Czy niebo nie przeczuwa, co tego dnia stanie się na ziemi?

545 47 8
                                    

– Głupia! – syknął jej do ucha Ignis. – Chciałaś się zabić?

Hermiona nie była zdolna odpowiedzieć. Gorycz dławiła ją w gardle. Chciało się jej płakać z bezsilności. Ignis opuścił miecz i schował go do pochwy. Parsknął rozgniewany i zaklął paskudnie. Hermiona przyglądała mu się oniemiała. Pierwszy raz widziała go takim poirytowanym.

– Cholera, król nie mówił, że jesteś magiczna! – syknął, przeczesując dłonią włosy.

Odwrócił się błyskawicznie w stronę dźwięków dochodzących z korytarza.

– Już wiedzą – oznajmił zafrasowany. – Szlag! Trzymaj się z daleka od walki, obezwładnię ich i zejdziemy do podziemi. Jest tam wyjście awaryjne.

Księżniczka nie rozumiała niczego, co Ignis do niej mówił. Wszystko działo się zbyt szybko. Nie nadążała z przetwarzaniem nowych informacji.

Słyszała kroki strażników. Mag stojący przed nią przybrał bojową pozę. Aura wokół niego uległa zmianie. Płaszcz zawirował od gorącego powietrza, by przekształcić się w języki ognia unoszące się wokół jego sylwetki. Ciepło, które wyczarował Ignis, było trudne do zniesienia. Hermiona cofnęła się aż do ściany, skąd wcześniej ją wydobył. Przywarła do niej, by choć odrobinę się schłodzić. Mury ponownie zafalowały. Zdumiona obserwowała Ignisa, który spojrzał na nią, by upewnić się, czy była bezpieczna. Szok malował się na jego twarzy.

– Głupia! Wracaj tu!

I chociaż Hermiona chciała usłuchać, nie mogła tego zrobić. Magia spełniła najgorętszą prośbę jej serca. A ona pragnęła wrócić do domu, do Sinmagii. Stanęła na gzymsie, wpatrując się w ciemność księżycowej nocy. Wiatr rozwiał jej włosy, a ona na chwilę przymknęła oczy. Słyszała pełne bólu krzyki strażników, gdy Ignis potraktował ich swoim ogniem. Hermiona obejrzała się za siebie, a ujrzawszy wyciągniętą w jej stronę rękę, bez namysłu skoczyła, mając nadzieję, że drzewa zamortyzują jej upadek.

– Idiotka! – wrzasnął Ignis i rzucił się w ślad za nią.

Chciał ją dosięgnąć, jego ręce były wyciągnięte ku niej, gdy nurkował w powietrzu. Zamknęła oczy, by choć przez chwilę nacieszyć się wolnością, nawet jeśli miała trwać jeszcze kilka sekund, nim zginie.

Poczuła, że ląduje na czymś twardym, później do jej uszu dotarł łopot skrzydeł i głośny ryk. Odruchowo złapała się tego, na co wpadła. Spojrzała zdumiona na kolec, który trzymała w dłoni. Jej wzrok prześlizgiwał się po perłowych łuskach i ogromnym jaszczurzym cielsku. Krzyknęła, gdy stwór zrobił unik przed zaklęciami magów Plenmagii.

Trzymaj się mocno! – Usłyszała wprost w swoim umyśle.

Sapnęła zdumiona. Znała ten głos aż za dobrze.

– Ignis! – krzyknęła wzburzona.

Bądź cicho, kobieto, i pozwól się skoncentrować na ucieczce! – warknął poirytowany.

Hermiona z trudem wgramoliła się na jego grzbiet, kurczowo trzymając za kolce. Spojrzała w bok. Magowie lecieli na miotłach i ciskali w nich zaklęciami. Kolorowe smugi odbijały się od smoczych łusek, więc nie rozumiała gwałtownych zwrotów wykonywanych przez Ignisa. Po chwili ją olśniło. Magowie celowali nie w niego, a w nią. Przywarła mocno do grzbietu, by jak najciężej było ją dosięgnąć.

Wtem smok począł zionąć ogniem, a żar dosięgnął witki od mioteł magów będących w zasięgu rażenia. Słyszała, jak krzyczeli przerażeni, gdy zaczęli tracić wysokość. Rozszerzyła oczy przerażona. Po magach pozostały jedynie smugi dymu. Smok zamachał mocno skrzydłami i przyspieszył. Hermiona czuła pęd wiatru, oczy zaczęły jej łzawić i nie mogła oddychać. Skuliła się w sobie, by móc choć odrobinę nabrać powietrza w płuca. Smok silnie machał skrzydłami i nie przestawał, dopóki nie upewnił się, że ich zgubili.

Obłaskawić Smoka || miniaturka DramioneOnde histórias criam vida. Descubra agora