Epilog

156 11 0
                                    


-Co? - zaczął rozglądać się dookoła Jeon. - Przecież zawsze możemy się dogadać! - czekał, lecz nie dostał odzewu. - Jin! - wykrzyczał imię przyjaciela. Wciąż go kochał jak brata. Tak bardzo, jak chciał go zniszczyć, z taką samą siłą biło jego serce na myśl, że to już koniec. Czy tego właśnie pragnął? Czy tak wyobrażał sobie uczucie spełnienia? - Ratujcie Yoongi'ego.

-Zaraz, przecież on już pewnie- - chiał dodać JiMin.

-Powiedziałem ratujcie go do cholery! - w oczach Jeon'a można błyo wyczytać obłęd, który opętał jego całe ciało. 

TaeHyung wraz z niższym od siebie przyjacielem ruszyyli mu dać ostanią deskę ratunku. Namjoon czekał na jakikolwiek ruch JeongGuk'a i tylko obserwował, jak jego czoło skropliło się od stresu. W głowie pozostał mętlik oraz adrenalina, która kazała ruszyć nogami i przeszukać każdy zaułek tego upadłego budynku, lecz chaos sprawiał, że bał się podjąć jakiegokolwiek działania.

-Znajdziemy go - na ramieniu najmłodszego spoczęła ciepła dłoń Nam'a. To sprawiło, że otrząsł się z transu i przytaknął ruszając przodem.

NamJoon przeszedł na piętra niżej, natomiast Jeon kierował się ku dachowi. HoSeok pomógł chłopakom w opatrzeniu Min'a tak by wytrzymał drogę do szpitala. Nie martwili się o alibi. W tym momencie życie rannego było ważniejsze. Plan zakładał, że gdy YoonGi będzie bezpieczny, wrócą po chłopaków. Modlili się, by przeżyli do tego czasu.

Tymczasem zrozpaczony NamJoon, który skończył przeglądać pomieszczenia, wiedział że ostatnia szansa leży w przyjacielu, który udał się w przeciwną stronę. Usiadł na zimnej podłodze, patrząc w sufit położył się a na jego twarzy zawitał obolały uśmiech. Wierzył, że dawni przyjaciele, niegdyś współpracujący jak bracia znajdą wspólny język.

Jeon wspiął sie po drabinie, by wyjść na dach budynku. Gdy otworzył żelazne drzwiczki jego policzki oraz włosy poczuły silny wiatr. Przymrużył lekko oczy rozglądając się. Nie tak daleko, nie tak blisko zauważył delikatnie rozmytą sylwetkę, przez łzy spowodowane podmuchem wcale nie pomagało mu w zlokalizowaniu Jin'a.

***

-Nie wierć się powiedziałem! - skarcił rannego Min'a HoSeok.

-Możecie dać mi prowadzić samochód w spokoju?! - wykrzyczał Tae. - Poprostu go przywiąż do tego siedzenia!

-Sam go sobie wiąż! - pierwszy odpyskował Park.

-Czy tego chcesz czy nie - zaczął Kim patrząc na bladego YoonGi'ego w lusterku. - to będziesz żył.

Do szpitala dzieliły ich zaledwie metry.

***

Stali od siebie naprawdę nie daleko, ale przepaść na tle przyjaźni jaka ich dzieliła była zbyt wielka by tak łatwo było ją przeskoczyć.

-Mogę wiedzieć co planujesz? Po co to wszystko? - Kim miał spuszczoną głowę ku dołu. Stał najbliżej krawędzi, co bardziej niepokoiło młodszego. - Skoro nie planowałeś od początku nas tu wykończyć, to po co ten cyrk?! - zero odzewu... znowu. - Jin!!

-Nie mam pojęcia!! - wykrzyczął ze łzami w oczach. - Od jakiegoś czasu zauważyłem, że nie pojmuję świata tak jak kiedyś! - jego oddech był głośny, zaczął panikować. JeongGuk czuł się jakby stał przed kimś kto wcześniej zażył narkotyki. - Nie chcę nikogo skrzywdzić, ale jednocześnie zabiłem masę ludzi! - zaśmiał się.

-Co ty... - nie dowierzał w to co widział. Obserwował uważnie mimikę Jin'a i mógł śmiało stwierdzić, że to na pewno nie był ten sam człowiek co kiedyś. W jego oczach panowało szaleństwo. Tak..

My Little Gangster | paradise burn in hellWhere stories live. Discover now