Vampireverse! ~artysta~ vol.2 nie wiem czy dokończę

103 4 8
                                    

Encre
Kiedy tylko wróciłem do zamku, wszyscy już dawno spali. Cały czas miałem dziwne przeczucie, że ktoś o mnie myśli. Nie wiem tylko czy dobrze czy źle o mnie myśli i o co chodzi z tymi myślami, mam tylko nadzieję, że nie chce mnie zamordować. Rozejrzałem się po swoim ciasnym pokoiku.

- Dom - mruknąłem nie za bardzo pocieszony. Chciałem zobaczyć jeszcze raz Felicię, posiedzieć z nią, porozmawiać. Być przy niej. Naprawdę poczułem się przy niej komfortowo. Była dla mnie... Nie wiem kim, coś jak najlepsza przyjaciółka?

Uznałem, że nie ma sensu się kłaść, miałem ledwo trzy godziny snu. Wziąłem czyste płótno, kilka farb, słoik z wodą i pędzle. Postawiłem sztalugę przed oknem, za którym widniał obraz rozgwiazdżonego nieba. Zacząłem malować, rozpływając się w myślach o Felicii. Delikatnej dziewczyny, która z moich snów stała się żywą osobą, kobieta tak piękna i cudowna. Tak ciekawska, tak kreatywna, tak kokietująca i intrygująca. Jej głos, jej uśmiech, śmiech, śpiew, ona cała! Tak bardzo za nią tęsknię.

Zanim zauważyłem, obraz stał przede mną gotowy. Było to to samo gwiaździste niebo ze mną na zielonej trawie, co było w byłym domu, jednak w tym... Była zmiana. Nie byłem na obrazie sam, a na pewno nie bylem smutny. Przytulałem Felicię na obrazie, oboje wpatrywaliśmy się w gwiazdy i byliśmy spokojni, wręcz szczęśliwi. Nie mogłem uwierzyć, że wyszło to spod mojego pędzla, a jednak byłem z tego dumny co stworzyłem. Podobało mi się i na pewno spodobałoby się Felicii.

Bez większego zastanowienia wziąłem obraz w dłonie i postawiłem przy ścianie. Słońce powoli zaczęło wschodzić i oświetlać niebo, pokój, zamek. Oparłem się dłońmi o parapet rozglądając się po królestwie. Domki, pola, las. Ludzie budzący się do pracy, niektórzy budzący się w domach, niektórzy na ulicy, nie mając gdzie się podziać. Gdzieś tam, wśród nich pewnie była kiedyś Felicia, zanim wygnali ją za jakąś niewiadomą mi inność.

- Paniczu Encre - zawołał lokaj, pukając w drzwi - Król i królowa są gotowi do dalszej sesji malowania.

- Zaraz przyjdę  - odpowiedziałem, szybko się przebierając, obmywając i przeczesując dłonią swoje popielate włosy. Wyszedłem z pokoiku, przeszedłem przez jadalnie skąd wziąłem pojedynczą bułkę i poszedłem do sali tronowej gdzie malowałem rodzinie obraz. Płótno, potrzebujące ostatnich poprawek, już na mnie czekało - Dzień dobry - powiedziałem z energią. Król coś odburknął, Asriel ledwo otwierał oczy, a królowa skinęła w moją stronę głową - Zaczynajmy - powiedziałem biorąc się od razu do pracy. Coś mnie napędzało do malowania, miałem tyle siły, nawet jeśli nie spałem przez dobrą dobę. Myśl, że mogłem spotkać jeszcze raz Felicię, jeszcze raz z nią porozmawiać, przyjrzeć z bliska, nakręcała mnie do pracy. Powiedziałbym wręcz, że jestem bardziej produktywny niż kiedykolwiek! Nie tylko skończyłem obraz, dodałem szczegóły i poprawiłem, a nawet ukryłem w obrazie uśmiechniętą buźkę, dokładnie na jasnym cieniu jabłka - Skończone - powiedziałem około godziny 16, podpisując się w dolnym prawym rogu.

- Wyśmienicie - skomentował Asgore przeciągając się i podchodząc do mnie, aby przyjrzeć się obrazowi i go ocenić. Chwilę kiwał głową I coś markotał pod nosem, a kilku innym sługom kazał powiesić obraz nad tronem. Przez chwilę przyjrzał mi się z uwagą i machnął ręką na znak, że mogę odejść. Na mojej twarzy znalazł się szeroki uśmiech, zabrałem szybko z pokoju płaszcz i wybiegłem jak strzała z zamku. Biegłem przez wioskę, wymijałem ludzi, aż w końcu znalazłem się nad przezroczystym jeziorem w środku ciemnego lasu. Rozejrzałem się po otoczeniu. Nie ma jej.

- Felicia? - spytałem, przechodząc wokoło jeziora, powoli zacząłem iść w stronę jej domku. Nigdzie nie było jej słychać, ani widać. Obawiałem się w tej chwili, że tylko mi się wydawało, że ją spotkałem - Felicia? - spytałem ponownie I zapukałem w drzwi chatki. Zero odzewu. Otworzyłem delikatnie drzwi, pusto. Wszystko zostawione w tym samym stanie co go opuściłem. Obraz, który namalowałem wczoraj leżał oparty o ścianę - Dziwne.. - szepnąłem rozglądając się dla wszelkiej pewności po każdym z pokojów. W końcu wyszedłem i wróciłem do jeziora.

One shot [ZAMÓWIENIA ZAMKNIĘTE]Where stories live. Discover now