ROZDZIAŁ JEDENASTY

10 0 0
                                    



Arioth wrócił do pokoju anielicy z torbą lekarską i zaciętą miną. Zabieg łączył się z ogromnym ryzykiem, jednak dzięki niemu, dziewczyna będzie miała jakiekolwiek szanse na przeżycie.

- Jeśli wierzyć przypowieści, podczas przetaczania krwi, Aveleen będzie szaleć z bólu. Wątpię, by grzecznie przy tym leżała. W teorii jest nieprzytomna, lecz nie wiemy jak długo pozostanie w tym stanie. Dlatego najrozsądniej byłoby ją przywiązać do łóżka.

- Ani mi się waż.

Camahiel zmierzył go morderczym wzrokiem.

W odpowiedzi, Arioth przewrócił oczami.

- Co w takim razie proponujesz?

- Przytrzymam ją.

Zastępca spojrzał na niego spodełba.

- Nie wiemy, ile to potrwa.

- To nieistotne.

Nie czekając na reakcję, wspiął się na łóżko i usiadł wygodnie, opierając się o zagłówek. Sięgnął ku dziewczynie i położył ją na swojej piersi. Oplótł nogami jej nogi, jedną ręką objął ją w pasie, a druga położył na jej czole, by przypadkiem nie uderzyła się w jego głowę.

W tym czasie Arioth rozłożył narzędzia na stoliku nocnym. Sięgnął po igły.

- Jesteś gotowy?

Camahiel skinął potakująco głową.

Zaczął więc.

Oboje patrzyli jak krew powoli przepływa z żył Cama do żył Avie.

Przez pierwsze sekundy nic się nie działo. W następnych Camahiel poczuł, że jest coraz bardziej rozpalona.

Spotkał się wzrokiem z przyjacielem, lecz nie wymienili ani słowa.

Powoli mroczna zaczęła coraz trudniej oddychać, a jej ciało wciąż się rozpalało.

Najpierw usłyszeli ciche jęki, a wraz z kolejnymi militrami krwi, jej głos stawał się donośniejszy.

Nadal nieprzytomna, zaczęła się wiercić, co stopniowo przechodziło w nerwowe drgania mięśni.

Gdy zbliżali się do około litra przelanej krwi, dziewczyna już krzyczała i wyrywała się z objęć mrocznego. Musiał trzymać ją w stalowym uścisku, by nie rozerwała połączenia.

Na zmianę odzyskiwała i traciła przytomność. Krew innego anioła w jej żyłach, paliła ją żywym ogniem.

Mimo to wszystko, mężczyźni nie przerwali rytuału.

Camahiel smutnie spojrzał na Ariotha, przygarniając do siebie głowę Aveleen.

- Mam ogromną nadzieję, że nie będzie pamiętała tego co się tu stało.

Zastępca tylko skinął głową, niemo zgadzając się z nim.

Krzyki mrocznej rozdzierały im dusze.

Ich zadaniem było chronić ją, a to oni zadawali jej teraz ból.

Dziewczyna krzyczała jeszcze długie minuty. Nawet po wyjęciu z jej ręki igły z wężykiem.

Również temperatura jej ciała nie spadała.

Arioth przyniósł miskę z zimną wodą, w której maczał chusteczkę na jej czoło i prześcieradło, którym okrył jej ciało.

Niepokoiło go to.

Przed "zabiegiem" była zimna jak lód, teraz zaś gorąca jak stal.

Nie chciał przyznawać się przed przywódcą, ale obawiał się, że jej ciało nie wytrzyma.

Wyglądała tak krucho na tle Camahiela.

Szybko jednak odrzucił z głowy tę myśl.

Jeśli Aveleen tego nie przeżyje, Camahiel się załamie.

Nie mógł do tego doprowadzić.

Bez słowa wyszedł z pokoju. Wrócił po kilku minutach.

- Weź ją na ręce i chodź za mną.

Poczekał aż przyjaciel to zrobi i ruszył pierwszy.

Gdy tylko weszli do łazienki, Camahiel domyślił się jego zamiarów i nie czekając na nic, z dziewczyną na rękach wszedł do wanny wypełnionej lodowatą wodą z lodem.

Przy pierwszym kontakcie z wodą, o ile to możliwe krzyknęła jeszcze głośniej i prawie wyrwała się z jego uścisku, lecz już chwilę później, zaczęła się powoli uspokajać.

Zimna woda ochładzała jej rozgrzane, obolałe ciało.

Cam przyłożył dłoń do jej czoła.

- Gorączka słabie.

- To dobry znak. Posiedźcie jeszcze tylko chwilę, by jej zbytnio nie wychłodzić.

Camahiel przytaknął.

Nie zdążył jednak wyjść z nią na czas. Niespodziewanie jej ciało stało się całkiem bezwładne.

Mroczny zaklął pod nosem. Wyszedł z wanny i skierował się w stronę sypialni.

- Coś jest mocno nie w porządku. Leci mi przez ręce. Do tego jest zimna. Jak mogła się tak szybko wyziębić? I jak to możliwe, że w kilka chwil z gorączki przeszła do wyziębienia?

Położył ja na sofce stojącej przed kominkiem.

- Podejrzewam, że jej ciało nie potrafi utrzymać własnej temperatury, przez co jest nadwrażliwa na każdą zmianę temperatury z zewnątrz.

- Czyli nie zmierza ku lepszemu... - Cam uderzył pięścią w ścianę koło kominka, zostawiając w niej wgniecenie.

Arioth zgromił go wzrokiem.

- Nie wyciągaj pochopnych wniosków. Pewne jest, że jej ciało walczy z Twoją krwią. I jak na razie sobie radzi. W innym wypadku byłaby już martwa. A to, że zachodzą przy tym tak gwałtowne zmiany, musimy zaakceptować. Oboje dobrze wiedzieliśmy, jak niebezpieczne jest przetaczanie aniołowi krwi innego anioła.

- Wiem. Ale nie potrafię tak stoicko jak Ty, patrzeć na nią i nic nie robić. Wkurza mnie świadomość, że cierpi, z mojej winy. - Cam stanął przy niej i odgarnął włosy z jej czoła.

- Zgasłaby, gdybyś się na to nie zdecydował.

- Wiem. Ale to nie zmienia faktu, że mnie to męczy. - Sięgnął po koc, przewieszony przez oparcie i przykrył nim Aveleen. - Przynajmniej ból minął. Z gorączką i wyziębieniem sobie poradzimy. - Sięgnął po trochę drwa i dorzucił je do płonącego kominka. Przysiadł przed sofką i wpatrzył się w tańczące płomienie.

- Zrobię Ci herbaty jaśminowej. Pomoże Ci oczyścić myśli. - Nie czekając na odpowiedź, Arioth wyszedł do kuchni.  

MroczniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz