Siedem dni do walentynek

25 5 0
                                    

Było już po północy, a Pauline wciąż błąkała się po Londynie. Usiadła na jednym z przystanków, nie wiedząc, co powinna dalej zrobić. Na jej szczęście kilka minut później podjechał autobus. Kobieta wsiadła do niego i zajęła miejsce na jego przedzie. Oparła głowę o zimną szybę.

Pomimo tego, że nie wiedziała, co ją dalej czekało, czuła się spokojna oraz w jakimś stopniu szczęśliwa, ponieważ w końcu udało jej się wyrwać z sideł pewnego rodzaju niewoli, była wolna, a to było dla niej najważniejsza.

Po dłuższej chwili dostrzegła przystanek, znajdujący się koło kampusu Harry'ego. Bez zastanowienia wysiadła na nim i udała się do miejsca, w którym ostatni raz widziała się z mężczyzną. Na placu stało parę osób. Pauline przypuszczała, że wracają z jakieś imprezy, a może nawet dopiero się na nią wybierają. Pomimo tego, że był środek tygodnia kobiety nie zdziwił zastany widok, ponieważ Asher opowiadał jej o tym wiele razy.

Davies zebrała się w sobie i podeszła do jakiegoś mężczyzny, który na oko wyglądał na nieco młodszego od niej. Zapytała się, czy znał się z Harrym, a szczęście po raz kolejny dopisało kobiecie. Nieznajomy wskazał jej, w którym budynku znajdował się jego akademik oraz podał numer pokoju mężczyzny. Przez te małe zbiegi okoliczności zaczynała powoli wierzyć w to, że nie spotkanie Stylesa nie było przypadkiem.

Kiedy znalazła się na miejscu serce Pauline biło niewyobrażalnie szybko. Obawiała się reakcji Harry'ego na jej widok po sytuacji z Sharon. Nie myślała o tym wcześniej i wtedy tego pożałowała. Zapukała niepewnie w drzwi, a gdy nic to nie dało, zrobiła to, ale trochę mocniej. Już miała odejść zrezygnowana, kiedy do jej uszu dotarło ciche skrzypnięcie, a oczom kobiety ukazał się Harry w samych bokserkach, dzięki czemu odkryła, że tatuaże pokrywają także jego tors i udo. Miał ich naprawdę pokaźną kolekcję. Wyglądał uroczo zaspany z potarganymi włosami.

– Pauline? – w głosie Stylesa można było usłyszeć zdziwienie. – Co tutaj robisz? Jest po pierwszej w nocy – mówiąc to, sprawdził dla pewności godzinę na telefonie.

– Mógłbyś mnie przenocować? Mam za sobą ciężki wieczór. Uciekłam z domu i nie za bardzo mam gdzie się teraz podziać. – Pauline spuściła wzrok na swoje buty. Odwaga, która towarzyszyła jej jeszcze chwilę wcześniej, gdzieś się ulotniła.

– Wejdź. – Mężczyzna odsunął się, aby kobieta mogła znaleźć się w pokoju. Pierwszą rzeczą, która rzuciła się Davies w oczy, była ściana oklejona zdjęciami Kim Kardashian. Często półnagimi. – Mój współlokator ma dziwną obsesję na jej punkcie. Prosiłem wielokrotnie, aby zdjął chociaż część z nich, ale, jak widać, niewiele to dało. Zdjął może ze dwa.

– Lepsze to niż nic. – Zaśmiała się, ale Harry wyczuł, że to nie była ta sama wesołość co zawsze.

– Powiedz mi, co się stało, Pauline?

– Tak jak wspomniałam, uciekłam z domu, miałam ciężki wieczór i jedyne, o czym teraz marzę, to sen. Mogę położyć się nawet na podłodze. – Davies zaczęła nerwowo się bawić palcami.

– Widzę, że jesteś naprawdę zdesperowana, ale nie pozwolę ci na niej spać. Nie po tym, jak mi uratowałaś skórę podczas spotkania z Sharon. Możesz spać na moim łóżku, a ja dopóki nie wróci Mark, prześpię się na jego. Potem przeniosę się najwyżej na fotel. Jeśli nie chcesz spać pod moją pościelą, to na pewno znajdę jakąś poduszkę i koc.

– Nie chcę ci robić większego problemu. Wystarczy mi nawet do nakrycia jakaś twoja bluza. Poza tym chyba będzie lepiej, jeśli to ja prześpię się na fotelu. Masz jutro pracę i zajęcia na uczelni, więc powinieneś być dobrze wypoczęty, Harry. – Na te słowa mężczyzna westchnął. Najwidoczniej Pauline była o wiele bardziej uparta niż przypuszczał.

be my valentine • h.s.Where stories live. Discover now