Nienawiść to wróg, którego trzeba pokonać

952 40 8
                                    

Pewnie często słyszeliście opowieści o księżniczkach zamkniętych w wieżach i strzeżonych przez złe smoki? I o rycerzach, którzy ratowali je z opresji? Zakładam, że słyszeliście i to nie raz. A co jeśli sytuacja wyglądałaby inaczej? Co by się stało, gdyby księżniczka obłaskawiła smoka i z jego pomocą uciekła z wieży? Czy historia miałaby inne zakończenie, niż to, które wszyscy znamy?

Królestwo Sinmagia

Dawno, dawno temu żył sobie król Sinmagii – królestwa, gdzie nikt nie potrafił władać magią. Król był dobrym i szanowanym władcą. Nade wszystko dbał, by jego poddanym niczego nie zabrakło. Miał jedną córkę – była to piękna i mądra dziewczyna. Mimo że dojrzała już do zamążpójścia, nie ślub był jej w głowie, a wojna.

Na zachodzie bowiem mieściło się państwo samozwańczego Imperatora Plenmagii – opływającego w magię, pełnego czarodziejów. Imperator Marvolo dążył do podporządkowania sobie wszystkich pozostałych królestw. Opierały mu się już tylko dwa – Sinmagia i Królestwo Maruderów. Zbyt długo spędzali Marvolowi sen z powiek. Postanowił więc uderzyć w jedno z nich. Najczulszym zaś punktem władcy Sinmagii była jego córka.

Gdy dobrotliwy król dowiedział się o porwaniu księżniczki, wszczął alarm. Jego doradca zasugerował, by o odbicie królewskiej córki poprosić najlepszego ze znanych mu ludzi – Ignisa.

Człowiek ten był świetnym szermierzem, w dodatku magiem szpiegującym u Marvola. Król jednak miał obiekcje, czy dobrze robi, powierzając mu swoją ukochaną córkę. Ignis był człowiek skrytym i bardzo tajemniczym. Król nie był pewien, czy ten mężczyzna zdoła zapewnić księżniczce bezpieczeństwo.

Po długich godzinach namysłu doszedł do wniosku, że da mu szansę – wszak do tej pory wykonywał powierzone mu zadania. Nigdy nie zawiódł ich zaufania.

Król przyglądał się wchodzącemu. Jak zawsze Ignis odziany był w szeroki płaszcz, a na głowę narzucony miał kaptur – nie życzył sobie, by ktokolwiek ujrzał jego twarz. Jego pewne kroki odbijały się echem od marmurowej posadzki. Przybysz uklęknął, a pod wpływem tego ruchu płaszcz zafalował, ukazując katanę.

– Panie Ignis, potrzebujemy pańskiej pomocy. Jest pan naszą jedyną nadzieją.

– O co chodzi? – spytał bez ogródek. Głos miał szorstki, nieprzyjemny.

Król załamał ręce, bo rozpacz targała jego sercem.

– Moja córka – powiedział łamiącym się głosem. – Stało się najgorsze. Moja córka została porwana. Jest w twojej ojczyźnie, panie Ignis. Marvolo ją uprowadził. Chce, bym podpisał akt kapitulacji. – Wyprostował się dumnie, jakby przypominając sobie swoją rolę. – Dobrze wiemy, że nie zamierza zwrócić jej żywej. Proszę, znajdź ją i sprowadź bezpiecznie z powrotem.

– Jesteś najlepszym najemnikiem, Ignisie. Marvolo na pewno wynajmie cię do pilnowania księżniczki – powiedział królewski doradca.

– Nie musisz mi przypominać mojej roli, Albusie – odparł przybysz. – Jestem zdrajcą mojego kraju. Dokładnie tak samo jak ty.

Doradca zacisnął wargi i skinął lekko głową. Nie zamierzał się już więcej wtrącać. Z tonu głosu przybysza dało się wyczuć niechęć, a on nie chciał nadwyrężać jego cierpliwości.

– Królewska córka wróci tu cała i zdrowa – rzekł Ignis i obrócił się na pięcie.

W normalnych okolicznościach tak obcesowe zachowanie można by uznać za zniewagę. Ignis jednak nigdy nie zawiódł, więc przymykali oko na brak znajomości manier. Stukot ciężkich butów niósł się po posadzce. Mężczyzna oddalił się szybkim i pewnym krokiem, poznawszy cel swojej podróży.

Obłaskawić Smoka || miniaturka DramioneWhere stories live. Discover now