Rozdział 3.

67.1K 2.8K 19.6K
                                    

POV: ETHAN

— Tak szczerze, dlaczego cię nie będzie? — zapytała, gdy zacząłem zbierać swoje rzeczy. Nie chciałem z nią rozmawiać, a tym bardziej wysłuchiwać jej kolejnych referatów.

— Bo nie mam ochoty na jakieś pieprzone wesele, a raczej dwa. — wzruszyłem ramionami, patrząc prosto na Stefanię, która przyleciała specjalnie do Włoch, żeby namówić mnie na wesele Sary i Lucas'a oraz Maddy i cholernego Travisa. — Nie będę patrzył, jak dwie kobiety na których mi zależało składają sobie przysięgę. Jedna z miłości, a druga... z przymusu. — westchnąłem, spoglądając na brązowe tęczówki dziewczyny.

— Oboje wiemy, że przyjechałbyś na to wesele, gdyby nie Maddy. — stwierdziła, a ja zacisnąłem mocniej zęby, nie chcąc tego słuchać. — Boisz się tego, co będzie kiedy spojrzysz w jej oczy po takim czasie. Przeraża cię fakt, że nie pozostało w niej już nic z Maddy, w której się zauroczyłeś dwa lata temu. — nabrałem więcej powietrza, nie chcą jej dłużej słuchać, nawet jeśli miała rację.

To prawda, byłem zauroczony Maddy dwa lata temu, ale ze względu na swojego brata nic nie mogłem zrobić. Na początku to miała być tylko zemsta krwi za błędy jej rodziny, ale kiedy ją poznałem zrozumiałem, że nie jest w ogóle do nich podobna. Była tak delikatna, że chyba pierwszy raz bałem się kogoś skrzywdzić.

Po jakimś czasie zaczęło mi na niej zależeć i zrozumiałem, że jestem w niej zauroczony. W tym przepięknym uśmiechu, który podkreślał jej wyjątkowe, brązowe oczy, w tym jak się rumieniła, jak szeroko się uśmiechała, czy nawet jak narzekała na swoje ciało, które było po prostu idealne. Od rozstania z Sarą nie czułem już nigdy więcej czegoś podobnego i dopiero właśnie Mad ponownie coś we mnie obudziła. Przy niej po prostu chciałem być lepszy, ale problem był w tym, że to nie mnie pragnęła uratować z mroku, tylko mojego brata. To nie na mnie patrzyła jak na największe szczęście, które przydarzyło się jej w życiu, tylko właśnie na niego. Może i tak było lepiej, może to właśnie oni mieli ratować siebie nawzajem.

— Była ładna, ale nie byłem w niej zauroczony. — skłamałem, składając swoje ubrania. — Nie boje jej się spojrzeć w oczy, przecież wiem wszystko co się u niej działo przez te dwa lata. — wykrzywiłem usta, dobrze wiedząc, że nie wiedziałem nic, a to wszystko z jednego powodu. — Pewnie znów jest niewinna i wpada w kolejne kłopoty z których Stefano musi ją ratować. — zrzuciłem torbę z łóżka prosto na ziemię, spoglądając na brunetkę, która natychmiast ją podniosła i ze srogim wyrazem twarzy zaczęła wkładać moje ubrania do środka.

— Gówno prawda! — odrzuciła nagle torbę na drugi koniec pokoju, przez co sam się zdziwiłem. — Nie uwierzę w to, że nawet przez te dwa lata ani razu nie korciło cię wyciągnąć jakichkolwiek informacji na jej temat! — podniosła ton głosu, co mnie nawet zaskoczyło. — Ty po prostu nie chcesz wiedzieć, co się z nią stało, bo się boisz. Boisz się tego, czego możesz się dowiedzieć o niej, boisz się tego, że to kim się stała cię zniszczy, a najbardziej boisz się wyrzutów sumienia... — ściszyła na końcu głos, kiedy odwróciłem wzrok, wbijając go w ścianę, która nagle zrobiła się o wiele ciekawsza niż wściekły wzrok brunetki. — Boisz się poczucia winy, że pozwoliłeś ją zniszczyć, że nie pomogłeś kiedy tego potrzebowała i stała się taka, jaka teraz jest. Boisz się, że pozwoliłeś zniszczyć jej życie, a najbadziej tego, że gdyby William żył nigdy by ci nie wybaczył, że dopuściłeś do tego wszystkiego! — zagryzłem wnętrze policzków, nie chcąc nawet odwracać głowy w jej kierunku.

Może i miała rację. Bałem się wszystkiego, co było z nią związane, a najbardziej tego co się z nią stało podczas mojej nieobecności. Miałem wystarczające wyrzuty sumienia po tym, jak po śmierci Williama zabrałem ją z Włoch i razem imprezowaliśmy przez okrągły tydzień, co doprowadziło do jej jeszcze większego upadku. Zniszczyłem ją jeszcze bardziej, kiedy była już tak wystarczająco zniszczona.

Secret Obsession - w sprzedażyWhere stories live. Discover now