12. Oczami dziecka.

7.9K 681 42
                                    

*Proszę, czytajcie koniecznie z piosenką, którą załączyłam!*

- Jesteś pewien, że chcesz bym z Tobą tutaj był? - Spytałem cicho i spojrzałem na zestresowanego Jamesa. Znajdowaliśmy się na placu zabaw, mając na głowie dwójkę jego dzieci. Dzisiaj wypadał jego weekend opieki nad nimi i chyba poszukując wsparcia, poprosił mnie, bym do niego dołączył. Wiedziałem, że nie miał na myśli dzieci, tylko samego siebie. To z własnymi demonami sobie nie radził. Z ich ciągle wiszącym nad nim piętnem i przeklętym cieniem. Ja, jak zawsze, nie miałem nic przeciwko. Ostatnio odwaliłem kawał dobrej roboty w studiu nagraniowym, więc pozwolono mi wziąć wolne. Dodatkowo bardzo lubiłem dzieci, może dlatego, że marzyłem, by znaleźć się na ich miejscu? Przestać myśleć o życiu i jego bezcelowości. Po prostu być i cieszyć się tym co cię otacza. Czy wtedy wszystko nie było o wiele prostsze, szczersze i przyjemniejsze?

- Tak. Potrzebuję dzisiaj przyjaciela. - Spojrzał na mnie, a ja poczułem jak ogromny lodowy sopel przebija mój brzuch na wylot. Zobaczyłem w jego oczach coś takiego, jakiś dziwny błysk, który sprawił, że zacząłem się bać. Czy był to strach w jego oczach, spoglądający na mnie samego czy też tak desperacka potrzeba wsparcia, nie miałem pojęcia. Wiedziałem jednak, że tego dnia będę musiał być silny za nas dwóch.

- Jasne. Zawsze. - Uśmiechnąłem się do niego szeroko po czym wróciłem spojrzeniem do rozbieganych we wszystkie strony dzieci. Wspinały się na niebotycznych rozmiarów drabinki, goniły się dookoła piaskownicy, raz po raz rzucając się piaskiem. Czasami siadywały na trawie i rozmawiały ze sobą cicho, by chwilę potem zacząć się bić i kłócić o jakiś drobiazg. Patrzyłem na nie zafascynowany i o dziwo zrelaksowany. Tak długo jak były bezpieczne, byłem spokojny. Opieka nad kimś tak kruchym i od ciebie zależnym przynosiła ukojenie. Miałeś przecież w tym momencie dla kogoś znaczenie. Byłeś dla kogoś całym światem i jedynym obrońcą przed złem na tej ziemi. Dla tych dzieci byliśmy niczym rycerze w srebrnych zbrojach, czekający tylko na to, by pojawić się w odpowiednim momencie i na nowo rozjaśnić ciemniejące od chmur niebo. I chyba za to tak bardzo kochałem dzieci. Za ich oddanie i prosotę. Nie wymagały nigdy od ciebie niczego ponadto byś był i je kochał.

W tamtej chwili, tak patrząc na te roześmiane buzie przypomniała mi się jedna ważna chwila w moim życiu związana z Nadine. Pamiętałem ją jak dziś i nawet teraz sprawiała mi ból. Raz, ten jedyny raz, zapomniała połknąć tabletkę hormonalną, przez co wpadła w panikę. Dzień wcześniej udaliśmy się wyjątkowo romantyczną kolację, po której, nie ma co się okłamywać, poniosło nas. Była pewna, że po tej nocy i braku zabezpieczenia, musi być w ciąży. Nie chciała dzieci. Wręcz panicznie się ich bała. Od razu zrobiła sobie testy ciążowe i wyszło to, czego obawiała się najbardziej. Miała w sobie nasze dziecko. Płakała z rozpaczy, a ja za to poczułem się najszczęśliwszym facetem pod słońcem. Myśl o przyszłym szczęściu i nadziei mnie oślepiła. Byłem w euforii. Pragnąłem dziecka. Pragnąłem go niemal boleśnie. Ona jednak nie była na to gotowa, choć widziałem w jej oczach, że wiedziała, że byłbym wspaniałym ojcem. Bez uzgodnienia tego ze mną, po prostu połknęła tabletkę po, wywołując poronienie. Znalazłem ją leżącą w wannie całą we krwii. Zaopiekowałem się nią, zły, że nie powiedziała mi, że będzie potrzebowała pomocy. Jednak nie w tym tkwił tak bolesny dla mnie szczegół. W tamtym momencie zabiła coś we mnie. Zabiła wraz z naszym nienarodzonym dzieckiem. Widziałem to we krwii, która pokryła prawie całą wannę i moje dłonie.

Szanowałem jej decyzję, gdyż wiedziałem, że to było jej ciało. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że miała prawo o tym decydować, ale mimo to...cierpiałem. Po prostu cierpiałem. Widziałem w tym nienarodzonym dziecku nadzieję dla siebie samego. Promyk słońca w tej całej ciemności. Tak bardzo go pragnąłem, a ona tak bardzo pragnęła mi go odebrać. I zrobiła to. Chyba wtedy dotarło do mnie, że ani ja ją, ani ona mnie, tak naprawdę nie kochała.

Darling I'll jump with you - WYDANE!Where stories live. Discover now