(Ten shot powstał, bo mam najlepszą soulmate )
Wando zostało przykryte uporczywą mżawką i płaszczem z gęstej, jesiennej mgły, ale to nie powstrzymało wynajętej przez mieszkańców ekipy przed ścinaniem drzew, które rosły przy miejscowym, zdecydowanie zbyt zaniedbanym cmentarzu.
— Do diabła, uważaj, człowieku! — wrzasnął wówczas jeden z robotników, widząc, jak jego kolega z zespołu pracowniczego niechlujnie przypina sznury do drzewa, którego pień był przecinany przez, niezwykle głośną, wysłużoną, piłę mechaniczną trzymaną przez trzecią osobę. — Cholera, nie ruszaj jeszcze! — wykrzyknął spanikowany, gdy furgonetka używana do przeciągania drzew na sąsiedni plac zaczęła niespodziewanie się cofać, a olbrzymia sosna z nadciętym pniem złamała się z hukiem, opadając w zupełnie inną stronę, niż powinna, a mianowicie na główny plac cmentarny.
Opasłe drzewo runęło w dół, demolując kilka mniejszych nagrobków, a także na spory, jak na tamte czasy, budynek będący grobowcem najsławniejszego rodu w mieście – Rodu potężnych Kimów, głównych producentów mebli w rejonie, którzy trzęśli lokalnym rynkiem, zapewniając przyzwoite zatrudnienie większości okolicznej ludności.
Dach budowli ugiął się pod ciężarem drewna, a dachówki zapadły się do środka, podobnie jak ściany i cegły, zanurzając się w oparach powstałego kurzu.
Cała grupa na moment zamarła. Niektórzy łapali się za głowy, inni uciekali w popłochu o kilka metrów dalej, a pozostali po prostu zaciskali powieki. Gdy pył opadł, oczom ekipy ukazał się zrujnowany grobowiec najpotężniejszego rodu jaki był znany lokalnej ludności.
— Ty głupi sukinsynie! — burknął oburzony robotnik. — Jak Kim to zobaczy, to przez następne pięć pokoleń nie będziesz miał gdzie robić! — prychnął ostentacyjnie i sięgnął do swojego kasku, otrzepując go z pyłu.
Inni wydawali się go nie słuchać i jedynie mrużyli podejrzliwie oczy, widząc poruszający się niespodziewanie gróz.
— Co jest? — mruknął w końcu któryś z mężczyzn, dostrzegając, jak z kłębów dymu wyłania się postać. — Co to za koleś? — wymamrotał, marszcząc brwi, gdy ów jegomość stawał się w jego tęczówkach wyraźniejszy.
Kompletnie obcy mężczyzna wyłonił się z niczego, unosząc niemal czarne oczy na bandę robotników. Ręce zaciskał w pięści, szczękę ściskał zaś tak mocno, że we własnych uszach słyszał zgrzyt zębów. Popatrzył na każdego z osobna, ale jego uwagę przekłuł jeden, ten, który miał tęczówki przypominające barwą orzechy.
Jeongguk poczuł się wtedy tak, jakby ktoś go zahipnotyzował. Ten kolor był czymś, co zachowało się w strzępach jego pamięci, a właśnie te strzępy utrzymywały go przy w miarę zdrowych zmysłach przez ostatnie lata, podczas których tkwił w absolutnej ciemności i stęchliźnie.
Gdy tylko poczuł świeże powietrze, na nowo obudziła się w nim absolutna wściekłość. Przebiegał oczami po każdej z sylwetek, a przy tym sam nie zorientował się, kiedy ruszył do przodu ani kiedy ujął szyję jednego z robotników. Uniósł go bez trudu nad ziemią, przez co ten zaczął gwałtownie nabierać powietrza i wymachiwać rozpaczliwie stopami w poszukiwaniu gruntu.
YOU ARE READING
WITCHCRAFT #taekook
Fantasy❝- Nie dotknę cię, ty durna wiedźmo. - Wytrzymasz góra godzinę i skończysz we mnie, bo właśnie taki jesteś ❞ Taehyung jest czarnoksiężnikiem (wiedźmą), która sto lat wcześniej, wsadziła pewnego inkuba do rodzinnego grobowca, przy pomocy klątwy, tyl...