Rozdział 2

629 27 5
                                    

-Widzę, że nie macie nic lepszego do robienia niż działanie mi na nerwach. - powiedziałam to nie przestając płynąć do mojego celu, którym był domek Routlage' a po przeciwnej stronie bagien. Niestety nie doczekałam się odpowiedzi, jedyne co słyszałam to głuche szepty Sarah mojej najlepszej przyjaciółki, która bardzo dobrze wie jak bardzo nienawidzę jej brata oraz jego kolegów.

-Rafe możemy już popłynąć do Morgan, pewnie się o nas martwi, bo długo nas nie ma. - Sarah próbowała go namawiać ale ten się w ogóle nie odezwał. Jego mina nie wyrażała nic poza pustką. Jego twarz idealnie dopasowywała się do jego charakteru, bez emocji, bez uczuć...
Przyjaciele Rafe'a nie obeszli by się bez komentarza.

-Plotka, a ty co uciekasz przed czymś, że jesteś w środku nocy na morzu? - zapytał Kelce z pewną nutka ironii w głosie, która była dość bardzo wyczuwalna. Chciałam coś powiedzieć lecz gdy otwierałam buzie to wtrącił się Topper. Jest on obecnie chłopakiem Sarah.

-Lepiej żebyś już stąd zniknęła, no bo wiesz, nikt nie lubi takich jak ty. - powiedział Topper chcąc jeszcze coś dodać ale mu przerwałam.

-Przepraszam bardzo, że się tutaj pojawiłam, ale daj dla twojej informacji, to wy za mną cały czas płynięcie, a ja chce spokojnie stąd odejść, ale wy mi w tym przeszkadzacie wiec bylibyście na tyle mili i dali mi spokój. - powiedziałam to najspokojniej jak mogłam, ignorując wpatrujące się we mnie szmaragdowe oczy Rafe'a.
Kelce chciał coś dodać, ale ktoś mu przerwał. - Nie traćmy na nią czasu. - Mówiąc to odwrócił głowę i już ani razu na mnie nie spojrzał. Widziałam tylko zmartwiony wzrok Sarah. Był on dla mnie jak cios. Nie mogłam na to nic poradzić. Nie zważając na to co się przed chwila stało to  dalej kontynuowałam poprzednio wykonywaną przeze mnie czynność, a mianowicie dostanie się na drugą stronę wyspy.

Minęło może 10 minut, a niebo zakryło się gęstą warstwą, ciemnych burzowych chmur. Dobrze wiedziałam, ze nie oznacza to nic dobrego, wiec jak tylko mogłam, szybko machałam rękami aby znaleść się w bezpiecznym miejscu.

Dzieliły mnie już minuty aby być w domku Johna B , ale z nikąd wzięła się ogromna fala, a za nią kolejna, straciłam równowagę. Miałam ciemność przed oczami. Mimo iż próbowałam je otworzyć nie dałam rady, topiłam się. Myślał, że to jest mój koniec. Jedyne co szukam to ręce, które mnie wyciągają a później ponownie ciemność.

Obudziłam się, myślałam, że jestem w niebie, myślałam, że umarłam. Na szczęście wszystko było okej, tak mi się wydawało, kiedy dotarło do mnie gdzie jestem to myślałam, że chyba jednak umarłam. Ogromny pokój, wielkie łóżko oraz widok, którego nigdy nie zapomnę. Patrząc za okno to wydawało mi się ze jest jakaś dwudziesta druga, jednak na stoliku nocnym, który leżał koło łóżka, był zegarek na którym widziała godzina trzecia. Nie wiedziałam co zrobić. Czułam się strasznie słabo, nie dawałam rady podnieść się z łóżka. Kiedy jednak udało mi się poruszyć w drzwiach stanął Rafe Cameron. Popatrzył się na mnie i powiedział. - Co ty wyprawiasz?
- Nie widać? Chce pójść do domu. - odpowiedziałam i kontynuowałam czynność.
- W takim stanie, nie ma mowy. - powiedział to tak poważnie, że przez chwile myślałam, że żartuje.
- Od kiedy się o kogoś martwisz?
- Nie ratował bym cię, gdybyś nie była ważna dla tej rodziny. - to prawda jak jeszcze matka Cameronów żyła to zastępowała mi moją.
- Naprawdę schlebiasz mi ale nie mogę tu dłużej zostać. - powiedziałam i podniosłam się, czułam ogromny ból koło miednicy, przez ci miałam ograniczony dostęp do ruchów.
- Zostaniesz tutaj do jutra, ja pójdę innego pokoju a ty będziesz tutaj, pasuje ci? - zapytał a mnie trochę zatkało, no bo hello od kiedy pan Cameron się o kogoś martwi, a no tak zapomniałam, bo jestem ważna dla tej rodziny...
- A co jeżeli... - chciałam co powiedzieć ale mi przerwał.
- nie ma żadnego, ale zostajesz tutaj bo jakby Sarah się dowiedziała, ze zostawiłem cię tam na pewna smierć to spotkalibyśmy się w niebie, albo w piekle - to powiedział już trochę ciszej.
- Dobra ale ja idę na kanapę a ty śpisz tutaj.
- Kanapa jest niewygodna, a wydaje mi się, ze ktoś taki jak ty przewracając się z boku na bok obudziliby cały dom. - mówiąc to uśmiechną się pogardliwie co mnie zirytowało. Przewróciłam jedynie oczami i dodałam. - Nie będziesz spać w jakimś innym pokoju czy na kanapie w swoim domu. - będziesz spać tutaj. - Rozkazałam. - A ty gdzie? - zapytał się jakby go to interesowało.
- Na podłodze. Wyglada całkiem wygodnie, a poza tym spałam w gorszych warunkach.
- Nie będziesz spała na podłodze jak jakiś pies. A poza tym czasami jestem dobry. - na ostatnie słowa parsknęliśmy śmiechem.
- Wow pierwszy raz słyszę, że Pan Cameron się śmieje.
- Nie ciesz się tak bo to pierwszy i ostatni raz a teraz chodź do łóżka.
- Niech ci będzie ale ty na ostatnim końcu łóżka a ja na tamtym końcu łóżka, rozumiesz?.
- Dobrze pani Jones. - uśmiechnął się i położył się na łóżko. Leżałam może tak z dziesięć minut aż nagle poczułam czyjeś ręce na mojej tali.
- Co ja ci mówiłam?
- Nie przesadzaj przecież cię nie zgwałcę.
- No nie wiem?
Nic już nie komentowałam tylko chciałam odpłynąć jak najszybciej w krainę morfeusza. Rafe jeszcze bardziej mnie przytulił co bardziej powodowało, że chciało mi się spać. Chciałam jeszcze dodać, że nie byłam w swojej koszulce. Jego ramie, otaczało mnie powodując przyjemny dreszcz oraz czułam się od paru lat w końcu bezpieczna.

W końcu nie myśląc ani chwili dużej zasnęłam, nie martwiąc się niczym, uśmiechnięta oraz szczęśliwa.

——————————————————————
Hejka kochani 😊
Z racji ze nie dawałam rozdziału to dzisiaj starałam się zrobić dłuższy bo ma 631 słów.
Wiec dla mnie to jest mega dużo.

Ale bardzo chciałam się was zapytać jak tam wasze pierwsze dni w szkole? Albo czy zmieniliście szkole i czy macie fajna klasę?
Możecie pisać komentarze bardzo chętnie sobie poczytam😊💗

A narazie do zobaczeni do następnego rozdziału przewiduje ze będą się pojawiały codziennie przez trzy dni przynajmniej mam taką nadzieję.

Miłego dnia/nocy 🥰💗

𝑷𝒓𝒐𝒎𝒊𝒔𝒆 𝒎𝒆 𝒕𝒉𝒊𝒔 𝒊𝒕'𝒔 𝑭𝒐𝒓𝒆𝒗𝒆𝒓|Rafe CameronWhere stories live. Discover now