♛ 17

1.3K 97 50
                                    

Willow leżała skulona na łóżku, łzy kapały jej z twarzy. Zrobiła to, o co prosił ją Carlisle, choć kosztowało ją to bardzo dużo. Czuła się okropnie, poczucie winy i żal przygniotły ją. Był tylko jeden plus całej tej sytuacji. Pozbyła się złudzeń. Nie poradziła sobie ze swoją przypadłością. Potrzebowała pomocy specjalisty.

Carlisle nie znajdywał w sobie siły, by podejść do dziewczyny. Nie, kiedy wciąż miał obawy, że skazał ją na śmierć. Inaczej nie mógł tego nazwać. 

Chodził nerwowo po pokoju. 

Siedem minut. Dla niego, była to cholerna wieczność. 

Nigdy nie bał się niczego tak bardzo, jak tego małego patyczka, który wciąż leżał koło zlewu. 

Każda sekunda odbijała się echem w jego głowie. Powtarzał sobie, że to niemożliwe. Niemożliwe. 

Niemożliwe.

Taki błąd nie mógł zdarzyć się ponownie w ich rodzinie. 

W końcu wskazówki na zegarze wybiły dwudziestą drugą osiemnaście. 

Cullen w mgnieniu oka znalazł się w łazience. Chwycił test do ręki, ale nie odwrócił go, by spojrzeć na wynik. Odruchowo zerknął w stronę Willow. Wciąż leżała, uspokoiła się trochę. Jej serce również zwolniło.

— Willow... — Carlisle pochylił się nad dziewczyną. 

Odgarnął jej loki z twarzy, uśmiechając się niepewnie. 

— Usiądź... — poprosił.

Dziewczyna nie miała siły się kłócić, więc dość niezgrabnie wysunęła się spod kołdry. Wyglądała naprawdę żałośnie.

— Nie chcę tego widzieć — mruknęła, wskazując przedmiot. Carlisle wciąż nie poznał wyniku.

Wampir usiadł obok, by przytulić do siebie brunetkę. 

— Właśnie, że to ty sprawdzisz wynik... 

— Nie chcę... 

— Willow, ty powinnaś to zrobić.

— Nie. 

— Willow, jeśli chcesz się pogodzić ze swoją... chorobą... musisz spojrzeć jej w oczy. Nie możesz ukrywać się, uciekać... Podobnie było ze śmiercią mamy, pamiętasz?

Warga brunetki zadrżała. Oczywiście, że pamiętała. Carlisle pomógł uporać się z jej śmiercią. Kazał opowiadać Willie o Sarah, wspominać, opisywać dzieciństwo. To wszystko sprawiło, że brunetka zachowała w sercu same radosne chwile i nauczyła się żyć z myślą, że mama czuwa nad nią z innego świata. 

Położyła drżącą dłoń na nadgarstku Carlisle'a. Przyjemnie chłodny. Ten chłód kojarzył się jej z bezpieczeństwem. Zanim złapała za test, spojrzała jeszcze w złote oczy Cullena.

— Zamknij oczy — szepnęła, a Cullen wykonał jej prośbę.

Wampir poczuł, jak Willie wyjmuje mu z dłoni przedmiot. 

Brunetka odwróciła go delikatnie, a jej serce na chwilę się zatrzymało. 

Carlisle cierpliwie czekał, aż Willow się odezwie. Cisza zaczęła mu doskwierać, ale nie naciskał. Chciał dać jej czas. Zdziwił się jedynie, gdy brunetka jak oparzona wybiegła z łóżka, po drodze uderzając się w coś. Najprawdopodobniej szafkę. Wampir w końcu otworzył oczy, gdy usłyszał dziwne dźwięki. 

Ujrzał Willow, siedzącą w łazience, czytającą jakąś kartkę.

— Willow, miałaś...

— JAPIERDOLE.

Blask księżyca || Carlisle CullenOnde histórias criam vida. Descubra agora