𝟎𝟓 | ❝𝐆𝐈𝐑𝐋𝐁𝐎𝐒𝐒 𝐏𝐎𝐖𝐄𝐑❞

346 45 72
                                    

Jak się okazało, za kulisami ringu, Wong pomagał swojemu przeciwnikowi pozbierać się po walce

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jak się okazało, za kulisami ringu, Wong pomagał swojemu przeciwnikowi pozbierać się po walce. I widząc krewnego, Lana czym prędzej narzuciła kaptur na głowę, spuszczając wzrok na swoje czarne buty. Materiał bluzy, skutecznie zasłaniał jej twarz, choć i sam mag, wydawał się zbytnio nie poświęcać uwagi, nowoprzybyłej dwójce.

— Zaczniesz w końcu kontrolować te ciosy? Tak, jak ćwiczyliśmy? — spytał obrońca Sanktuarium w Nowym Jorku, a brunetka, jakby nagle dostała olśnienia.

Co jej wuj, tak właściwie, robił w tym klubie, na pierwszym miejscu?

Na pewno, musiał istnieć jakiś punkt w kodeksie, który mówił o tym, że używanie sztuk mistycznych, w celach rozrywki osób trzecich, było zakazane. W sumie, jakby głębiej się nad tym zastanowić, to Strange i Wong, a nawet Starożytna, nie raz, łamali zasady, dla własnych korzyści. Więc dlaczego, akurat ją, musieli więzić za chęć dowiedzenia się tego, kto pozbawił ją matki? Przynajmniej, miała dobry powód, w przeciwieństwie do tamtej trójki.

— Kocham tego gościa. — westchnął Jon Jon, a Lana, spojrzała na niego, jak na kretyna. Czyżby Wong, był tutaj kimś w formie celebryty? Czyżby jej wuj, był gwiazdą nielegalnych walk w ringu? Definitywnie, będzie musiała z nim kiedyś ten temat poruszyć. Ale to dopiero, jak nie będą jej szukać magicznym listem gończym. Póki co, lepiej jeśli zostanie w ukryciu. — No, a teraz przechodząc do rzeczy. Ścigaj koszulkę. — odparł czerwonowłosy, wzrok mając głównie wlepiony w Lanę. Nic więc dziwnego, że wspólnie z Shangiem, źle zinterpretowali te słowa.

Brunetka, szeroko otworzyła oczy, nie do końca pewna, czy to było powiedziane do niej. Spojrzała to na bruneta, a to na Jon Jona, który z każdą chwilą, zaczynał się niecierpliwić.

— Przepraszam, co? — spytała zdziwiona, nie mając czasu zareagować, gdyż Shang-Chi, niemal natychmiast się wtrącił.

— Coś ty powiedział? — warknął, a Jon Jon, szybko się wycofał, unosząc ręce w geście poddania. Nie do końca, spodziewał się akurat takiej reakcji.

— Wyluzuj, trzeba było powiedzieć, że to twoja laska. Nie startuję do zajętych. Poza tym, to do ciebie mówiłem. — wyjaśnił, wyraźnie niepocieszony faktem, że jednak nie miał szans u Lany.

— Ale my... — zaczęła Himari, chcąc poprawić ten niewielki błąd, że ona i Shang-Chi, nie byli parą, jednak brunet, miał na ten temat inne zdanie.

— Jasne, wybacz pomyłkę. — odparł, obejmując Lanę ramieniem, po czym odwrócił ich dwójkę, szybkim krokiem zmierzając w stronę wejścia na ring.

— Co to miało być? — kobieta, spytała zdziwiona, kiedy tylko Jon Jon zdążył się oddalić. Mimo wszystko, nie chciała, żeby przypadkiem, czerwonowłosy, został świadkiem ich rozmowy.

Czym prędzej, odsunęła się od przyjaciela, rozpinając bluzę i rzucając ja gdzieś w bok, na ławkę, przez co została w czarnej bluzce, z krótkim rękawem. Jednak wcześniej, wyjęła pierścień, chowając go do kieszeni spodni. Tak, na wszelki wypadek. Nie sądziła, żeby był on potrzebny, ale zawsze, warto jest mieć jakieś zabezpieczenie.

𝗴𝗮𝗺𝗲 𝗼𝗳 𝘀𝘂𝗿𝘃𝗶𝘃𝗮𝗹        𝗦𝗛𝗔𝗡𝗚-𝗖𝗛𝗜 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz