Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Jak się okazało, za kulisami ringu, Wong pomagał swojemu przeciwnikowi pozbierać się po walce. I widząc krewnego, Lana czym prędzej narzuciła kaptur na głowę, spuszczając wzrok na swoje czarne buty. Materiał bluzy, skutecznie zasłaniał jej twarz, choć i sam mag, wydawał się zbytnio nie poświęcać uwagi, nowoprzybyłej dwójce.
— Zaczniesz w końcu kontrolować te ciosy? Tak, jak ćwiczyliśmy? — spytał obrońca Sanktuarium w Nowym Jorku, a brunetka, jakby nagle dostała olśnienia.
Co jej wuj, tak właściwie, robił w tym klubie, na pierwszym miejscu?
Na pewno, musiał istnieć jakiś punkt w kodeksie, który mówił o tym, że używanie sztuk mistycznych, w celach rozrywki osób trzecich, było zakazane. W sumie, jakby głębiej się nad tym zastanowić, to Strange i Wong, a nawet Starożytna, nie raz, łamali zasady, dla własnych korzyści. Więc dlaczego, akurat ją, musieli więzić za chęć dowiedzenia się tego, kto pozbawił ją matki? Przynajmniej, miała dobry powód, w przeciwieństwie do tamtej trójki.
— Kocham tego gościa. — westchnął Jon Jon, a Lana, spojrzała na niego, jak na kretyna. Czyżby Wong, był tutaj kimś w formie celebryty? Czyżby jej wuj, był gwiazdą nielegalnych walk w ringu? Definitywnie, będzie musiała z nim kiedyś ten temat poruszyć. Ale to dopiero, jak nie będą jej szukać magicznym listem gończym. Póki co, lepiej jeśli zostanie w ukryciu. — No, a teraz przechodząc do rzeczy. Ścigaj koszulkę. — odparł czerwonowłosy, wzrok mając głównie wlepiony w Lanę. Nic więc dziwnego, że wspólnie z Shangiem, źle zinterpretowali te słowa.
Brunetka, szeroko otworzyła oczy, nie do końca pewna, czy to było powiedziane do niej. Spojrzała to na bruneta, a to na Jon Jona, który z każdą chwilą, zaczynał się niecierpliwić.
— Przepraszam, co? — spytała zdziwiona, nie mając czasu zareagować, gdyż Shang-Chi, niemal natychmiast się wtrącił.
— Coś ty powiedział? — warknął, a Jon Jon, szybko się wycofał, unosząc ręce w geście poddania. Nie do końca, spodziewał się akurat takiej reakcji.
— Wyluzuj, trzeba było powiedzieć, że to twoja laska. Nie startuję do zajętych. Poza tym, to do ciebie mówiłem. — wyjaśnił, wyraźnie niepocieszony faktem, że jednak nie miał szans u Lany.
— Ale my... — zaczęła Himari, chcąc poprawić ten niewielki błąd, że ona i Shang-Chi, nie byli parą, jednak brunet, miał na ten temat inne zdanie.
— Jasne, wybacz pomyłkę. — odparł, obejmując Lanę ramieniem, po czym odwrócił ich dwójkę, szybkim krokiem zmierzając w stronę wejścia na ring.
— Co to miało być? — kobieta, spytała zdziwiona, kiedy tylko Jon Jon zdążył się oddalić. Mimo wszystko, nie chciała, żeby przypadkiem, czerwonowłosy, został świadkiem ich rozmowy.
Czym prędzej, odsunęła się od przyjaciela, rozpinając bluzę i rzucając ja gdzieś w bok, na ławkę, przez co została w czarnej bluzce, z krótkim rękawem. Jednak wcześniej, wyjęła pierścień, chowając go do kieszeni spodni. Tak, na wszelki wypadek. Nie sądziła, żeby był on potrzebny, ale zawsze, warto jest mieć jakieś zabezpieczenie.