00. Grzech

22.9K 973 206
                                    

OSTRZEŻENIE: Opowieść zawiera treści, które nie są przeznaczone dla wrażliwych osób.

Cisza. Jedyny słyszalny dźwięk to bicie serca i przyspieszony oddech.

W tym momencie dech wstrzymało całe Chicago. Na ekranach, w rozgłośniach radiowych, internetowych postach, nagłówkach gazet i wśród ludzi niosły się słowa: seryjny morderca został aresztowany.

Vaughn Reeds niósł postrach w całym stanie. Jego imię okryte było złą sławą, a przy tym nie znikało z ludzkich ust od miesięcy. Mistrz manipulacji, łamacz damskich serc, o socjopatycznej naturze i spojrzeniu chłodniejszym od lodowca. Do niedawna nic na niego nie znaleziono, chociaż był głównym podejrzanym w kilku sprawach. Aż do teraz. Przypisano mu łącznie trzynaście zabójstw, a każde miało swoje odniesienie w biblii.

Noxanne Hamilton z gulą w gardle śledziła sprawozdania z retrospekcyjnych wydarzeń. Mężczyźni. W głównej mierze jego ofiarami byli mężczyźni w przedziale wiekowym od trzydziestu do sześćdziesięciu lat. I tylko jedna kobieta.

Wychowanek klasztoru Libertyville o nienagannej opinii. Cichy, spokojny, choć z cechami zaburzenia osobowości typu borderline. Mecenas podkreślała kolejne istotne słowa w raporcie. Nie stwierdzono niepoczytalności. Opisywano go jak obiekt, produkt na półce, po który mogli sięgnąć w każdej chwili.

Wysoki iloraz inteligencji.

Ojciec nieznany. Matka zmarła, gdy miał trzy lata. Przez trzy lata żył w rodzinie zastępczej, która nadużywała dyscypliny i wykazywała sadystyczne skłonności do agresji.

Liczne blizny.

Bez uzależnień.

Żadnych krewnych.

Brak powiązań z większymi grupami.

– Kto z was zajmie się tą sprawą? – Niski głos prokuratora przeciął gęste powietrze.

Cisza. Dręcząca cisza.

Nox uniosła spojrzenie spod wachlarza kruczoczarnych rzęs, taskując wzrokiem to, co było w jego zasięgu.

Tik. Tak.

Cisza.

To twoja szansa na wyrobienie nazwiska.

Tik. Tak.

– Jeśli nikt nie przejmie tej sprawy...

Jedna dłoń wyłoniła się spośród sali pełnej mecenasów. Prokurator popatrzył na nią tak, jakby się pomyliła. Kpiący uśmiech wkradł się na jego usta, ale gdy dostrzegł w jej oczach, że była tego pewna, po prostu uniósł podbródek.

– Panna Hamilton – mruczał z uznaniem.

Nie starał się nawet ukryć faktu, że wciąż poszukiwał naiwnej, zagubionej owcy gotowej bronić mordercy.

– Co sprawia, że chce pani zapłacić reputacją za obronę tego człowieka? – Gdy ich spojrzenia zablokowały się w sobie, żadne z nich się nie uśmiechnęło.

– Sprawiedliwość – odważyła się powiedzieć.

Kilka prychnięć wybuchło wokół nich niczym niewyraźny szum. Mimo tego, podgryzła wnętrze policzka i wzniosła pewniej podbródek.

Była gotowa podjąć się tej sprawy. Do tej pory zajmowała się błahostkami, wzdychając o sensacji z prawdziwego zdarzenia żywcem wyjętej z netflixowych seriali.

Prokurator pokonał kilka kroków, nim stanął przed ławką Noxanne. Zrzucił z hukiem teczkę, zmuszając kobietę do podniesienia spojrzenia.

– Przygotuj się, dziecinko. – Tembr jego głosu niósł za sobą nieprzyjemny dreszcz. – Masz do obrony samego diabła.

#Grzech

☠ Przed Wami zapowiedź nowego opowiadania... 😈

W obronie grzechu +18Where stories live. Discover now