Rekomendacja muzyczna do niniejszego rozdziału: Joshua Radin & Maria Taylor - When you Find Me, Hurts - Illuminated
_____
Draco oszacował, że odkąd Granger się obudziła minęły mniej więcej cztery godziny i cały ten czas spędzili na krótkich chwilach rozmowy, przerywanej długimi momentami wygodnej ciszy. Opowiedział jej o swoim pobycie u Andromedy, o wiadomości o śmierci Teda, co sprawiło, że zmarszczyła brwi, a potem o narodzinach Teddy'ego, co wywołało u niej uśmiech. Ona z kolei opowiedziała mu o wielu innych rzeczach; od reakcji Pottera na wiadomość o ich niekonwencjonalnym związku, po postępy z horkruksami, a zrobiła to z takim zaufaniem i łatwością, jakby wszelkie utrzymujące się wątpliwości co do jego lojalności całkowicie zniknęły z jej serca.
Jakby był jednym z nich.
Zauważył, że nie wspominała nic o Weasleyu, co na razie mu całkiem odpowiadało. Myślenie o jej byłym kochanku tylko go irytowało, a nie chciał przerywać tego spokoju, kiedy dopiero co ją odzyskał. Dlatego też opierał się konfrontacji z nią w sprawie tego, co miało miejsce ich ostatniego dnia w Hogwarcie. Mogło się wydawać, że byli rozdzieleni przez całe życie, ale przez okrutny sposób, w jaki go spetryfikowała i wcisnęła mu świstoklik w rękę, wydawało się to być ledwie wczoraj, a wszystkie urazy i pytania, które się z tym wiązały, pozostawały surowe i bez odpowiedzi.
Ale to wszystko mogło poczekać, jeśli mogło im zapewnić nawet niewielkie przedłużenie tej chwili spokoju.
— Draco?
— Hm?
— Nie jesteś... Um, nie jestem do końca pewna, jak to ująć. Mam na myśli to, że... nie jesteś...
— Wyrzuć to z siebie, Granger — westchnął. — Nie sądzisz, że już dawno przeszliśmy przez etap wzajemnej powściągliwości?
— Już nie czujesz się niekomfortowo z naszym związkiem — powiedziała Hermiona zaniepokojonym tonem. — Nie... nie próbujesz z tym walczyć.
— Samo próbowanie wydawało się bezsensownym wysiłkiem — wzruszył ramionami.
— Ale dlaczego? Co się zmieniło?
Zamilkł i wypuścił długi oddech.
— Nic się nie zmieniło i to był problem — powiedział, uznając, że Hermiona zasługuje na uczciwość pomimo cichych protestów jego głęboko zakorzenionej dumy. — Odległość niczego nie zmieniła, Granger; wciąż byłaś pod moją skórą. Opieranie się tobie byłoby bezsensowne i... autodestrukcyjne.
Hermiona mruknęła cicho za zaciśniętymi ustami, a on pomyślał, że mogła się nawet uśmiechnąć.
— Też za tobą tęskniłam, Draco.
***
Hermiona zasnęła chwilę później, otoczona jego ramionami i ciepłem ciała, oddychając cicho tuż przy jego piersi. Sądząc po barwie nieba, Draco domyślił się, że było już popołudnie, a godziny mijały dość szybko, biorąc pod uwagę, że nawet się nie ruszał. Próbował zasnąć wraz z nią, ale jego umysł był zbyt zajęty nieustannymi myślami; o jego rodzicach, wojnie, Hermionie i jego miejscu wśród tego wszystkiego. Jedynym wnioskiem, do jakiego zdołał dojść, było to, że był dogłębnie zakochany w Granger, wręcz do tego stopnia, że fakt ten bił na głowę inne czynniki, czyniąc je niewyraźnymi i nieistotnymi.
Tak, kochał ją i zdawał sobie sprawę, że czuł to od dłuższego czasu, niż chciał przyznać.
Czuł się tak wrażliwym i jednocześnie umocnionym na duchu, a kiedy jego umysł meandrował gdzieś pomiędzy spokojem a szaleństwem, oznaczało to, że pełną winę za taki stan rzeczy ponosiła miłość.

KAMU SEDANG MEMBACA
[T] Izolacja | Isolation | Dramione
Fiksi PenggemarNie może opuścić pokoju. Jej pokoju. I to wszystko wina Zakonu. Skazanie go na życie w małej przestrzeni, mając do towarzystwa jedynie szlamę, z pewnością będzie coś kosztować. Zapewne zdrowie psychiczne. A może i nie. - Proszę bardzo - splunęła...