smoków przeciwko całej flocie.

Mieszkańcy Końca Świata potrzebowaliby cudu aby wygrać.

A Viggo w cuda nie wierzył.

***

Łagodny szum wody powiał Emmę z samego rana, gdy podeszła do Laguny łowiącej ryby. Było cicho i spokojnie, zupełnie jakby był czas na odpoczynek po skończonej pracy. Szkoda tylko, że robota dopiero się zaczęła.

Brunetka niewiele pamiętała z poprzedniego dnia. Wiedziała, że długo lecieli podczas upału, a potem Czkawka zarządził postój ze względu na odpoczynek łowców. A potem chyba wszyscy poszli spać, od razu po schowaniu się w cieniu drzew. W każdym razie obudziła się wypoczęta i pełna energii.

Wartki strumień ciągnący się sprzez całą wysepkę wpadał z niewielkiej wysokości prosto do oceanu. Woda w nim była czysta i zimna. Idealna na panujące upały.

- Tęsknie trochę za domem - westchnęła Laguna.

- Nie tylko ty. Każdy tęskni - Emma poklepała ją po mieniących się łuskach - Okazuje to mniej czy bardziej, nadal tęskni. Na dodatek nie wiemy tak właściwie gdzie jesteśmy.

- Wystarczy mi wiedzieć, ze nie tam gdzie być powinnam.

- Wiesz, parę lat temu za wszelka cenę chciałam poznać świat poza granicami domu. To było rok czy dwa zanim poznałam ciebie. Zwiedziłam już wtedy całą naszą wyspę i pragnęłam wyruszyć w jakąś niesamowitą podróż z ojcem. Jako nastolatka doskonaląca swoje umiejętności w walce mażyłam o tym, bym nie uczyła się ich na marne. Chciałam pokazać innym ludzią co umiem. Jak możesz się domyślić rodzice nie byli z tego powodu zbyt zadowoleni. Matka trzymała się naszej wyspy i opuszczała ja tylko w ostateczności. Nie lubiła tego. A że większość czasu spędzałam z nią, to zaczełam przyjmować jej światopogląd trzymania się tego co znane - brunetka odchsząknęła. Nigdy wcześniej nie czuła potrzeby opowiedzenia tej części swojej historii Lagunie - Nie mogę powiedzieć, że tego żałuję. Nauczyłam się naprawdę wiele. Dopiero wtedy tak naprawdę związałam się ze Smoczą Wyspą. Stała się moim jedynym domem. A teraz mam zamiar zrobić wszystko, by go uratować. Tak jak uratowałabym ciebie. Jak o tym myślę, to nie aż tak nie tęsknie. Ja po prostu wiem, że to co robię, co robimy jest konieczne.

- Pewnie masz rację - odprła smoczyca.

- Ej, papóżki- nierozłączki! - z okolic tymczasowego osobu rozległ się krzyk Smarka - Zbieramy się!

- To w drogę - Emma zatarła ręce - Szykuj się Viggo.

***

Gdy od ostatniego postoju minęły pełne dwa dni Szczerbatek poinformował jeźdźców o zbliżającym się lądzie. Była to niewielka, porośnięta zielenią wyspa zza ktorej wystawał zaśnieżony wierzchołek góry.

- Myślisz, że to już? - spytała Szpadka Mieczyka mróżąc oczy - Coś blisko.
Na jej słowa zębiróg warknął zirytowany. Ze zmęczenia ledwo dawał radę radę machać skrzydłami. Z resztą jak wszystkie smoki.

- Wątpię, że Viggo się pomylił - odezwała się Emma krzywiąc twarz w grymasie. Chcąc nie chcąc musiała przyznać, że przywódca łowców był człowiekiem niezwykle wykształconym.

- Czkawka mówił, że jeśli uda nam się to wygrać, będziemy mieli spokój - oznajmił Mieczyk.

- Najpierw dajcie nam odpocząć - wtrąciła Laguna. Brunetka przetłumaczyła bliźniaką jej słowa.

- Chyba powinnaś więcej się ruszać. Ja nie zmęczyłem się w ogóle - stwierdził blondyn z zadowolonym uśmieszkiem na twarzy. Jego siostra chętnie przytaknęła ruchem głowy.

- Mogę ich zrzucić? - zdenerwowała się Laguna - Do wyspy nie jest już tak daleko. Dopłyną sobie.

- Może nie dzisiaj - Emma poklepała ja po grzbiecie. Przez tą podróż wszyscy stali się bardziej zirytowani. A rodzeństwo jeszcze mniej zważało na słowa. Za to znało wiele gier, które okazały się doskonałym sposobem na nudę.

- Ej, a zagramy ostatni raz w "co widzisz?" - zaproponowała Szpadka nieświadomie rozluźniajac atmosferę.

- Pewnie - zgodziła się brunetka. Mieczyka nie trzeba było nawet pytać.

A do wyspy zostaly im zaledwie dwie godzinki.

Smocza Siostra /Jws (Zakończone)Where stories live. Discover now