Rozdział 24

358 17 2
                                    

Ulicą szła zakapturzona postać. Wysoka, ni to chuda ni to gruba. Nie dało się stwierdzić w jakim wieku jest. Skręciła uliczką ku starego cmentarza. Odkrywając swój czarny kaptur z głowy, uklękła koło grobu z twarzą zwróconą ku ziemii. Za chwilę słychać było już tylko dźwięk łez spadających na wychłodzony, przez zimową pogodę, bruk. Po chwili odezwała się grobowym głosem mówiąc-"Przepraszam, przepraszam cię za wszystko. Sprowadzę go do ciebie. Z resztą siebie też. Będziemy wszyscy razem."

Powiedziawszy to wstała i udała się ku furtki cmentarza.

________________________________

Alexander wchodząc do domu usłyszał stłumiony płacz. Na początku pomyślał o Magnusie, jednak doskonale wiedział, że to nie on, gdyż został w szkole na dodatkowych zajęciach. Zmierzając ku salonowi, zobaczył swoją matkę chowającą swą twarz w dłoniach. Podszedł do niej powoli następnie siadając obok niej. Spokojnie zaczął rozmowę:

-Co się dzieje matko?- spytał z widocznym zmartwieniem w głosie.

-Twój ojciec mnie zdradza.- wyjęczała żałośnie Maryse.

-Przypuszczałem go o to.- odrzekł Alec.

-Czy Izabela coś o tym wie?- spytała kobieta wycierając dłonią mokre od łez policzki.

-Nie sądzę.- odparł młody Lightwood.

-W takim razie nic jej nie mów. Dobrze wiesz jak bardzo go kocha. Nie chcę by go przez to znienawidziła.- oznajmiła kruczowłosa.

-Dobrze mamo.- odpowiedział niebieskooki przytulając do siebie mniejszą postać.

-Dziękuję.- wyszeptała pociągając nosem starsza Lightwood.

Tymczasem Magnus skończył swoje zajęcia, żegnając się z kolegami z drużyny. Wychodząc ze szkoły, wyciągnął telefon z kieszeni z zamiarem napisania do swojego chłopaka wiadomości, że już wraca. Jednak białowłosy chłopak przerwał mu zamierzoną czynność.

-Spotkałem jakiegoś mężczyznę, który przedstawił siebie jako Asmodeus Bane. To chyba twoja rodzina, nie? W każdym razie, chce byś się z nim spotkał.- rzekł Albinos.

-Powiedział po co i gdzie?- spytał z ciekawości kociooki.

-Podobno chce porozmawiać i spotkać się z tobą w jego domu. Jak chcesz możesz pójść tam ze mną, i tak nie mam nic do roboty.- stwierdził niebieskooki.

Magnus wahał się przez chwilę czy dobrą opcją jest tam iść. Z jednej strony jego ojciec był nieobliczalny, z drugiej ciekawy był o co mu chodziło. Wygrała jednak ciekawość. Nie szedł tam sam, więc było bezpieczniej.

-Możesz ze mną pójść.- stwierdził Bane pisząc do Alexandra wiadomość o tym, że wróci później.

-Asmodeus to twój wujek czy chrzestny? A może ojciec?- spytał zaintrygowany chińczyk.

-Niestety ojciec.- odparł stosunkowo posępnie drugi Azjata.

-Rozumiem.- oznajmił niebieskooki, widząc, że prowadzenie dalszej rozmowy na ten temat nie przyniesie nic dobrego.

Gdy dotarli do dawnego domu młodego Bane'a, ciemnowłosego dopadły refleksje na temat budynku. Gdy zobaczył go w pierwszej chwili opanował go jakiś niewytłumaczalny strach. Jakieś złe przeczucie odnośnie tej oto budowli. Po chwili jednak uczucie to zniknęło jakby się rozpłynęło. Nastąpiła w jego głowie nicość, poczuł ogarniającą go pustkę.

Otrząsając się, podszedł do drzwi następnie naciskając dzwonek. Nic jednak nie stało się przez dłuższą chwilę. Bez zastanowienia pchnął drzwi wejściowe, które ku jego zdziwieniu bez żadnych przeszkód stanęły otworem. Zanim wszedł do swojego dawnego mieszkania zwrócił się do białowłosego z prośbą o to by na niego poczekał przed drzwiami. Następnie wszedł ostrożnie do pomieszczenia. Wszędzie panowała ciemność lub półmrok. Tak jakby to mieszkanie zostało opuszczone jakiś miesiąc temu. Gdy zmierzał ku kuchni korytarzem nagle poczuł przygniatający go od tyłu ciężar. Szybko runął na drewniane panele, którymi było wyłożone podłoże. Próbując się bronić zrzucił nogą ze ściany lustro, które runęło rozsypując się na tysiąc części, raniąc przy tym Azjatę i jego napstnika. Gdy przez spadające lustro stracił na chwilę koncentrancję jego "przeciwnik" wykorzystał to nieprzejmując się wszech obecnym szkłem. Magnus poczuł rozrywający, wręcz promieniujący ból w okolicach płuc, blisko serca. Usłyszał cichy, jakby wyprany z emocji głos ojca- "Mam nadzieję, że ona nam to wybaczy". Zaraz za moment usłyszał dźwięk ciała padającego głucho na podłogę.

Na przekór wszystkiemu || MalecDonde viven las historias. Descúbrelo ahora