Rozdział 2

42 7 18
                                    

Wojtek stał przed lustrem, zapinając ostatni guzik swojej najnowszej, białej koszuli. Nie mógł się doczekać randki z Krysią, która miała odbyć się już za czterdzieści minut. Od ich ostatniego rozstania nie mógł przestać o niej myśleć. Jeszcze żadna dziewczyna nie wywołała na nim takiego wrażenia. Dziewczyna o wiśniowych ustach oczarowała go zupełnie wszystkim, bardzo chciał ją poznać bliżej i miał nadzieję, że ich znajomość nie skończy się tylko na przyjaźni. Spotykał się już z wieloma, ale tylko Krysia wydawała mu się wyjątkowa. Miała w sobie coś, czego jeszcze nigdy nie spotkał u żadnej innej.

Rozmawiał na temat dziewczyny z Hanią, która zdążyła ją już w miarę dobrze poznać przez ten czas, gdy przebywała w szpitalu. To była pierwsza pacjentka, którą przyszła pani doktor zajmowała się całkowicie samodzielnie. Obie bardzo się polubiły, Staszewska dowiedziała się, czym interesuje się Krysia, upewniła się, czy nie jest żadną niemiecką agentką oraz zaufała jej na tyle, by opowiedzieć dziewczynie trochę o swojej rodzinie, a w szczególności o kuzynie, który czasami odbierał ją z pracy. Nigdy jednak nie miała okazji, żeby ich ze sobą zapoznać, aż do wczoraj, kiedy to Wojtek wszedł do sali, w której stało łóżko Krysi.

Choć Hania zapierała się miłości rękami i nogami, nie lubiła o niej rozmawiać, a także nie dopuszczała do siebie myśli o zakochaniu się, to od razu zauważyła (tak jak pewnie większość pacjentów przebywających w tym czasie w sali sto czterdzieści), że pomiędzy tą dwójką coś zaiskrzyło. Upewniła się w swoim przekonaniu w drodze powrotnej, kiedy Wojtek praktycznie cały czas nie schodził z tematu dziewczyny o wiśniowych ustach, a na dodatek przez całą drogę był rozmarzony, co lekko rozbawiło jego kuzynkę.

Gdy tylko wrócili do domu, opowiedziała wszystko jego siostrze, o rok młodszej od niej Michalinie, do której nikt nigdy nie zwracał się pełnym imieniem. Dziewczyna, odkąd tylko pamiętała nazywana była "Miśką" lub trochę rzadziej "Misią". Tego ostatniego używał najczęściej jej tata, od którego dziewczyna miała naprawdę sporo cech charakteru. Wyglądem za to przypominała swoją mamę, tak jak ona była rudowłosa, tęczówki jej oczu były w kolorze niebieskim, a twarz, w tych samych miejscach co u Wojtka, pokrywały piegi.

– Tylko przy niej nie pal, bo od razu ją od siebie odstraszysz – zaczęła Miśka, wchodząc do łazienki, przez uchylone drzwi, których nie zamknął Wojtek. Stanęła w rogu, obok wanny i skrzyżowała ręce opierając się plecami o zimne kafelki w zielonkawym kolorze, pokrywające ściany. Pomieszczenie było małe, ale przestronne. Wszystkie rzeczy, które się tam znajdowały, stały na wyznaczonym dla siebie miejscu. Panowała tam czystość i porządek, którego pilnowali wszyscy domownicy.

– Nie będę tego robił na randce, jak już to przed lub dopiero po – zaśmiał się cicho, przeczesując włosy palcami. Nigdy nie lubił ich mieć ułożonych, już od dzieciństwa tego unikał, dlatego jego mama po jakimś czasie odpuściła mu ich układanie, a grzebień używany był tylko przez Miśkę.

– Mógłbyś w końcu przestać palić i tak już całkiem długo to robisz – westchnęła cicho, słysząc słowa brata i spojrzała na niego prosząco.

– On jest zbyt uparty, żeby odpuścić, nie rób sobie nadziei – Hania weszła do łazienki, kręcąc głową.

– Cieszcie się, że nie jestem aż tak uparty jak Miśka – popatrzył w stronę wspomnianej dziewczyny, śmiejąc się pod nosem. Jego siostra wywróciła tylko oczami, powstrzymując śmiech.

– Widzę, że ktoś tu znowu ma dobry humor – zaśmiała się cicho Hania, patrząc w stronę chłopaka.

– No jasne, każdy chłopak byłby szczęśliwy przed randką z tak piękną dziewczyną – uśmiechnął się szeroko, myśląc o Krysi, po czym wyjął z kieszeni kartkę złożoną na pół, rozwinął ją i spojrzał na nią z uśmiechem. Narysowany był na niej portret Krysi, która wyglądała niemal identycznie jak w rzeczywistości. Wojtek pracował nad tym kilka godzin, a efekt niezwykle mu się podobał. Prawie tak samo mocno, jak narysowana dziewczyna.

Wiśniowe chmuryWhere stories live. Discover now