ROZDZIAŁ CZWARTY

1.5K 120 21
                                    

Daję sobie chwilę, by ochłonąć. Przez głowę w ciągu sekundy, przelatuje mi tysiąc irracjonalnych pytań. Spojrzenie księcia zupełnie wytrąciło mnie z równowagi. Zastanawiam się, czy mógł mnie widzieć i co by się stało, gdyby tak było. Uznałby mnie za niegroźną służącą? A może postanowiłby ukarać wtrącając do lochu? Jak wtedy dostałabym się do rękopisu, by wrócić do domu?

Serce bije mi w piersi niczym młot. Nie mogę pozwolić sobie jednak na panikę. Muszę się uspokoić. Biorę głęboki oddech, usiłując oczyścić umysł. Nadmierne myślenie i roztrząsanie sprawy jeszcze nikomu nie wyszło na dobre. Gdyby książę mnie zobaczył, w istocie miałabym na głowie problem, ale póki co wszystko jest w porządku. Muszę tylko zadbać o czystość myśli. Jeszcze raz odtwarzam w głowie przebieg dramatu, usiłując przypomnieć sobie, jakie wydarzenie dzieli mnie od sceny na tarasie. Kręcąc z niedowierzaniem głową, opuszczam konfesjonał, by odnaleźć drogę do komnat Poloniusza – Królewskiego szmbelana, który ma odbyć rozmowę ze swoimi dziećmi.

Ponownie wychodzę na kamienny korytarz. Brnę przed siebie zupełnie na oślep, usiłując zachować spokój. Moje kroki odbijają się echem od posadzki. Nim się orientuję, docieram do jednej z zamkowych wież, łączących się bezpośrednio z kolejnym skrzydłem, dzięki wąskiemu przejściu. Przez strzeliste okna do środka wpada kilka snopów światła. Już mam popędzić przed siebie, licząc na to, że znajdę pokój dworzanina, kiedy słyszę głosy dobiegające z naprzeciwka:

– Musisz traktować go z dystansem. Jest księciem. Może i to co czuje wobec ciebie jest szczere, ale jego pozycja nie pozwoli mu na małżeństwo, nie dające korzyści Danii – głos Laertesa odbija się echem od ścian, dźwięcząc mi w uszach niczym dzwon. Po raz kolejny tego dnia, marszczę brwi, wiedząc, że jego rozmowa z Ofelią miała odbywać się w komnatach ich ojca, a tymczasem spotykam ich gdzieś na środku zamku. Mimo to oddycham z ulgą, bo nie spóźniłam się na główny wątek tej sceny. Wiem, co powiedziałaby na to ciotka Grace:

Głupi, to ma jednak zawsze szczęście.

Zbywam jednak tą myśl i chowam się za rogiem.

– Wezmę to sobie do serca – odpowiada dziewczyna. Jej głos jest melodyjny, a ton tak łagodny i przyjemny, że niemal go zazdroszczę. Gdy jednak wyłania się z korytarza, odejmuje mi mowę. Płomienno rude włosy Ofelii są związane w długi warkocz, przeplatany kwiatami. Promienną twarz delikatnie pokrywają piegi. Rumiane policzki dodają jej lekkości. Łabędzia szyja gładko ciągnie się aż do śniadego dekoltu. Niebieska suknia, choć skromna przyciąga mój wzrok, głównie przez złote przeszycia na niewielkim, ale okrągłym biuście. W szczupłej talii przewiązany ma wąski skórzany pasek, zapleciony niczym warkocz. Ciężko oderwać mi od niej wzrok i choć mogłabym przejść obok, w teorii udając służącą, wolę tego dnia już nie ryzykować. Jej brat jest natomiast wysokim blondynem o nieco tęgiej postawie. Jego pierś okrywa skórzany napierśnik z herbem królestwa. U jego pasa wisi długi miecz, uderzający go o nogi przy każdym kroku. Nos chłopaka również pokrywają piegi, ale szeroka szczęka dodaje mu powagi. Nie sprawia wrażenia tak niewinnego, jak siostra.

Z przeciwnej strony korytarza słyszę jednak kolejne kroki. Poloniusz – ojciec Ofelii i Laertesa okazuje się być niskim, cherlawym gościem o posiwiałej czuprynie z niechybnie rozrastającymi się zakolami. Ma na sobie typowy strój złożony z koszuli i bufiastych spodni pod którymi nosi... rajstopy?

– Jeszcze nie ma cię na pokładzie? – pyta syna, a ja przypominam sobie dokąd w zasadzie wyjeżdża Laertes. Ma płynąc do Francji, skąd wróci dopiero pod koniec dramatu. Następnie oskarży Króla o śmierć swojego ojca, ale ten powie mu, że winien jest Hamlet, przez co obaj zginą podczas pojedynku. Nieświadomie wzdycham, myśląc o tym wszystkim.

SŁOWEM STWORZENI || romans fantasy - ZOSTANIE WYDANE XX.XX.XXXXWhere stories live. Discover now