14.Idę zapalić.

1.1K 30 1
                                    

Jest sobota dwudziestego listopada, a ja siedzę u Vanessy, która właśnie robi mi makijaż, bo wymyśliła sobie, że pójdziemy do kogoś na urodziny same nie wiedząc do kogo. Jedynie wiem, że zaprosił ją Michael z naszej szkoły i powiedział, że ja i Lukas też możemy przyjść. Na początku jak to ja nie chciało mi się iść ale nie mogłam wytrzymać tych stękań mojej przyjaciółki, że ja to w ogóle nie korzystam z moich lat młodości i ja już się staje starą babą. Nie mogłam, już tego wytrzymać, więc się zgodziłam. A i jeszcze wiem, że impreza odbywa się w domu Michael'a ale to nie są jego urodziny, wiem dziwne. Nie mam pojęcia czemu chłopak nie powiedział Vaness kogo jest ta impreza, albo powiedział tylko ona nie zwróciła na to uwagi. No cóż przekonam się kto to jest później.

-Nie wierć się tak bo jak wyjadę pomadką to trzeba będzie robić wszystko od nowa.- powiedziała Vanessa kończąc mój makijaż, który robi już chyba z godzinę jak nie więcej. Widziałam po niej, że jest trochę zestresowana, bo w Michael'u  była zauroczona od dłuższego czasu ale on nie zwracał na nią uwagi, aż dziwne, że akurat teraz się nią zainteresował.- skończyłam.

-Wreszcie.- jęknęłam, bo już nie wytrzymywałam na tym krześle.

-Dobra teraz się tylko ubierz ja się jeszcze poprawię.- oznajmiła, a ja widziałam, że z każdą minutą robi się coraz bardziej spięta.

-Spoko, a ty kochana się tak nie spinaj.- chciałam ją jakoś nie wiem podnieść na duchu.

-Wiem no ale Scarlett ja z nim ledwo co rozmawiam, a ten w piątek podchodzi do mnie i pyta się czy pójdę z nim na imprezę, nawet nie wiesz jak się zdziwiłam.- stwierdziła dziewczyna.

Tak szczerze nigdy jej jeszcze takiej nie widziałam. Zawsze jak się z kimś umawiała była totalnie wyluzowana.

-Im bardziej się będziesz stresować to tym bardziej możesz zrobić coś głupiego, dlatego wyluzuj. Jak nie ten, to inny stara.- na moją twarz wkradł się lekki uśmiech, który Vaness też odwzajemniła.- a ja teraz idę się ubrać i zapamiętaj moje słowa.

-Dobra.- powiedziała uśmiechnięta odwracając się w stronę lustra i łapiąc do ręki czerwoną pomadkę.

Za to ja wzięłam strój, który leżał na szarym fotelu. Tym razem ja sobie wybrałam ciuchy, a nie moja najukochańsza przyjaciółka. Dlatego  nie ubieram się w krótką sukienkę, bo no jest listopad, a nie chce być chora, więc postawiłam na czarne szerokie jeansy, zielone body na długi rękaw z kwadratowym dekoltem do tego czarna skórzana marynarka i zielona mała torebka, jeszcze do tego zakładam czarne wysokie botki. Taki ubiór jest odpowiedni na taką pogodę. 

Kiedy wyszłam z łazienki po prostu oniemiałam jak zobaczyłam Vanessę ona jest jebnięta czarna krótka skórzana sukienka i czerwona marynarka. Ona naprawdę chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie jest to sierpień tylko listopad. Wyglądała przepięknie to mogę śmiało powiedzieć. Ona wygląda świetnie nawet wtedy, kiedy jest bez makijażu w dresie i z nie ogarniętymi włosami.

-Wyglądasz świetnie no ale ja bym wolała żebyś ubrała sukienkę.- wymamrotała Vanessa.

-Ty oszalałaś jest ledwo co trzy stopnie na dworze.- pierdolneło ją coś, taka pogoda ja w sukience będę szła.

-Dobra twój wybór.-swoje ręce ułożyła w geście obronnym jakby myślała, że chcę ją uderzyć czy coś. 

-A za ile to w ogóle się zaczyna?- zapytałam bo oczywiście tego też nie wiedziałam.

-Za dwadzieścia minut.- oznajmiła czerwonowłosa sięgając jeszcze po swoją torebkę.

-To zbieramy się ja ubieram tylko buty i idziemy.- ja nawet nie wiem gdzie to jest, a do tego muszę jeszcze prowadzę, więc nawet nie mogę z dużo wybić, chociaż i tak dużo nie piję no ale będę musiała ich jeszcze ogarniać. Nienawidzę być tą całą opiekunką na imprezach.

Raj zwany piekłemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz